Proszę zwrócić uwagę, że dziesięć państw, w tym te dwa wiodące, czyli Brazylia i Stany Zjednoczone, które oprotestowały oświadczenie z Nairobi, zrobiło to poza terenem szczytowym. To nie miało miejsca w obszarze szczytu w Nairobi, tylko w hotelu Intercontinental - tam zwołano specjalną konferencję prasową. Nie było przestrzeni na debatę, nie było przestrzeni na sprzeciw na samym szczycie
— powiedział w rozmowie z portalem wPolityce.pl obecny na szczycie w Nairobi mec. Jerzy Kwaśniewski, prezes Instytutu Ordo Iuris.
CZYTAJ RÓWNIEŻ:
TYLKO U NAS. Eksperci ONZ domagają się uznania aborcji podstawowym i fundamentalnym prawem człowieka
wPolityce.pl: Wygląda na to, że te agendy proaborcyjne straciły cierpliwość i nadmiernie przyspieszyły. Jeżeli przyjrzymy się dokumentom końcowym konferencji oenzetowskich od 1990 roku, to widać wyraźnie, że w zasadzie do 2013 roku ta agenda aborcyjna była ukryta.
Mec. Jerzy Kwaśniewski: To wynika z dwóch elementów. Po pierwsze nawet nie tyle była ukryta, co wskutek sposobu tworzenia dokumentów końcowych, naturalnego sposobu, to znaczy tworzenia ich podczas szczytu, pierwotne czasami dokumenty, przygotowywane jako materiał roboczy, w których widniało wpisanie, czy wprowadzenie do kategorii praw reprodukcyjnych aborcji, ulegały zmianie i pod wpływem państw-uczestników szczytu. Tak jak chociażby w konferencji kairskiej, do której Nairobi się odwołuje w promocji aborcji, pod wpływem szerokiej koalicji pod wodzą Stolicy Apostolskiej, nastąpiła zmiana zapisów dokumentów końcowych i wskazanie w nich, że aborcja nigdy nie może być promowana jako sposób promowania rodziny. A zatem dochodzi do tego, że pod wpływem większości państw – większość państw świata ma jednak nastawienie pro-life, a na pewno nie jest proaborcyjna – dochodziło do zmiany dokumentów końcowych, które bardziej właśnie odzwierciedlały przekonania większości państw uczestniczących.
Stąd organizatorzy szczytu w Nairobi postanowili dokonać zupełnie innej metody przygotowania szczytu. Dokument końcowy został już przygotowany i zatwierdzony przez organizatorów we wrześniu i on miał być po prostu potwierdzony przez uczestników szczytu. To w sposób naturalny wywołało opozycję i to jeszcze przed szczytem. Sam szczyt został celowo zaplanowany jedynie na trzy dni po to, żeby właściwie nie było czasu na rzeczywiste zastanowienie, namysł nad treścią dokumentu, ale z drugiej strony ogłoszenie dokumentu końcowego we wrześniu spowodowało, że już wówczas pod przywództwem Stanów Zjednoczonych i sekretarza Pompeo grupa dziewiętnastu państw reprezentujących ponad miliard ludzi jako swoich obywateli, jasno sprzeciwiła się próbom redefinicji praw człowieka. Także do tej pierwszej konfrontacji doszło we wrześniu.
Takim naturalnym zwieńczeniem tej konfrontacji było na tydzień przed szczytem obwieszczenie Stolicy Apostolskiej, która stwierdziła, że nie uczestniczy w szczycie, ponieważ on nie jest w ogóle szczytem oenzetowskim, jako że tryb przygotowania dokumentu końcowego nie odpowiada zasadom prawnym ONZ i w związku z tym Stolica Apostolska w ogóle nie wysyła swojego przedstawiciela. Co za tym poszło, to ta opozycja zbudowana we wrześniu – dziesięć państw podczas szczytu potwierdziło swój sprzeciw i jasno zadeklarowały, że cele szczytu w Nairobi są nieakceptowalne: próba redefinicji praw człowieka, wprowadzenie w obszar praw człowieka aborcji nie może wynikać z dotychczasowych dokumentów szczytów oenzetowskich, jak chociażby Kair, ponieważ tam w sposób jednoznaczny sprzeciwiano się takiemu postulatowi i tym samym organizatorzy – słusznie pani redaktor powiedziała – z pośpiechu, z tego swojego wymuszenia skoku naprzód jeżeli chodzi o akceptację aborcji, czy przymusowej edukacji seksualnej, przegrali.
