Wybory samorządowe na Węgrzech, które odbywały się tego samego dnia co parlamentarne w Polsce, przyniosły zdecydowane zwycięstwo Fideszowi, choć nie obyło się bez strat, z których najboleśniejszą była utrata władzy w stolicy.
Obecne wybory różniły się od poprzednich, ponieważ tym razem cała antyfideszowa opozycja (od lewa do prawa) zjednoczyła się w jednym wspólnym froncie przeciw partii Viktora Orbána. Takie porozumienie zawarły dwie formacje postkomunistyczne: Węgierska Partia Socjalistyczna i Koalicja Demokratyczna (byłego premiera Ferenca Gyurcsánya), a także partia Zielonych LMP (Polityka Może Być Inna), liberalny Ruch Momentum oraz nacjonalistyczny Jobbik.
Wejście Jobbiku do lewicowo-liberalnej koalicji przekreśliło w oczach „salonu” dotychczasowe grzechy tego ugrupowania. Kandydujący na burmistrza Budapesztu Gergely Karácsony, który jeszcze rok temu mówił, że Jobbik prezentuje „totalny nazizm” i wykluczał jakąkolwiek formę współpracy z tą partią, teraz publicznie bronił antysemickich wypowiedzi Mártona Gyöngyösiego z 2012 roku. Doszło więc wczoraj do paradoksalnej sytuacji, że osiem stanowisk burmistrzów nacjonaliści z Jobbiku zdobyli dzięki poparciu liberałów, zielonych, postkomunistów i nowej lewicy.
Przejdźmy jednak do wyników. Węgry podzielone są na 19 komitatów (odpowiedniki województw) oraz 23 miasta na prawach komitatów. Szczególny status posiada Budapeszt, który ma rangę równą komitatowi.
Otóż we wszystkich 19 komitatach wygrał Fidesz (w zeszłych wyborach zwyciężył w 16). W tamtejszych sejmikach zdobył 244 mandaty, podczas gdy cała zjednoczona opozycja tylko 137. W ostatnich wyborach głosowało tam na Fidesz 58,44 proc. mieszkańców, teraz natomiast aż 64,05 proc., czyli niemal dwie trzecie elektoratu.
Porażkę ponieśli natomiast rządzący w Budapeszcie. W stołecznym zgromadzeniu Fidesz będzie miał 15 mandatów, a zjednoczona opozycja – 18. Spośród 23 dzielnic w mieście partia Viktora Orbána wygrała w dziewięciu, zaś jej przeciwnicy w 14. Władzę stracił dotychczasowy burmistrz István Tarlós, a jego miejsce zajął Gergely Karácsony.
Wśród 23 miast na prawach komitatów również zwyciężył Fidesz, choć już nie tak wyraźnie. Wygrał w 13 ośrodkach (m.in. Debreczyn, Győr, Sopron, Szolnok), zaś zjednoczona opozycja w 10 (m.in. Eger, Pecz, Miszkolc, Tatabánya).
Gdyby przełożyć wyniki wyborów samorządowych na parlamentarne, to Fidesz zachowałby większość konstytucyjną. Nie wiadomo jednak, czy podczas wyborów parlamentarnych doszłoby do powstania wspólnego frontu wszystkich przeciw Orbánowi. Już teraz wielu socjalistów narzekało, że musi głosować na rasistów i antysemitów. Także nacjonaliści żalili się, że mają poczucia komfortu, oddając głos na ludzi Sorosa i zwolenników LGBT.
Wizerunkowym problemem dla rządzących jest natomiast utrata władzy w Budapeszcie oraz niektórych znaczących miastach, takich jak np. Miskolc. Najwięcej przeciwników ma bowiem Fidesz wśród wielkomiejskiej inteligencji, zaś największym poparciem cieszy się na prowincji. Pod tym względem sytuacja partii Viktora Orbána przypomina sytuację PiS-u w Polsce. Można więc powiedzieć, że mamy „Budapeszt w Warszawie”. Choć może po wczorajszym dniu należałoby powiedzieć „Warszawę w Budapeszcie”.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/swiat/468278-partia-orbana-wygrywa-wybory-ale-traci-wladze-w-budapeszcie