My, jako lekarze, musimy uzyskać jakąś ochronę, inaczej będę musiała zrezygnować z praktyki medycznej, podobnie wielu moich kolegów. Moi koledzy już mówią, że nie będą prowadzić praktyki medycznej, jeżeli będziemy zmuszani do zabijania naszych pacjentów
— powiedziała w rozmowie z portalem wPolityce.pl dr Anne McCloskey z Irlandii Północnej, lekarz internista, polityk i obrońca życia, jedna z sygnatariuszy listu do sekretarza stanu sprzeciwiającego się liberalizacji prawa aborcyjnego w tym kraju.
CZYTAJ RÓWNIEŻ: Irlandzka służba zdrowia walczy z nowym prawem aborcyjnym. Lekarzom, położnym i pielęgniarkom odmówiono prawa do klauzuli sumienia
wPolityce.pl: Ponad 800 pracowników służby zdrowia w Irlandii Północnej napisało do sekretarza stanu, sprzeciwiając się narzucaniu radykalnego, nowego prawa aborcyjnego. Jak ocenia Pani szanse na odejście od liberalizacji aborcyjnej legislacji? Czy jest jakakolwiek szansa na to, aby powstrzymać wejście w życie nowego prawa?
Anne McCloskey: Jak zapewne pani wie, Irlandczycy przez wiele, wiele lat odrzucali opcję aborcji i aż do zeszłego roku w całej Irlandii aborcja była niedostępna, z dwoma wyjątkami: ratowania życia matki i w rzadkich przypadkach, kiedy była pewność, że dziecko nie ma szans na przeżycie. Ale teraz, po zmianie prawa, aborcja dostępna jest w zasadzie z każdego powodu do 12 tygodnia życia dziecka, a Irlandia Północna, która pozostaje obecnie pod rządami brytyjskimi, ma prawdziwy etos obrony życia i zdecydowana większość Irlandczyków wypowiedziała się w sondażach, że chcą zachowania starego prawa, niedopuszczającego aborcji. Tymczasem nasz rząd w 2016 roku przegłosował, jeszcze zanim upadł rząd, aby zachować dotychczasowe prawa chroniące matki i dzieci. I znowu w rzadkich przypadkach, gdzie zagrożone jest życie matki aborcja była dozwolona, tzn. to nie traktuje się jako aborcję, ale operację ratującą życie matki.
Wszystko to zmieniło się, ponieważ nie mamy żadnego rządu. Brytyjski rząd, który rządzi obecnie w Irlandii Północnej, wykonując kolonialną obecność w tym kraju, podjął decyzję, bez pozwolenia ludności, o całkowitym zniesieniu prawnej ochrony dziecka nienarodzonego. Mamy zatem obecnie najbardziej permisywne aborcyjne regulacje w Europie, niedające najmniejszej prawnej ochrony. Irlandczycy są tym naprawdę zmartwieni.
Jak pani wie, ja również jestem lekarzem i kiedy rozmawiam z kobietami przy nadziei, wiem, że są dwa życia, dwa bijące serca, dwie grupy krwi, dwa różne kody genetyczne i oboje, matka i dziecko, są moimi pacjentami.
Kierowani obawami, co się stanie w październiku, jeżeli rząd tego nie powstrzyma, pracownicy służby zdrowia podpisali list, w którym domagają się ochrony dzieci, ponieważ w swoich sumieniach nie są w stanie zaakceptować, jak mogliby zakończyć życie jednego ze swoich pacjentów.
Jak to jest możliwe, że nie przeprowadzono konsultacji ze środowiskiem medycznym przed narzuceniem liberalizacji prawa aborcyjnego?
Ponieważ nie przeprowadzono żadnych konsultacji społecznych. Z nikim w Irlandii Północnej. Wszystko rozegrało się w Londynie. Ustawa była omawiana przez 17 minut, podczas gdy debat nad prawem regulującym odłów lisów trwała 700 godzin. To było wbrew parlamentarnym procedurom, przepchnięte zanim upadł rząd, później zaś nie było żadnych konsultacji z Irlandczykami na Północy, od których się oczekuje teraz aby np. przepisywali pigułki aborcyjne, czy otoczyli opieką kobietę dotkniętą syndromem poaborcyjnym. Nie było absolutnie żadnych konsultacji. Ale to samo stało się w południowej części Irlandii, gdzie zdecydowana większość lekarzy opowiada się za życiem – wydaje mi się, że zaledwie 17 proc. tamtejszych lekarzy godzi się wypisywać recepty na pigułki aborcyjne. Nie zapytano o to również położnych, czyli osoby, od których oczekuje się, że będą świadczyły tego typu usługi.