Ale mamy jeszcze 1990 rok i szczyt w Nowym Jorku, gdzie przemycono jednak aborcję do dokumentu końcowego.
Rzeczywiście. Mamy też przecież Pekin, czyli te szczyty, na których o aborcji jest mowa, natomiast nigdy dotychczas nie było próby określenia aborcji jako środka planowania rodziny, jako elementu uznanych praw człowieka, z reguły poprzez wskazanie na tzw. prawa reprodukcyjne. Tutaj Nairobi było pierwsze, żeby podjąć próbę tak dalekiego wprowadzenia pojęcia „safe abortion” [bezpieczna aborcja – przyp. red.] i „abortion” w ogóle do katalogu praw człowieka poprzez prawa reprodukcyjne. I stąd ten sprzeciw tak jednoznaczny i gwałtowny. Co by to bowiem oznaczało? Wprowadzenie w dokumentach Funduszu Ludnościowego, nawet gdyby to uznać nie za szczyt o charakterze ogólnooenzetowskim, chociaż organizatorzy tak to próbowali przedstawić, był to szczyt po prostu Funduszu Ludnościowego, to wprowadzenie do katalogu praw reprodukcyjnych i reafirmowanie aborcji do praw reprodukcyjnych, reafirmowanie praw reprodukcyjnych jako praw człowieka otworzyłoby ogromne środki pomocowe, humanitarne, na bezpośrednie finansowanie aborcji.
To byłby jeden z tych elementów, który byłby takim bezpośrednim, z dnia na dzień przełożeniem efektów szczytu w Nairobi, niezależnie od tego oczywiście, że mielibyśmy do czynienia z kolejnym etapem erozji prawa do życia i tutaj też mogłyby się pojawić dalsze naciski na takie kraje, jak Polska jeżeli chodzi o dostępność aborcji.
Ale jak to możliwe, skoro szczyt był organizowany nie tyle przez całe ONZ, co Fundusz Ludnościowy? Czy to znaczy, że ta jednomyślność, którą ewentualnie by osiągnięto sprawiałaby, że ten dokument końcowy byłby wiążący mimo tego?
Po pierwsze była to jednak agenda oenzetowska. Po drugie reprezentatywność w postaci ponad 170 państw, które uczestniczyły w szczycie w Nairobi też pozwalała organizatorom wystąpić z takim roszczeniem o charakter szczytu oenzetowskiego. No i po trzecie – chyba najważniejsze – oczekiwane zobowiązania, które były przedstawiane przez te dni szczytowe co dwie godziny, poszczególnych państw – każde państwo miało 3-4 minuty na złożenie swoich zobowiązań wobec celów szczytu – i oczekiwanie było takie, że uda się zgromadzić w toku tych zobowiązań około 300 mld dolarów na cele szczytu, które będą następnie zarządzane m.in. przez Fundusz Ludnościowy, właśnie na realizację tej na nowo zdefiniowanej agendy ICPD, obejmującej już tym razem aborcję. Stąd tak wielkie zaangażowanie w szczyt w postaci współprowadzenia poszczególnych paneli i konferencji Planned Parenthood, które razem z UNICEF-em prowadziło niektóre wydarzenia, czy na przykład producenta aborcyjnych pomp próżniowych, bo to przemysł aborcyjny był bezpośrednim beneficjentem redefinicji agendy ICPD kairskiej poprzez otworzenie jej na aborcję i uruchomienie ogromnej transzy oczekiwanych 300 mld dolarów.
