Obserwując dzisiejsze zmagania wśród elit politycznych US można powiedzieć, że Trump jest granatem rzuconym w dotychczasowy wypracowany porządek globalnych sił i układów, dlatego wiele dłoni chciałoby go jak najszybciej pochwycić i odrzucić tak szybko i daleko jak tylko się da!
Trybun Trump wykazując niesmak wobec upachnionego politycznego szamba, zdecydował się naruszyć interesy elit globalnego supermocarstwa, dlatego dziś jest pod stałym ogniem globalistów dzień i noc. Zachciało mu się odbudowania suwerenności Ameryki, powrotu do respektowania jej tradycyjnych wartości, granic, wolności, praw, rodziny i szacunku do swoistego patriotyzmu. Przez to narusza dotychczasowy międzynarodowy biznesowy i polityczny układ sił stworzony przez swoich poprzedników (np. polityka wobec Chin), jak również nie dążąc do wojny (Iran, Rosja, Korea Płn.) zagraża również dobrze prosperujacemu amerykańskiemu sektorowi zbrojeniowemu. Zagraża lukratywnym amerykańskim interesom wzbogacającym potężne korporacje, narażając się rozpasanym lobbystom jak i powiązanej z nimi wynarodowionej biurokracji.
Trump zapragnął wyprząc Amerykę z już rozpędzonego na podbój świata globalistycznego zaprzęgu, dlatego naraził się biurokracji Deep State i siłom globalnego socjalizmu. Nikt nie wie jak skończy się ten nierówny pojedynek Dawida Trumpa z Sorosem Goliatem. Na naszych oczach globalistyczni lewacy przygotowują stos (impeachment) na którym z uśmiechem i satysfakcją chcieliby spalić szanse Trumpa na drugą prezydencką kadencję. Jednak dla zamachowców Trump (nawet bez własnego politycznego zaplecza) opierający się na pragnieniach zwykłych Amerykanów, nie jest i nie będzie łatwym orzechem do zgryzienia. Czas pokaże, że niejeden polityk w tym procesie straci własne zęby…
W Ameryce wrze, magnateria i mandarini starego imperium skupieni w tłustym i skostniałym Deep State, wspomagani przez kompleks militarno-przemysłowy, przed którym przyszłe pokolenia już w latach 50-tych ubiegłego wieku ostrzegał prezydent Dwight Eisenhower dzielnie stawia opór trybunowi Trumpowi, który wchodzi w rolę Kemala Ataturka i poniekąd Putina. Ci panowie również podjęli się trudnego zadania odbudowy zagrożonego imperium w nowych niesprzyjających warunkach. Jest zrozumiałym, że dzisiejsi bankowi włodarze świata chcą przemienić zastany, stary świat państw narodowych, lokalnych systemów wartości, religii i kultur w ociekający słodką nadzieją i krwawą praktyką totalitarny Nowy Wspaniały Świat. Staremu rozkwitającemu od tysięcy lat światu grozi już rozpędzony Nowy Światowy Porządek, który montuje swoje uderzeniowe sotnie z rozmaitych mniejszości posługując się socjalizmem, rasizmem, ateizmem, genderyzmem i anarchizmem.
Jedną z głównych zasad i praw tego świata obok cykliczności zjawisk jest przemijanie. Słowem “nic nie może wiecznie trwać” jak śpiewała wspaniała Anna Jantar, co również odnosi się do kolejnych historycznych imperiów. Według popularnego w Polsce amerykańskiego politologa (George Friedman, “Następne 100 lat”) każdy naród wyposażony jest jakby w swoje geny, swój blue print, zapis kodu szkieletu swoich charakterystycznych tendencji i historycznych predyspozycji. Pochód Ameryki na drodze do osiągnięcia statusu światowego hegemona związany jest z pomaganiem mocarstwom będącym w potrzebie, co jest dość intratnym biznesem. Tak było w I jak i w II wojnie światowej, kiedy wchodzącej w ostatnim stadium rozgrywającej się wojny Ameryce pozwalało zdobyć niekwestionowaną pozycję lidera, szczególnie po wygraniu “zimnej” wojny z Sowietami.
