Swego czasu przeprowadziłem wywiad z Markiem Cichockim, który opowiedział mi o swoich spostrzeżeniach na temat niemieckiej polityki historycznej:
Istnieje w Niemczech dużo instytucji, które pokazują nazistowską przeszłość i zbrodnie hitlerowskie. Są to jednak ekspozycje pozbawione kontekstu historycznego, wyprane z emocji, wręcz ascetyczne. Historia zostaje sprowadzona w nich do statystyki i suchych encyklopedycznych informacji. Oglądając je, trudno wyobrazić sobie, że ta nazistowska przeszłość jest częścią wspólnego niemieckiego losu. Staje się ona odrębnym od narodu wydarzeniem z historii, który oglądamy z zimnym obiektywizmem, nie wchodząc emocjonalnie w te historie. Stąd właśnie bierze się wizja nazizmu bez Niemiec. Wizja narodowego socjalizmu, która abstrahuje od niemieckiej historii, kultury, polityki. (…) Inaczej wygląda natomiast opowieść o wypędzonych. Tu w grę wchodzi nie kategoria Vaterland, czyli wielkiej ojczyzny, ale Heimat – małej ojczyzny, utraconej ojczyzny na wschodzie. Tu jest miejsce na wzruszenia, emocje, sentymentalizm. Tu jest pełne utożsamienie się z niemieckim losem.
Nie ma więc w Niemczech zaprzeczania zbrodni, ale gdy mowa o ofiarach (oczywiście ofiarach nazizmu) z innych narodów, dominują mapy, tabelki, wykresy, dane statystyczne, natomiast dramatyczne „humanstories” pojawiają się przy takich opowieściach, jak np. bombardowanie Drezna czy zatopienie „Wilhelma Gustloffa”. Wtedy jest miejsce na skurcz w gardle.
Przypomniałem sobie te spostrzeżenia Marka Cichockiego, gdy niedawno w Berlinie, niedaleko Bramy Brandenburskiej i budynku Bundestagu, oglądałem Pomnik Ofiar Holokaustu, złożony z 2711 kamiennych brył w kształcie sześcianów rozrzuconych na obszarze wielkości czterech boisk piłkarskich. Przypomina on raczej abstrakcyjną kompozycję figur geometrycznych niż odwołuje się do konkretnego cierpienia realnych osób. Upamiętnione tu ofiary nie mają twarzy, imienia ani nazwiska. Nie ma w nich nic człowieczego, nic ludzkiego.
Nieopodal tego miejsca, przy Placu Paryskim, Instytut im. Witolda Pileckiego otworzył niedawno swą berlińską filię – pierwszą placówkę polskiej dyplomacji historycznej na świecie. Towarzyszyło temu otwarcie czasowej (mającej potrwać pół roku) multimedialnej wystawy poświęconej rotmistrzowi Pileckiemu. Na ekspozycji znalazło się wiele archiwalnych zdjęć pokazujących niemieckie mordy na Polakach podczas II wojny światowej. Od odwiedzających tę wystawę młodych Niemców dowiedziałem się, że po raz pierwszy w życiu zobaczyli, że ich przodkowie dokonywali tak okrutnych zbrodni na Polakach. Po raz pierwszy zostali skonfrontowani nie z liczbami, lecz z obrazami, nie z cyframi, lecz z twarzami, nie z danymi statystycznymi, lecz z dramatami konkretnych ludzi.
To zmienia optykę. I to bardzo.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/swiat/466825-niemiecka-polityka-historycznaofiary-jako-dane-statystyczne
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.