Przez trzydzieści lat pracowałam jako internista i wolałabym iść do więzienia niż wypisać receptę na pigułkę aborcyjną. Podobnie wielu moich kolegów.
Dlaczego w Irlandii Północnej lekarze, położne i pielęgniarki nie mają prawa do sprzeciwu sumienia?
Nie wiemy. Nikt nigdy z nami na ten temat nie rozmawiał, na którymkolwiek z poziomów. Nie do końca wiemy, jak to będzie działać. Przypuszczalnie będą jakieś rekomendacje, ale nie będą one miały mocy prawnej. W tym parlamencie bojownicy lobby aborcyjnego irlandzkiego parlamentu, chcą, aby Irlandia Północna była takim przykładem – oni chcą tej zmiany prawa, chcą się pozbyć ustawy, która mówi, że aborcja musi zostać zgłoszona i musi być zgoda dwóch lekarzy na jej przeprowadzenie. Nawet jeżeli będzie się praktykować aborcję na życzenie, są te sankcje prawne, które chronią te kobiety, które padają ofiarą nadużyć, które są ofiarami handlu ludźmi, bądź zostały zgwałcone i są zmuszane do aborcji. Przynajmniej mają one szansę opowiedzieć swoją historię i otrzymać pomoc. Teraz te wszystkie sankcje zostaną zniesione, podobnie jak i ochrona tak dla dziecka, jak i dla matki. Oni twierdzą, że znoszą je ze względu na to, że kobieta za dokonanie aborcji idzie do więzienia, tymczasem do takiej sytuacji nigdy nie doszło. Nie kryminalizujemy kobiet, które dokonują trudnych wyborów, ale to prawo jest potrzebne, aby chronić matki i ich niewinne dzieci. Wbrew temu, co twierdzą feministki, nowe prawo wcale nie służy ochronie kobiety, ale służy ochronie oprawców kobiet i tych, którzy wykorzystują je dla pieniędzy.
Łatwiej będzie pozbyć się dziecka.
Tak. I nie będzie to nielegalne. Jeżeli zmuszę kogoś do dokonania aborcji w domu, albo w niezarejestrowanej klinice, nie będzie to przestępstwem. Nie wiemy, jaką formę to przyjmie, ale dekryminalizacja pod hasłami, że kobieta nie będzie skazywana, pozwoli ujść bezkarnie jej oprawcom. Uważam, że to bardzo złe prawo.
Poza tym większość z nas, w Irlandii, ma bardzo silny instynkt opiekuńczy. Bardzo silna jest też wśród nas chrześcijańska wiara, zakorzeniona od stuleci. Osobiście bardzo mocno modlę się o to, aby rząd powrócił do władzy i utrącił tę ustawę. Poza tym zdaję sobie sprawę, że pozamykane aborcyjne kliniki zostaną ponownie otwarte i tam trafiać będą wykorzystywane i zgwałcone kobiety. Tymczasem nie cofnie faktu gwałtu, jeżeli kobieta zabije niewinne dziecko. Dziecko nie jest agresorem. Z badań wynika, że kobieta po gwałcie, która zdecyduje się urodzić dziecko, szybciej dochodzi do siebie niż ta, która dokona aborcji.
W mojej ocenie zamiast liberalizować prawo aborcyjne powinniśmy w pierwszym rzędzie ukrócić akty przemocy wobec kobiet. Zamiast zabijać dzieci będące rezultatem dokonywanych na kobietach gwałtów, ale powstrzymać mężczyzn przed gwałceniem kobiet, powstrzymać mężczyzn przed wykorzystywaniem kobiet, traktowaniem ich jak przedmioty. To trudny temat, ale niewinne dziecko nigdy nie może być kozłem ofiarnym.
To rzeczywiście bardzo ciekawe, jako że brytyjski rząd wcale nie jest skłonny tak znowu ścigać tych mężczyzn, którzy gwałcą czy wykorzystują kobiety. Z doświadczeń wielu Brytyjek wynika, że w Wielkiej Brytanii, jeżeli kobieta zostanie zgwałcona i pójdzie na policję, ma niewielkie szanse na to, że jej oprawca zostanie schwytany i ukarany. Tymczasem tak chętnie karzą za to dzieci.