Amerykańskie korporacje wykorzystywały żołnierskie buty do wchodzenia na najbardziej zyskowne rynki tego świata, w ten sposób jednak nabijając sobie kiesę rozprzestrzeniały nowoczesne technologie co pozytywnie wpływało na wydobycie setek milionów ludzi z ubóstwa (Chiny, Indie). Jednak w ten sposób chodowały sobie konkurencję z którą dziś muszą walczyć o utrzymanie swojej dominującej pozycji.
Jednocześnie poprzez silne związki elit biznesowych z obsługującymi je biurokratami z Deep State, powoli zapomniano o interesach Państwa i obywateli, którym powinno przecież służyć. Kupieni przez globalistycznych bankierów biurokraci zaczęli reprezentować ideologię Nowego Porządku Światowego, często ze szkodą dla interesu swoich wyborców. Od czasu do czasu używając siły militarnej Ameryki, nie dlatego aby bronić jej żywotnych interesów, ale żeby przyspieszać kolejne etapy w urzeczywistnianiu nowej wizji świata, czasem wprost ze szkodą dla Ameryki. Z historii wiemy, że rewolucja jest ladacznicą, rozhuśtaną emocjonalnie dziwką, gotową na radykalne zmiany, zupełnie nie zainteresowaną w utrzymaniu starego porządku rzeczy. Witamy wśród dylematów i zmagań dzisiejszej Ameryki…
Panując w sferze politycznej, władając wypasem medialnym wobec wyborców, używając tłustych kotów z wielkich korporacji i wpływając na nie przez antagonizowanie sponsorowanej anarchizującej lewicy, panując i rewolucyjnie uzbrajając system edukacji, ośrodki kierownicze NWO były na kursie i na ścieżce. Wtedy jak z kapelusza magika pojawił się Trump. Biznesmen, showman, gwiazda telewizyjna ze skomplikowanym i urozmaiconym życiem osobistym i rodzinnym, były członek Partii Demokratycznej, Partii Reform (Ross Perot) i wreszcie Republikanin. Biznesmen od dawna zaprzyjaźniony z nowojorskimi Żydami dziś zbliżony (córka Ivanka przeszła na judaizm) z sektą Chabad Lubawicz (o wielkich wpływach w Rosji, na Ukrainie i w Polsce). Trump uchodzi za najbardziej pro żydowskiego prezydenta US, w Izraelu nazywany nawet “królem żydowskim”. Człowiek dobrze znający polityków, ich skorumpowany świat, człowiek odważny, owładnięty potrzebą sukcesu i wyposażony w mega ego. Po niespodziewanym znokautowaniu tradycyjnych pretendentów do prezydentury z ramienia Partii Republikańskiej, praktycznie wszystkich zaskoczył wygrywając z mocno osadzoną w systemie Hillary Clinton.
Przypomnijmy, że zwycięstwo Trumpa oznaczało początek rozgałęzionych wariantów spisku elit gdyż pokonane w procesie wyborczym nigdy nie uznały jego zwycięstwa i natychmiast przystąpiły do kreowania kolejnych pułapek, mających na celu skompromitowanie Trumpa i pozbawienia go prezydentury. Co interesujące wśród “never-Trumpers” znaleźli się też związani z klanem Bushów neocons (byli trockiści zwolennicy ciągłych interwencji na Bliskim Wschodzie na rzecz Izraela), obawiali się oni Trumpa gdyż krytykował generalnie te niepotrzebne wojny (kasa, krew) i zapowiadał ich zakończenie. Jednak atakowany Trump szybko znalazł sojuszników wśród amerykańskich syjonistów (tak Żydów, jak i wpływowych protestantów) co przełożyło się na kontrowersyjne przeniesienie ambasady US z Tel Awiwu do Jerozolimy, oraz uznania suwerenności Izraela nad okupowanymi syryjskimi Wzgórzami Golan. Przypomnijmy, że amerykańscy Żydzi w swojej większości (ok.70%) głosowali na Hillary Clinton (rywalkę Trumpa), są wyznania lewicowego i nie popierają dyskryminacyjnej polityki Izraela wobec Palestyńczyków.
