Kolejny antysemicki wybryk uwielbianej przez lewicę kongresman Ilhan Omar? Za taki wpis konserwatystę media by rozszarpały.
Gdy miliarder Leon Cooperman poparł w wyścigu o prezydencką nominację Partii Demokratycznej byłego burmistrza Nowego Jorku Michaela Bloomberga, Omar napisała na Twitterze:
Ciekawe dlaczego?
Kilku komentatorów z prawej strony sceny politycznej oskarżyło Omar o antysemityzm. Zarówno Cooperman jak i Bloomberg są Żydami. Michael Dickenson z walczącej z antysemityzmem organizacji Stand with Us odpowiedział jej: „Jak rozumiem, chodzi ci o to, że chodzi tylko o Benjaminy? Rozumiemy twoje insynuacje”. Inni proizraelscy publicyści związani z prawą stroną wytknęli jej antyżydowskie obsesje. Nie pierwszy raz. Kilka miesięcy temu Omar komentując powiązania USA z Izraelem zatwittowała: „ Chodzi tylko o Benjaminy, skarbie”. Było to nawiązanie do 100 dolarowego banknotu z wizerunkiem Benjamina Franklina. Wówczas Omar została skrytykowana nie tylko przez prawicę, ale nawet kongresmana Eliota Engela z Partii Demokratycznej. Przewodniczący Komisji Spraw Międzynarodowych napisał, że sugestie Omar o wyłącznie finansowych motywach pomocy USA Izraelowi są „skandaliczne”.
Omar jest uchodźcą z Somali i pierwszą muzułmanką wybraną do Kongresu z Minnesoty. Już w 2012 roku dała znać o swoim stosunku do Żydów, pisząc, że Izrael „zahipnotyzował” świat. Potem za wypowiedzi przepraszała i się z nich pokrętnie wycofywała. Jednak w sierpniu tego roku Izrael dał jej zakaz wjazdu do kraju, po tym jak wypowiadała się pozytywnie o bojkocie Izraela. Decyzje rządu Benjamina Natanjahu skrytykowały jednak liberalno-lewicowe media w USA ( CNN i NYT), stając, choć nie kategorycznie, po stronie skrajnie lewicowej kongresmenki.
I tutaj dochodzimy do głównej myśli tekstu. Nie ważne jak oceniamy słowa Omar. Nie jest tajemnicą, że oskarżenia o antysemityzm są absurdalnie nadużywane w przestrzeni publicznej. Czy jednak, gdyby to konserwatysta albo osoba związana z prawicą tak igrała sobie z krytyką Izraela i grała na stereotypach ( Żydzi=pieniądze) to mogłaby liczyć na podobne łagodne traktowanie? To pytanie retoryczne.
Ilhan Omar obok Alexandry Ocasio-Cortez jest ulubienicą skrajnej lewicy. Nie tylko amerykańskiej. Somalijska imigrantka podkreśla na każdym kroku, że jest muzułmanką ( takie manifestowanie religijności laicystom nie przeszkadza), ale w dziwaczny sposób wypowiada się o terroryzmie. W USA mocno odbił się echem czyn Nicolasa Harosa Jr., którego matka zginęła w ataku z 9/11 na WTC. W 18 rocznicę zamachów założył T-shirta z napisem: „Niektórzy ludzie coś zrobili”. Było to nawiązanie do słów Omar, która w jednym z wywiadów palnęła: „Niektórzy ludzie coś zrobili i teraz wszyscy zaczynamy tracić dostęp do swobód obywatelskich”. Nie tylko Harosa słowa Omar oburzyły.
Nie oburzyły specjalnie lewicy, która jak widać również w przypadku oskarżeń o antysemityzm ma podwójne standardy. A może to nie są podwójne standardy? W końcu akceptowalny na lewicy antysyjonizm niespecjalnie różni się narracyjnie od antysemityzmu.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/swiat/472714-prawice-by-za-to-zjedli-ona-jest-jednak-postepowa