Jeśli kogoś dziwi sojusz „antysystemowego” ruchu Kukiz ’15 z samą kwintesencją „systemu”, czyli z PSL, powinien spojrzeć na Włochy. Tam dzieją się rzeczy jeszcze bardziej zadziwiające.
Na Półwyspie Apenińskim powstaje koalicja rządowa łącząca z jednej strony najbardziej „antysystemową”, „antyestablishmentową” i „antymainstreamową” formację, czyli Ruch Pięciu Gwiazd, z drugiej zaś – Partię Demokratyczną, czyli samo jądro „systemu”, „establishmentu” i „mainstreamu”. Jak do tego doszło?
Wybory parlamentarne, które odbyły się w marcu 2018 roku, wyniosły do władzy dwie partie, które występowały przeciw dotychczasowemu układowi politycznemu: wspomniany już Ruch Pięciu Gwiazd (M5S) na czele z Luigim di Maio (32,66 proc.) oraz prawicową Ligę Północną (17,37 proc.) pod wodzą Matteo Salviniego. Ich liderzy zostali wicepremierami, zaś stanowisko szefa rządu objął bezpartyjny prawnik wysunięty przez M5S – Giuseppe Conte. Obie formacje, choć różni je wiele, nie należą do żadnej z głównych europejskich międzynarodówek: chadeckiej, socjalistycznej czy liberalnej… Na poukładanej przez lata scenie politycznej pojawi się barbarzyńcy…
Od początku między sojusznikami mocno iskrzyło, jednak ostatnio doszło wręcz do otwartego konfliktu. Czarę goryczy z obu stron przelało niedawne głosowanie w sprawie budowy szybkiej kolei TAV mającej połączyć Turyn z Lyonem. „Ligowcy” byli za, „gwiazdorzy” przeciw. W tej sytuacji Matteo Salvini ogłosił, że jego partia wychodzi z koalicji. Niewątpliwie spodziewał się on ogłoszenia przedterminowych wyborów, których życzyło sobie aż 72 proc. ankietowanych Włochów. Liczył również na bezapelacyjne zwycięstwo w tych wyborach, ponieważ wszystkie sondaże pokazują, że jest najpopularniejszym politykiem w kraju, a jego ugrupowanie popiera ponad 40 proc. elektoratu. Przy sprzyjającym rozkładzie głosów mógłby uzyskać nawet samodzielną większość parlamentarną. Gdyby to się nie udało – i tak pozostawali bardziej przewidywalni dla niego prawicowi koalicjanci do wspólnych rządów: Bracia Włoscy lub Forza Italia.
Salvini nie wziął pod uwagę jednego: połączenia wody z ogniem, czyli sojuszu Ruchu Pięciu Gwiazd z centrolewicową Partią Demokratyczną. Nowa koalicja przyjęta została z entuzjazmem przez dominujące media włoskie, z których większość pozostaje lewicowo-liberalna. Najważniejsze było, że udało się osiągnąć główny cel: odsunąć od władzy Salviniego.
Z polskiego punktu widzenia najbardziej zadziwiające jest poparcie, jakie nowej koalicji udzieliła włoska hierarchia kościelna oraz tamtejsze media katolickie. Dla nich Salvini od początku był nie do przyjęcia jako polityk, który rozbija „europejski projekt” oraz sprzeciwia się niekontrolowanemu napływowi imigrantów. Dlatego z nadzieją przyjęły powstanie nowej układanki politycznej, o czym świadczą choćby teksty publikowane w ostatnich dniach na łamach organu prasowego Episkopatu Włoch – dziennika „Avvenire”.
Problem polega jednak, że Ruch Pięciu Gwiazd i Partia Demokratyczna, chociaż dzieli je wiele, mają również wiele wspólnych punktów programowych. Oba ugrupowania wspierają postulaty ideologii gender, dążą do zalegalizowania eutanazji i wspomaganego samobójstwa, opowiadają się za prawem do surogacji (czyli wynajmowania macicy), są za wprowadzeniem karalności za homofobię, czyli jakąkolwiek krytykę homoseksualizmu, nie wykluczają zwiększenia zakresu dopuszczalności aborcji itd. Innymi słowy, jawią się jako wyraźne strony wojny kulturowej, w której występują jednoznacznie przeciw nauczaniu Kościoła. Mimo to ich sojusz cieszy się gorącym poparciem włoskiej hierarchii katolickiej.
I to jest jeszcze bardziej zadziwiające niż koalicja „antysystemowców” z „systemowcami”.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/swiat/462327-byle-nie-salvini-nowa-koalicja-rzadowa-we-wloszech