Trump próbuje zakończyć całe lata trwające wojny, chce zabezpieczenia południowej granicy z Meksykiem (integralność, suwerenność państwa), próbuje zachęcić amerykański kapitał do powrotu z Chin i innych krajów i produkcji w US, obcina jak może biurokratyczne regulacje dławiące biznes, właśnie dlatego naraża się globalistom. Oni tak ciężko pracowali nad osiągnięciem swoich celów, nie to , aby jakiś zwariowany spadochroniarz broniący idei państwa narodowego im to wszystko teraz zepsuł! Dlatego bolszewicka czujność i przekonanie o wdrażaniu jedynej sprawiedliwej, nowoczesnej i najlepszej wizji nowego świata nie pozwala im tolerować takie próby zawracania kursu historii przez jakiegoś amatora ciemnogrodu.
Mamy pewne podobieństwo do sytuacji polskiej, kiedy jakiekolwiek patriotyczne reformy nawet nieśmiałe próby “polonizacji” sądów, próba przywrócenia prawd historycznych i pozamiatania po zdechłym imperium sowieckim, którego cuchnące aktywa przejęli amerykańscy globaliści (Soros plus) z ich młodszymi braćmi z Berlina i Brukseli powoduje inspirowanie anarchizującej tłuszczy i jej “zeuropeizowanych” liderów poupychanych przez brukselko-berlińskich globalistów w rozmaitych lewackich partyjkach i biznesach aborcyjnych, gender, czy innych sotniach postępu.
Naturalnie, że w związku z powyższym Trump jest w poważnych kłopotach i walczy w ciągłym okrążeniu jednak pod ręką ma też poważne atuty. W ciągu jego prawie 3 letniej kadencji gospodarka ma się naprawdę dobrze mimo, że Trump podejmuje się dość ryzykownych reform na kierunku chińskim, aby liderów chińskiej dyktatury komunistycznej zmusić do proporcjonalnej wymiany, na równych warunkach. Problem w tym, że Trump tu naraża się ważnym rodzinom i korporacjom amerykańskim przez całe dekady czerpiącym ogromne dochody z aktywności na kierunku chińskim. Jednak dla Trumpa najważniejszym tu jest przyszłość amerykańskiej mocarstwowej pozycji, stąd jego prośba do amerykańskich biznesów i korporacji o opuszczenie Chin i przeniesienie produkcji i technologii do US, bądź innych państw. Jak wiemy dotychczasowy oszałamiający roczny wzrost chińskiej gospodarki ulega już spowolnieniu, choć jest ciągle wysoki.
