Ostatniej nocy zmarł Vincent Lambert. Francuz po wypadku doznał nieodwracalnego uszkodzenia mózgu. Mężczyzna kilka dni temu został odłączony od aparatury podtrzymującej życie.
Vincent Lambert zmarł w szpitalu uniwersyteckim w Reims. Lekarze przestali karmić mężczyznę dziewięć dni wcześniej po długiej batalii sądowej, w której przeciwne zdania prezentowali rodzice i żona Francuza.
Czynności podtrzymujące przy życiu 42-letniego Lamberta zostały przerwane 3 lipca i były wykonaniem wyroku Sądu Kasacyjnego, który przychylił się do opinii lekarzy, twierdzących, że Francuz nie ma szans na odzyskanie przytomności. Za zaprzestaniem zabiegów podtrzymujących go przy życiu występowały także żona Lamberta, którą wspierało sześcioro sióstr i braci mężczyzny.
Przeciwni decyzji sądu byli nadal rodzice Lamberta. Jego matka apelowała w ONZ w Genewie o pomoc, a adwokaci zapowiadali, że oskarżą o „morderstwo z premedytacją” lekarza, który nakaże wstrzymanie czynności utrzymujących Lamberta przy życiu. Zdaniem rodziców ich syn był niepełnosprawny, ale nie umierał.
Dzień przed śmiercią Lamberta tysiące Francuzów zgromadziło się przed kościołem San Suplice w Paryżu by wspólnie modlić się i czuwać w intencji umierającego mężczyzny.
Kard. Robert Sarah, prefekt Kongregacji Kultu Bożego napisał na Twitterze:
W ten smutny dzień modlę się o wieczne spoczywanie duszy Vincenta Lamberta, który umarł jako męczennik, ofiara strasznego szaleństwa ludzi naszych czasów. Modlę się za jego rodzinę, a zwłaszcza za rodziców, tak odważnych, tak godnych. Nie bój się. Bóg patrzy. RS +.
CZYTAJ TEŻ:
ann/AFP/stacja7.pl
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/swiat/454615-vincent-lambert-nie-zyje