Niemcy sprowadzą do kraju czwórkę dzieci bojowników Państwa Islamskiego z Syrii. Minister spraw zagranicznych RFN Heiko Maas zapowiedział, że nie jest to jednorazowe przedsięwzięcie.
Chodzi w tym przypadku o dzieci islamistów, którzy wyjechali z Niemiec na wojnę. Jest to pierwszy przypadek, gdy Niemcy udzieliły zgody na przyjazd do kraju przebywającym na północy Syrii dzieciom, których rodzice są podejrzewani o przynależność do IS.
Troje dzieci to sieroty, rodzice czwartego przebywają w kurdyjskim obozie jenieckim. W poniedziałek cała czwórka została przejęta przez niemiecki konwój na granicy Syrii i Iraku.
Będziemy dążyć do tego, by inne dzieci też opuściły Syrię. To są głównie młode osoby. Nie można ich obarczać odpowiedzialnością za czyny rodziców
— powiedział Maas w poniedziałek, ignorując zupełnie atmosferę, w jakiej wzrastały dzieci i tego konsekwencje.
Obecnie w obozach jenieckich na północy Syrii przebywa około 100 dzieci, którzy mają prawo do niemieckiego obywatelstwa, bo przynajmniej jedno z ich rodziców było obywatelem RFN.
W lutym szef niemieckiej dyplomacji wskazywał trudności natury konsularnej, które uniemożliwiają ustalenie tożsamości domniemanych niemieckich bojowników i w związku z tym przyjęcie ich w RFN.
Jest to jednak tylko częściowo zgodne z faktami. Z informacji, do których dotarł berliński dziennik „Tagesspiegel”, wynika, że funkcjonariusze niemieckiego wywiadu (BND) i policjanci z Federalnego Urzędu Kryminalnego (BKA - odpowiednik polskiego CBŚP) pracują na miejscu w Syrii i Iraku, ustalając tożsamość domniemanych obywateli Niemiec i protokołując ich wypowiedzi, które mogłyby zostać użyte podczas procesów karnych. Dotychczas udało się zidentyfikować około 100 dżihadystów z RFN. Wszyscy chcą wrócić do Niemiec i stanąć przed niemieckim sądem.
Część z nich jest dobrze znana niemieckim organom ścigania: za 21 osobami zostały rozesłane w przeszłości listy gończe, z kolei 19 jest zaklasyfikowanych jako niebezpieczni islamiści. Jeden z nich - Martin Lemke, spawacz z Saksonii-Anhaltu, który przeszedł na islam - wyjechał z dwiema żonami na wojnę i został wysokim rangą dowódcą tajnej policji IS i zgodził się nawet zeznawać jako świadek koronny.
Niechęć niemieckich polityków do przyjmowania z powrotem dżihadystów ma dwa główne powody. Po pierwsze, nie zostanie to przychylnie przyjęte przez opinię publiczną. A co ważniejsze, jak pokazują dotychczasowe doświadczenia, mimo odpowiednich przepisów doprowadzenie do procesu i skazania islamskiego bojownika jest bardzo trudne, bo dostępny materiał dowodowy łatwo jest podważyć.
Pozostają jeszcze kwestie bezpieczeństwa wewnętrznego. Problem jest tym bardziej poważny, że stan niemieckiego społeczeństwa jest coraz gorszy – poziom poczucia zagrożenia ze strony muzułmańskich imigrantów jest ogromny, a szpitale psychiatryczne pełne osób, które nie poradziły sobie ze stresem, o czym co jakiś czas nieśmiało wspominają niemieckie media, a co dość szeroko omawia medyczna prasa branżowa.
Od 2012 roku na wojnę do Syrii i Iraku wyjechało z Niemiec około 1050 osób. 340 wróciło, większość z nich jest na wolności.
aw/pap
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/swiat/460117-dzieci-bojownikow-isis-trafia-do-niemiec