Ślubuję wierność fladze Stanów Zjednoczonych Ameryki oraz republice, którą symbolizuje. Jeden naród, a nad nim Bóg, naród niepodzielny, ofiarujący wolność i sprawiedliwość dla wszystkich.
każdego poranka moje koleżanki i koledzy powtarzali Przysięgę Wierności. Zwróceni w stronę flagi, z ręką na sercu. Szok i podziw. To czułem kiedy pierwszy raz to zobaczyłem jako student wymiany międzynarodowej w amerykańskim liceum.
Piękne. Czyste. Uniwersalne. Taka nauka patriotyzmu do mnie przemawia. Od przedszkola amerykańskie dzieci powtarzają formułkę wykuwającą w nich poczucie wyjątkowości. Niepodzielność narodu, wolność i sprawiedliwość. Jeden naród pod flagą i Bogiem. Jakim Bogiem? Takim, jakiego każdy wypowiadający te słowa ma w sercu. Chrześcijan, Żyd, muzułmanin i wyznawca każdej innej religii wrzucą sobie w to miejsce swojego boga. A ateista? On postawi sobie to, co jest dla niego jego substytutem.
No, ale nowa religia zwana tolerancjonizmem nie akceptuje żadnych innych bogów. Piewcy politpoprawności ze swoim urzędem inkwizycji potrafią jedynie niszczyć, zakazywać, psuć i prześladować w imię własnego kodeksu. Kolejne działania „śnieżynek” z wypranymi przez politpopranwość mózgami, którym wmówiono, że przywiązanie do tradycyjnych wartości jest złem, pokazują, iż wojna światów faktycznie wchodzi w przerażającą fazę. Oczywiście poniższa informacja może opisywać jedynie jednorazowy wyskok. Znając jednak „postępy” pochodu dzisiejszej międzynarodówki, można traktować ją jako przerażające preludium kolejnej fazy rewolucyjnej.
Studenci ze stanowego Uniwersytetu Grand Valley w Michigan zrezygnowali z Przysięgi Wierności. Dlaczego? Ich zdaniem jest „opresyjna i dyskryminuje”. Studenci zagłosowali za zaprzestaniem odmawiania przysięgi przed spotkaniem samorządu studenckiego. Przysięga ma obrażać uczucia studentów wymiany międzynarodowej. Część studentów uczelni zamierza walczyć o przywrócenia formułki. Wydaje się jednak, że są na razie na straconej pozycji.
Nie jest tajemnicą, że to właśnie na amerykańskich kampusach toczy się największa indoktrynacja prowadzona przez rewolucjonistów z pokolenia 68. Pisał o tym Alain Bloom w klasycznym „Zamkniętym umyśle”. Pokazują to giganci amerykańskiej libertariańskiej satyry w „South Park”, poświęcający ostatnie sezony szaleństwu z zinstytucjonalizowanej politpoprawności. W serialowej szkole stoi na jej czele właśnie wytwór amerykańskich szkół wyższych. Studenci amerykańskiej uczelni są już nie tylko w awangardzie „postępu”. Oni są jej silnikiem. Problem (dla postępowców) w tym, że skrajnie lewicowe szaleństwo jest już powoli piętnowane przez ikony amerykańskiej lewicy, jak Barack Obama.
„Nawet jeżeli chcemy być nowatorscy i podążać za naszymi wizjami, to musimy być zakorzenieni w rzeczywistości”- mówił kilka dni temu najbardziej lewicowy prezydent w historii USA, dodając, że „przeciętny Amerykanin nie uważa, że należy zupełnie niszczyć i przebudować system”. Obama wypowiedział te słowa w kontekście ataków na centrowego Joe Bidena przez takich rewolucjonistów jak senator Bernie Sanders i Elizabeth Warren. Cóż, Obama dostrzega, coś czego przez ideologiczny szał nie widzi lewica. To właśnie radykalizm, jak ten u amerykańskich studentów z Grand Valley, stoi za sukcesem Donalda Trumpa.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/swiat/473604-przysiega-wiernosci-rowniez-obrazliwa-dla-studentow
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.