Policja w Hongkongu użyła gazu łzawiącego i armatek wodnych przeciwko protestującym, którzy blokowali drogi, rzucali koktajle Mołotowa i podpalali barykady. Doszło również do bijatyk pomiędzy demonstrantami a grupą niezidentyfikowanych mężczyzn.
Dziesiątki tysięcy osób wyszły na ulice, lekceważąc wydany przez władze zakaz demonstracji. 15. z rzędu niedziela prodemokratycznych protestów w Hongkongu przyniosła kolejne brutalne starcia z policją.
W kilku miejscach w centrum miasta radykalni demonstranci podpalali ustawione przez siebie barykady, kosze na śmieci i inne przedmioty. W stronę budynków rządowych w dzielnicy Admiralty rzucano fragmenty kostek chodnikowych i koktajle Mołotowa. Jeden z nich trafił w policyjny wóz z armatkami wodnymi do rozganiania demonstracji; ogień został szybko ugaszony.
Koktajle Mołotowa rzucano również w stronę policjantów, ale nikt nie został ranny - relacjonuje publiczna stacja RTHK. Policja odpowiedziała granatami z gazem łzawiącym.
Na wzgórzu Fortress Hill i w okolicy North Point na wyspie Hongkong rozgorzały bijatyki pomiędzy demonstrantami a grupą niezidentyfikowanych mężczyzn w średnim wieku, uzbrojonych w składane krzesła, rury i inne rodzaje broni. Mężczyźni atakowali m.in. relacjonujących te zajścia reporterów. Fotograf dziennika „South China Morning Post” został uderzony w twarz - podała ta gazeta. Ucierpiało również kilku innych dziennikarzy.
Służby medyczne poinformowały wieczorem, że w niedzielnych starciach obrażenia odniosło osiem osób, z czego trzy są w ciężkim stanie. Władze Hongkongu stanowczo potępiły - jak to ujęto - „brutalne działania protestujących”; w komunikacie przypomniano, że policja nie wydała zgody na demonstrację.
Protesty, trwające niemal bez przerwy od trzech miesięcy, zaczęły się od sprzeciwu wobec zgłoszonego przez władze projektu zmian prawa, który miał umożliwić m.in. ekstradycję podejrzanych do Chin kontynentalnych. Powodem tego sprzeciwu jest brak zaufania do chińskiego wymiaru sprawiedliwości oraz poczucie, że rząd centralny stopniowo ogranicza autonomię regionu.
Szefowa administracji Hongkongu Carrie Lam obiecała niedawno, że wycofa kontrowersyjny projekt, ale nie przychyliła się do żadnego z czterech pozostałych postulatów protestujących. Żądają oni powołania niezależnej komisji do zbadania działań rządu i rzekomych przypadków nadużycia siły przez policję, nienazywania demonstracji „zamieszkami”, uwolnienia wszystkich zatrzymanych demonstrantów oraz demokratycznych wyborów władz regionu.
PAP/mall
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/swiat/463966-kolejne-starcia-w-hongkongu-policja-uzyla-gazu-lzawiacego