Całkowicie się z panią zgadzam. Tym bardziej, że Irlandia Północna wypracowała bardzo skuteczny system pomocy kobietom po gwałtach. Wsparcia im udzielają specjalnie powołane do tego centra kryzysowe, czynne całą dobę siedem dni w tygodniu, które są w stanie zabezpieczyć materiał dowodowy i pomóc w przejść sądowe procedury. Nikt ich nie rekomenduje. Gwałt to potworne przestępstwo dokonane na kobiecie, ale poszkodowanym wmawia się, że aborcja jest jedynym rozwiązaniem – mamy badania to potwierdzające. Tymczasem aborcja do kolejna zbrodnia.
Nikt nie zajmuje się również hiperseksualizacją młodych ludzi, a przecież istnieje powiązanie między wczesnym rozpoczęciem życia płciowego i antykoncepcją a odsetkiem aborcji. Są na to dowody. Zamiast mówić młodzieży o aborcji, powinniśmy uczyć ją podejmowania odpowiedzialności za poczęte życie i za swoje życie seksualne. Powinni być świadomi konsekwencji pożycia seksualnego, że kończy się ciążą.
Pracowałam na oddziale intensywnej terapii. Mieliśmy tam dzieci w wieku 24, 45, 26 tygodni. To są istoty ludzkie. One też czują ból. Mówienie, że nie są ludźmi to nonsens, podobnie jak mówienie przez kobietę przy nadziei, że „to moje ciało”. Owszem jej ciało jest jej, ale jego zawartość to już zupełnie inne życie.
Kiedy obserwuję sytuację w Irlandii Północnej, odnoszę wrażenie, że istnieje coś w rodzaju spisku, aby nie przywracać rządu po to, żeby przepchnąć aborcyjną agendę.
Bardzo wielu ludziom w Republice Irlandii wciskano różnego rodzaju kłamstwa, próbowano nimi manipulować, w czym dużą rolę odgrywały internet i media. Przekonywano ich, żeby w referendum głosowali za liberalizacją prawa aborcyjnego. Jednocześnie na wszelkie możliwe sposoby blokowano przesłania pro-life. Z dokładnie tym samym mamy do czynienia w Irlandii Północnej. Jestem członkiem partii politycznej Aontú, która jest pro life. Dzisiaj byłam na spotkaniu organizacyjnym wielkiego marszu, który odbędzie się w Belfaście 13 października, w którym udział wezmą katolicy, protestanci, unioniści, nacjonaliści z północy, wschodu i zachodu – wszyscy oni zgromadzą się w Belfaście i powiedzą „NIE” w naszym imieniu.
Politycy narobili bałaganu. Sinn Fein, partia republikańska, której byłam członkiem przez wiele, wiele lat nie wróci do parlamentu, dopóki ta ustawa nie wejdzie w życie, ale sądzę, że ludzie pokażą im, co o tym wszystkim myślą.
Każdy lekarz, który przepisze kobiecie pigułkę aborcyjną, otrzymuje 350 euro, ale matka, która zdecyduje się urodzić swoje dziecko tych 350 euro nie dostanie. Nie ma przewidzianego żadnego wsparcia dla matek, a jedynie wsparcie dla aborcji, co jest naprawdę smutne.
Co pracownicy medyczni zamierzają zrobić, jakie kroki podjąć, jeżeli nie zostanie im zagwarantowana prawnie możliwość powoływania się na klauzulę sumienia?
Niektórzy z nas będą musieli iść do więzienia. My, jako lekarze, musimy uzyskać jakąś ochronę, inaczej będę musiała zrezygnować z praktyki medycznej, podobnie wielu moich kolegów. Moi koledzy już mówią, że nie będą prowadzić praktyki medycznej, jeżeli będziemy zmuszani do zabijania naszych pacjentów. Uważam, że powinniśmy się organizować i twardo postawić sprawę: Nie będziemy tego robić.
Dziękuję za rozmowę.
Rozmawiała Anna Wiejak
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/swiat/466381-nasz-wywiad-dr-mccloskey-nie-zmusza-nas-do-zabijania-ludzi