Ciągle atakowany i dekoncentrowany Trump ma się czym pochwalić. W ciągu niespełna 3 lat przybyło ok. 6,5 mln nowych miejsc pracy (w tym 500 tys. w wytwórczości), przeciętnie 161 tys. nowych miejsc pracy miesięcznie w 2019 r! Stopa bezrobocia jest najniższa od 50 lat i wynosi 3,5%, wzrost płac przeciętnie ok. 3%. Giełda; DOW poszedł w górę 15,6% (w tym roku), NASDAQ 24%, S&P500 20,6%. Od początku kadencji Trumpa DOW poszybował 47,1%, NASDAQ 58,7%, S&P500 41,3%. Więc wszyscy powinni bić mu brawo, a jednak pamiętajmy, że co unosi się w górę, będzie również spadać…
Oczywiście nie wszystkie drogi Trumpa wyściełane są różami, szczególnie od kiedy w Kongresie (zatwierdzającym budżet i wydatki) większość zdobyli Demokraci. Wiadomo, że polityka to scena brudnej przepychanki. Kiedy więc Trump chciał więcej pieniędzy na modernizację armii, Demokraci zażądali podobnej podwyżki na swoje postępowe cele. W konsekwencji federalny deficyt budżetowy na rok 2019 osiągnął $984 mld, czyli był aż 26% wyższy od poprzedniego z 2018 r. Co prawda rząd z tytułu ceł uzyskał $71 mld, aż 70% więcej niż w 2018 r. jednak ogromnie wzrosły wydatki na obronność i opiekę medyczną. Wpływy z podatków osiągnęły o 4% więcej (w porównaniu do roku ubiegłego) i wyniosły $3,4 bln (po miejscowemu 3,4 trylion), jednak deficyt skoczył aż 8% do $4,4 bln. Dla ciekawych podam, że podatki od korporacji wynosiły $230 mld (wzrosły o 12%), a podatki od indywidualnych podatników wynosiły $1,7 bln (wzrost o 2%). Zwykle w okresie prosperity deficyt zmniejsza się, ale zaproponowane przez Trumpa cięcia w wydatkach nie znalazły zrozumienia w demokratycznym Kongresie. Trzeba przypomnieć, że Trump dwa lata temu przeprowadził reformę upraszczającą strukturę podatkową, w konsekwencji zmniejszającą podatki o $1,5 bln argumentując, że pobudzi w ten sposób ekonomię, ograniczy bezrobocie i wydatki na pomoc społeczną i zwiększy wpływy właśnie z podatków…
Cały czas Demokraci są w ataku, totalnej opozycji przyświeca idea impeachmentu. Wielki Inkwizytor demokrata z Kalifornii Adam Schiff (ustosunkowany, jego siostra była żoną syna Sorosa) łżąc jak bura suka przy pomocy speaker Nancy Pelosi (demokratka z San Francisco, jedna z najbogatszych kobiet w Kongresie) usiłują uwikłać Trumpa w “mataczenie” i utrudnianie prac kilku komisji kongresowych, które pilnie poszukują materiałów, dowodów obciążających Prezydenta. Pierwszy atak nie wypalił, po dwuletnim poszukiwaniu przez specjalnego prokuratora Muellera dowodów na “Russian collusion”, czyli rzekomą współpracę Trumpa z Putinem przeciwko Hillary Clinton w ostatniej kampanii prezydenckiej, choć to przecież sztab Hillary współpracował z Brytyjczykami i Rosjanami przeciwko Trumpowi (słynne “Steele dossier”).
Wymyślono następne “mataczenie” tym razem zarzuca się Trumpowi, że naciskał nowo wybranego prezydenta Ukrainy Żeleńskiego (podczas rozmowy gratulacyjnej) na wszczęcie antykorupcyjnego postępowania wobec przeciwnika Trumpa w nadchodzących prezydenckich wyborach, literalnie Joe Bidena i jego syna Huntera. W 2014 r. wiceprezydent Joe Biden odpowiadał w administracji Obamy za ukraiński odcinek. Wtedy jego syn Hunter otrzymał lukratywną posadę w ukraińskiej firmie gazowej Burisma Holdings od biznesmena o imieniu Mykola Zlochevsky (były minister zasobów naturalnych). Zatrudnienie Huntera miało dać firmie osłonę przed antykorupcyjnymi podejrzeniami ukraińskiej prokuratury. Każdego miesiąca młody Biden nie mający zielonego pojęcia o ukraińskim gazie otrzymywał od $60,000 do $80,000. Na światło dzienne wyszło nagranie Joe Bidena w którym chwalił się, że kiedy firmie Burisma zagrażał prokurator , Joe zadzwonił do prezydenta Ukrainy i poinformował go, że jeśli w ciągu 6 godzin (klasyczne ultimatum!) nie wyrzuci tego prokuratora to Biden wstrzyma amerykańską pomoc dla Ukrainy w wysokości $1 mld ! Oczywiście naiwny prokurator wylądował na bruku! Właśnie teraz Demokraci próbują wkręcić Trumpa w grzechy Bidena, oskarżając go o wykorzystywanie urzędu do wywierania nacisku na prezydenta Ukrainy, w celu wznowienia śledztwa przeciwko konkurentowi do prezydentury. Trump przed rozmową wiedząc o szalejącej tam korupcji wstrzymał również ok. $400 mln pomocy dla Ukrainy, ale rzekomo Ukraińcy o tym nawet nie wiedzieli.