Nie udało się zgromadzić deklaracji na 300 mld dolarów – to po pierwsze – a po drugie nie udało się uzyskać jednomyślności, która pozwoliłaby Funduszowi Ludnościowemu zmodyfikować programy pomocowe.
Tutaj wielkie ukłony w stronę Polski i polskiej dyplomacji, która podjęła bardzo konkretne działania, a jednak jakoś się tym specjalnie nie pochwaliła, przynajmniej oficjalnie.
Polska dyplomacja włączyła się w opór przeciwko redefinicji agendy kairskiej poprzez wprowadzenie tam aborcji już we wrześniu tego roku, kiedy do polskiego ministerstwa zdrowia Mark Pompeo skierował list z prośbą o włączenie się w opozycję przeciwko dokumentowi końcowemu już wtedy ogłoszonemu, dotyczącemu Nairobi. Wtedy Polska, a po Polsce Węgry włączyły się do tej koalicji dziewiętnastu państw, a ambasador Garztecki, na miejscu, w Nairobi, również powtórzył ten opór przeciwko celom szczytu. Dzięki temu, że Polska tak się włączyła, za Polską postąpiły Węgry, można powiedzieć, że również w Unii Europejskiej nie ma jednomyślności co do zmiany agendy ICPD kairskiej, i jednocześnie można było powiedzieć, że dziesięć państw, które oponowały przeciwko celom szczytu w Nairobi reprezentowało również Europę.
Oglądałam przebieg szczytu on-line i byłam zaskoczona jeżeli chodzi o prymitywizm manipulacji. To była ewidentna gra na emocjach, obliczona tak naprawdę na podsycanie egoizmu. Czy dlatego nie wpuszczono obrońców życia, że bardzo szybko by tę manipulację obnażyli?
Celem tej selektywności w doborze uczestników szczytu w Nairobi, bo mieliśmy do czynienia z wyeliminowaniem, niewpuszczeniem na szczyt absolutnej większości aplikujących tam międzynarodowych, doświadczonych w sprawach oenzetowskich organizacji o charakterze pro-life czy pro-family, było stworzenie wrażenia jednomyślności tych 95 proc. uczestników szczytu, którzy reprezentują organizacje społeczne w ten sposób wyselekcjonowane i w ten sposób wywarcie wpływu na przedstawicieli państw.
Oczywiście to się wiąże z tym, że ten szczyt miał w dużej mierze charakter emocjonalny, populistyczny – o tym świadczy chociażby to, że całe panele były poświęcone światowi celebrytów, w czasie szczytu organizowano koncerty, sprzedawano nagrody do promowania aborcji – to dalekie było od oczekiwanego charakteru zgromadzenia międzynarodowego, na którym debatuje się na tematy praw podstawowych, przedstawia się analizy dotyczące rozwoju sytuacji społecznej w skali globalnej. Tutaj tego wszystkiego zabrakło. Poszczególne panele były poświęcone bardzo płytkim, powierzchownym analizom. Wystarczy przywołać jeden z paneli, na którym na slajdzie pokazywano brudną bieliznę jako stare idee religijne, czystą bieliznę jako stare idee religijne pod pozorem praw człowieka i pralkę jako organizacje konserwatywne, które w ten sposób, przekształcając jedno w drugie, próbują oszukać światową opinię publiczną. I to była prezentacja robiona przez człowieka, który jest finansowany przez Komisję Europejską, ONZ, Fundację Sorosa, Fundację Gatesów itd. To był język, którym operowano na szczycie i celem oczywiście było to, żeby tą większość wyselekcjonowanych organizacji społecznych zelektryzować i jeszcze bardziej zachęcić do nacisku na przedstawicieli państw obecnych na szczycie i w ten sposób stworzyć jednomyślność.
