Amerykański sekretarz stanu Mike Pompeo poinformował w poniedziałek, że administracja Donalda Trumpa nie uznaje już izraelskich osiedli na terytoriach palestyńskich jako pogwałcenia prawa międzynarodowego. Decyzja ta spotkała się z krytyką społeczności międzynarodowej, w tym niemieckich komentatorów, którzy zarzucają amerykańskiemu prezydentowi, iż nie chce pokoju na Bliskim Wschodzie.
Decyzję amerykańskiej administracji Pompeo nazwał powrotem do polityki Ronalda Reagana, jednakże jak zauważa jeden z izraelskich publicystów na łamach „The Jerusalem Post”, rzeczywistość jest nieco inna, ponieważ Reagan wprawdzie odwrócił się od opinii prawnej administracji Cartera, że „cywilne osadnictwa” na okupowanych terytoriach jest „niezgodne z prawem międzynarodowym”, niemniej Reagan stał na stanowisku, że nie są całkowicie nielegalne, a raczej stanowią przeszkodę dla pokoju i wezwał do wstrzymania budowy kolejnych domów, aby zwiększyć widoki na negocjacje.
Stanowisko administracji Trumpa skrytykowała również niemiecka prasa. Dziennik „Badische Zeitung” ocenił je jako „fatalne”
Donald Trump zaprzecza tym samym ONZ, wcześniejszym rządom USA oraz UE, które traktują te osiedla jako nielegalne. Kolejny odwrót Trumpa od zasad polityki USA daje jasno do zrozumienia, że nie chce on sprawiedliwego pokoju na Bliskim Wschodzie, który wymagałby od obu stron bolesnych ustępstw
— stwierdził, dodając, iż Trump chce przesunąć granice i zrobić premierowi Netanjahu wyborczy prezent, na wypadek gdyby po nieudanych rozmowach koalicyjnych jednak doszło do nowych wyborów. Ten ostatni wątek podniosła również izraelska prasa, w tym „Jerusalem Post”.
Izraelski dziennik stwierdził dość brutalnie, że „najbardziej prawdopodobne jest to – niezależnie zaprzeczeń Pompeo – że miało to na celu pomóc Netanjahu w ocaleniu jego politycznej kariery i uniknięciu więzienia w związku z kilkoma sprawami o korupcję”.
W podobnym tonie brzmiał komentarz „Frankfurter Rundschau”:
Oświadczenie sekretarza stanu USA Mike’a Pompeo może mieć niebezpieczne następstwa (…) USA stają w opozycji wobec ONZ, UE i wielu innych sojuszników z regionu bliskowschodniego. Co gorsza rząd USA przyznaje silniejszemu (Izraelowi) pierwszeństwo przed prawem międzynarodowym. A to nie sprzyja negocjacjom pokojowym między Izraelem i Palestyńczykami.
Ten i tak już letargiczny proces pokojowy grozi teraz popadnięciem w śpiączkę. Miałby Izrael, jak wielu sobie życzy, zaanektować okupowany Zachodni Brzeg Jordanu, byłoby to równoznaczne z końcem procesu pokojowego, ale jeszcze długo nie z końcem konfliktu między Izraelem i Palestyńczykami
— dodał.
Zmiana kursu potwierdza zamiar Netanjahu zaanektowania Zachodniego Brzegu Jordanu. Nie wiadomo, czy uda mu się to zrobić, gdyż trudny jest proces tworzenia rządu w Izraelu. W środę mija termin dla przywódcy opozycji Benny’ego Gantza
— ocenił „Mannheimer Morgen”.
Zaznaczył, iż obaj politycy są zawziętymi przeciwnikami, ale także Gantz pochwalił decyzję USA.
Dziennik przypominał, że podobna sytuacja była z zapowiedzią zerwania porozumienia atomowego z Iranem.
Także w tym przypadku USA stworzyły nowe fakty
— konkludował.
W nieco innym tonie brzmiał komentarz „Suedwest-Presse” z Ulm:
Pod jednym względem sekretarz stanu USA Mike Pompeo ma rację. Przez obstawanie przy pozycji prawnej nie uda się rozwiązać konfliktu izraelsko-palestyńskiego. Oczywiście, że jest różnica, czy w rozwiązaniu trudnego problemu punktem wyjścia w negocjacjach będzie stanowisko prawa międzynarodowego czy przez zmianę stanowiska amerykańskiego rządu danie wolnej ręki izraelskiej polityce osadniczej”.
Z kolei cytowany przez „Jerusalem Post” ambasador USA w Izraelu David Friedman zadeklarował, że decyzja administracji Donalda Trumpa „posunie naprzód sprawę pokoju” między Izraelem a Palestyńczykami.
aw/dw/Jerusalem Post
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/swiat/473823-emocje-po-decyzji-trumpa-ws-zydowskich-osiedli