W Kongresie Demokraci wreszcie zdecydowali się przegłosować rozpoczęcie prac nad impeachmentem (dotąd robili to pół oficjalnie) czego dokonali posiadając większość, bez udziału Republikanów. Trzeba przypomnieć, że cała rozróba zaczęła się od doniesienia 33 letniego “whistleblower” (Eric Ciaramella), zaniepokojonego i oburzonego postępowaniem Trumpa w czasie rozmowy z prezydentem Żeleńskim. Okazuje się, że 33 latek jest stronniczym demokratą i nie miał dostępu do toczącej się rozmowy prezydentów, a jedynie poznał relację, jednego z przysłuchujących się członków National Security Council. Ten sam “donosiciel” jakiś czas temu stracił pracę w NSC przy prezydencie z powodu podejrzenia, że dokonywał nielegalnych przecieków do mediów i obecnie pracuje w centrali CIA. Również okazało się, że wcześniej pracował jako analityk CIA na odcinku ukraińskim dla Bidena i zagożałego przeciwnika Trumpa, byłego szefa CIA (za Obamy) Johna Brennana. Jego informatorem odnośnie rozmowy prezydentów był ppłk Alexander Vindman (kiedy miał 3 lata przybył do US z rodzicami z sowieckiej Ukrainy), dekorowany weteran i członek NSC w Białym Domu, który było nie było doniósł na prezydenta totalnej opozycji. Sprawa może mieć drugie dno, gdyż Vindman wcześniej odbywał rozmowy z politykami z Ukrainy podobno radząc im jak mają postępować z Trumpem. Na każdą próbę krytyki Vindmana Demokraci stają za nim murem wyliczając jego kombatanckie zasługi, co stoi w sprzeczności z ich dotychczasowym stosunkiem do służby wojskowej i braku szacunku do weteranów (np. sprawa gen. Michaela Flynna).
Mając potrzebną większość w izbie niższej (Reprezentantów) Kongresu Demokraci mogą na podstawie nawet mało przekonywujących dowodów przegłosować impeachment Prezydenta i przesłać dalej do Senatu, który mając republikańską większość (do skazania prezydenta potrzebne jest ⅔ Senatu, czyli przynajmniej 67 głosów) może kongresowe artykuły impeachmentu po prostu odrzucić. Więc cała gra Demokratów raczej obliczona jest na obniżenie popularności Trumpa i osłabienie jego wizerunku w nadchodzących prezydenckich wyborach. Przy stałym nagłaśnianiu w posiadanych mainstreamowych mediach rozmaitych oskarżeń, ustawicznym rzucaniu błotem w Trumpa, Demokraci liczą na wywołanie złych skojarzeń i zwiększaniu szans ich kandydata w wyborach prezydenckich.