To doświadczenie przykre oczywiście, bo trudno mówić o jakiejkolwiek merytorycznej dyskusji podczas szczytu. Tak naprawdę merytoryczne panele, merytoryczna dyskusja odbywała się na szczycie alternatywnym w Nairobi, w centrum konferencyjnym udostępnionym przez Archidiecezję Nairobi w gronie organizacji konserwatywnych, które nie zostały dopuszczone do szczytu i przyjechały, żeby zorganizować szczyt alternatywny. Tam rzeczywiście mieliśmy do czynienia z konkretnymi debatami, prezentowaniem wyników badań.
Spotkałam się z tezą, że kolejny szczyt będzie przebiegał w ten sposób, że już w ogóle nie będzie żadnej możliwości postawienia sprzeciwu wobec tego, co zostaje odgórnie narzucane, czyli wobec tej agendy aborcyjnej. Na ile taki scenariusz jest możliwy?
Właściwie mieliśmy z tym do czynienia w Nairobi. Proszę zwrócić uwagę, że dziesięć państw, w tym te dwa wiodące, czyli Brazylia i Stany Zjednoczone, które oprotestowały oświadczenie z Nairobi, zrobiło to poza terenem szczytowym. To nie miało miejsca w obszarze szczytu w Nairobi, tylko w hotelu Intercontinental - tam zwołano specjalną konferencję prasową. Nie było przestrzeni na debatę, nie było przestrzeni na sprzeciw na samym szczycie. A zatem mieliśmy do czynienia już właściwie z próbą takiego teatru, gdzie wszyscy mają już porozdawane role, aktorzy są odpowiednio dobrani, a scenariusz – już dawno napisany. Tylko, że widać teraz i chyba organizatorzy również musieli to dostrzec, że tego typu sposób działania nie prowadzi do oczekiwanych efektów, bo wzmaga opozycję. Z drugiej strony oczywiście obawiali się, że jeżeli przedłużą szczyt, jeżeli umożliwią swobodną wypowiedź, to z kolei nie będą mieli żadnej kontroli nad ostatecznymi dokumentami szczytowymi. Dojdą pewnie zatem do wniosku, że organizowanie szczytów jest teraz jeszcze przedwczesne i że trzeba kontynuować dotychczasową politykę, którą obserwujemy od 25 lat, czyli politykę powolnego rozmiękczania pojęć i koncepcji z obszaru praw człowieka, powolnego przekształcania tych pojęć i podstawowych praw człowieka w kierunku włączenia do nich takich postulatów jak dostępność aborcji, takich jak obowiązkowa wulgarna edukacja seksualna, bo najwyraźniej metoda powolnego podgrzewania i powolnego przekształcania jest sprawniejsza i skuteczniejsza niż nagły atak, który budzi opozycję.
Do tego jeszcze dochodzi erozja sumień dokonywana przez organizacje pozarządowe, hojnie finansowane przez wiadome osoby.
Oczywiście. Tutaj też trudno powiedzieć, co miałoby większe znaczenie w Nairobi. Czy ta chęć przekształcenia systemu praw człowieka, czy chęć wyciągnięcia wieluset miliardów dodatkowych dotacji? Bo przecież organizacje, które uczestniczyły w szczycie wyraźnie w swojej większości są finansowane z tych samych źródeł: to są fundusze oenzetowskie, to są fundusze fundacji takich jak fundacja Georga Sorosa, fundacja Gatesów, które bezpośrednio mają w swojej agendzie radykalne redefinicje praw człowieka, a zatem one również potrzebowały tego szczytu po to, żeby zmultiplikować swoje finansowanie. To jest ta aktywność International Planned Parenthood, która została odcięta od finansowania w obszarze międzynarodowym ze Stanów Zjednoczonych. To finansowanie ze Stanów Zjednoczonych zostało częściowo przejęte przez Kanadę czy państwa skandynawskie, ale z całą pewnością wciąż pozostaje deficyt IPPF, który w ten sposób można było spróbować zasypać poprzez zmianę definicji ICPD i uruchomienie funduszy z Funduszu Ludnościowego. To się na szczęście nie udało.
Dziękuję za rozmowę.
Rozmawiała Anna Wiejak
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/swiat/473643-nasz-wywiad-na-szczycie-onz-nie-przewidziano-sprzeciwu