Sinn Fein nie chce sformowania rządu, ponieważ chce wprowadzenia aborcji, tzw. małżeństw osób homoseksualnych i innych rzeczy
— powiedziała w rozmowie z wPolityce.pl irlandzka działaczka społeczna, była eurodeputowana (Niepodległość i Demokracja) Kathy Sinnott.
CZYTAJ WIĘCEJ: Ideologia gender obowiązkowym przedmiotem w brytyjskich szkołach. Sprzeciwiających się katolików zamierzają przymusić
wPolityce.pl: W Wielkiej Brytanii od 2020 roku dzieci będą się obowiązkowo uczyły ideologii gender. Czy to samo czeka irlandzkie szkoły?
Kathy Sinnott: Irlandia Północna ma coś takiego, jak rząd podziału władzy (power sharing government), w którym partie polityczne w Irandii Północnej zebrały się aby uzgodnić prawo. Ponieważ wszystkie rozmowy od jakiegoś roku upadają, są oni rządzeni bezpośrednio z Anglii. Kiedy Irlandia w południowej jej części głosowała za aborcją, lider Sinn Fein na południu i lider Sinn Fein na północy obiecali, że północ będzie następna. Oni i inne proaborcyjne grupy wywierały nacisk na parlament brytyjski, aby wprowadzić aborcję, tzw. małżeństwa osób homoseksualnych i inne rzeczy w Irlandii Północnej, ponieważ w Irlandii Północnej nie ma realnego rządu. Najgorsze w tym wszystkim jest to, że Sinn Fein kreuje się zarówno w północnej, jak i południowej części Irlandii na partię katolicką, podczas gdy w rzeczywistości jest marksistowska. Co więcej, twierdzi, że jest przeciwniczką rządów brytyjskich, podczas gdy w kwestii aborcji i tzw. małżeństw osób homoseksualnych pilnuje, żeby nie było żadnych rządów w Irlandii Północnej, aby mogły one być wprowadzone przez Anglię.
W Irlandii Północnej zwalczają to, jak mogą. Największe ugrupowanie, DUP (Democratic Unionist Party), skupiające w sobie wielu katolików sprzeciwia się tej ustawie. Wzięła ona udział w sobotnim marszu dla życia, wyrażając swoją troskę o to, żeby je ochronić. Wystosowali oni kilka petycji w tej sprawie do Teresy May z około 20 tysiącami podpisów, aby powstrzymać wejście w życie tego prawa.
W tej chwili jedynym sposobem na powstrzymanie wdrażania tego prawa jest, aby rząd Irlandii Północnej dokonał reformy i wprowadził nowe prawo, ale Sinn Fein nie chce sformowania rządu, ponieważ chce wprowadzenia aborcji i tzw. małżeństw osób homoseksualnych.
Czyli rozumiem, że te obowiązkowe zajęcia z gender, jakie zostaną wprowadzone do brytyjskich szkół będą obowiązkowe również w Irlandii Północnej?
Wszystko na to wskazuje, ale nie jest to do końca jasne. Niemniej wygląda na to, że znajduje się to w pakiecie ustaw.
Czy na tych zajęciach z gender znajdzie się również proaborcyjna propaganda?
Dokładnie tak. W Irlandii Południowej, w porządku dziennym parlamentu mamy ustawę wprowadzającą zajęcia z gender, ale nie normatywne, zawierające również aborcję i każde dziecko ma zostać objęte tym programem, nawet jeżeli uczęszcza do szkoły katolickiej. Takie prawo usiłują teraz przeforsować na południu i wydaje nam się, że analogiczne zmiany będą chcieli przeforsować również na północy, ale nie mam co do tego absolutnej pewności.
Zaniepokojeni rodzice zapowiadają protesty. Czy sądzi Pani, że będą one skuteczne, w szczególności biorąc pod uwagę obecną sytuację polityczną?
Potrzebujemy cudu. Potrzebujemy, aby partie polityczne Irlandii Północnej, czyli DUP, Sinn Fein i SDLP zgodziły się wejść do rządu. A przynajmniej te dwie największe: Sinn Fein i DUP, jeżeli wejdą one do rządu przed 26 października, mogą w głosowaniu odrzucić narzucaną przez Brytyjczyków ustawę. Jednakże Sinn Fein przez ostatnie dwa lata odmawia wejścia do rządu. Ja już dwa lata temu byłam przekonana, że tak postępują, ponieważ chcą, żeby Wielka Brytania wprowadziła tzw. małżeństwa homoseksualne i aborcję, ponieważ zdawali sobie sprawę z tego, że rząd Irlandii Północnej nigdy się na to nie zgodzi.
Sprawa z przymuszaniem dzieci w Wielkiej Brytanii do uczenia się gender stanowi ostrzeżenie dla innych krajów, jak chociażby dla Polski. Co Polacy powinni zrobić, aby ustrzec się przed wprowadzaniem do szkół ideologii gender, a co Brytyjczycy zaniedbali?
Przede wszystkim rodzice powinni zadbać o swoje prawa, a często tego nie czynią. Ponadto powinni wzmocnić władzę rad rodziców i zadbać, aby ta władza była chroniona ustawowo we wszystkich szkołach, nie tylko w katolickich. Aby to oni decydowali czego i jak będzie się uczyć w placówkach oświatowych odnośnie do związków i seksualności.
To, co dzieje się teraz w tym nowym, bardzo agresywnym, pornograficznym typie edukacji to, że rodzice nie mają prawa głosu. I co Polacy powinni zrobić, to dopilnować, żeby rady rodziców kontrolowały szkoły, determinowały to, czego uczą. Jeżeli tego nie zrobicie, stracicie swoje kolejne pokolenie.
W Wielkiej Brytanii zajęcia z gender będą obowiązkowe również w szkołach katolickich?
Tak. Szkolne rady rodziców nie powstrzymają już programu nauczania, a na pewno nie w tym roku. W Birmingham 800 uczniów zostało zabranych ze szkół przez swoich rodziców, którzy nie zgodzili się na udział dzieci w tego typu zajęciach. W tych szkołach, z których dzieci zostały zwyczajnie zabrane musieli zawiesić ten program nauczania. Nie podali oficjalnie, że nie będą tego nauczać, ale tego nie robią. Myślę, że to dobra lekcja dla wszystkich. Jeżeli rodzic mówi „nie”, to niech od razu zabierze dziecko ze szkoły i szkoła nie będzie wtedy miała nic do powiedzenia.
W Irlandii Północnej rodzice nadal mogą nie zgodzić się na udział dziecka w zajęciach genderowych, a nowe prawo jeszcze nie weszło. Niemniej potrzebujemy jasnego stanowiska biskupów. Niech powiedzą: „Nie będziecie tego uczyć w naszych szkołach”. Gdyby to uczynili dwie trzecie, jeśli nie trzy czwarte szkół by się oparło i rząd nic by z tym nie mógł zrobić. Niestety biskupi nie zdecydowali się na to. Obecnie linia obrony opiera się na rodzicach. Rodzice muszą powiedzieć: „Nie. Nie pozwolimy uczyć tego naszych dzieci”.
Dziękuję za rozmowę.
Rozmawiała Anna Wiejak
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/swiat/463699-nasz-wywiad-irlandzka-dzialaczka-narzuca-nam-lekcje-gender