Aż 93% Demokratów popiera dalsze prace nad impeachmentem, wśród niezależnych wyborców poparcie wynosi 58% i wśród Republikanów ok 10%. Na dziś 46% ankietowanych pozytywnie ocenia prezydenta Trumpa, a 56% negatywnie (Rasmussen Reports), czyli mimo ciągłej negatywnej kampanii nie ma tu większych zmian. Pewien problem jest z kobietami, 56% popiera impeachment, wobec tylko 42% mężczyzn. Trzeba przypomnieć, że już w dniu inauguracji Trumpa 20 stycznia 2016 r. “The New York Times” zamieścił tekst: “The Campaign to impeach President Trump Has Begun”. Do akcji przystąpił establishment imperium aktywizując Demokratów, media, FBI, CIA i republikańskich Never Trumpers, wtedy na scenę wszedł Trump zewsząd otoczony ludźmi czyhającymi na każde jego potknięcie. Nie chcę cytować politycznych prognostyków od procentów, wszak oni byli w błędzie aż do ostatniej godziny przed zwycięstwem Trumpa w 2016 r. Uogólniając, w ogólnokrajowych sondażach Trump przegrywa z wszystkimi liderami demokratów, którzy kandydują na prezydenta, weźmy tylko jednego: Biden 51%, Trump 39%. Jednak jest to ocena na rok przed wyborami i jeszcze wiele może się wydarzyć, coś co może podnieść, lub zniszczyć szanse Trumpa. Ta grupa liderów peletonu u Demokratów (Joe Biden, Elizabeth Warren (słynna Pocahontas, ulubienica Sorosa), Bernie Sanders (komuch, wnuczek Ziemi Beskidzkiej, nawet okazało się, że ma serce, ostatnio miał zawał), czy Kamala Harris, nie będą w stanie zwyciężyć z Trumpem, nie mają charyzmy, czy porywającego tłumy magnetyzmu. Dlatego wśród Demokratów pojawiają się nawet propozycje, aby jednak wystawić sprawdzoną 71 letnią Hillary Clinton, czy nawet miliardera, byłego burmistrza NYC Michaela Bloomberga.
Czy szanse utrzymania prezydentury przez Trumpa rzeczywiście maleją? Tak jak w poprzednich wyborach Hillary Clinton nokautowała Trumpa w krajowych sondażach i rzeczywiście wygrała “popular vote”. Jednak w amerykańskim republikańskim systemie o wyborze prezydenta nie decyduje (jak w demokracji) ogólna ilość głosów w kraju, ale głosowanie stanowych elektorów. Dlatego podobnie jak w ostatnich wyborach, podobnie i 2020 r. trzeba obserwować tak zwane wahające się stany, których elektorzy zdecydowali o zwycięstwie Trumpa. Są to stany: Pennsylvania, Michigan, Florida, North Carolina, Wisconsin and Arizona. Na dzień dzisiejszy 43% wyborców w tych stanach chce impeachmentu Trumpa, ale aż 53% tego sobie nie życzy. Więc na razie Trump jest jeszcze bezpieczny, możemy tak powiedzieć szczególnie jak oglądamy nieprzebrane tłumy entuzjastycznych zwolenników Trumpa na jego wiecach.
Przewodniczący Kongresowego Republikańskiego Komitetu Narodowego Tom Emmer wysłał list do swoich członków w którym ostrzega przed trudną walką wydaną zwolennikom Trumpa przez 3-ch miliarderów i zarazem radykalnych lewaków, którymi są: George Soros, Michael Bloomberg i Tom Steyer (wszyscy są Żydami, ostatni po ojcu, obecnie episcopalian). Ci globalistyczni lewacy zarzucają wyborców setkami milionów dolarów tworząc ostrą anty republikańską propagandę.
W sumie w tej toczącej się na naszych oczach walce wszyscy jesteśmy na ringu, albowiem walka toczy się między totalitarnym socjalistycznym globalizmem przed którym ostrzegał nas już George Orwell, a szansą Narodów na utrzymanie swoich tradycji, kultur, religii i wolności. Prawda jest taka, że ta walka wchodzi w krytyczną fazę, jeśli prześpimy, nie zachowamy się odpowiedzialnie i nie staniemy w obronie naszych ideałów to wkrótce pozostaną nam już tylko walki odwrotowe…
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/swiat/471844-trump-i-pelzajacy-zamach-stanu