Żmudne negocjacje, impas i końcowy rozdział funkcji między kluczowe kraje UE pokazały podziały we Wspólnocie i silny tandem Francja-Niemcy, który odebrał Finom szansę na obsadzenie stanowiska szefa Europejskiego Banku Centralnego – ocenia w środę fińska prasa.
CZYTAJ WIĘCEJ: RELACJA. Ursula von der Leyen oficjalnie kandydatką na szefa Komisji Europejskiej. Merkel: Została nominowana jednogłośnie
Zakończone we wtorek i trwające z przerwami od niedzieli posiedzenie Rady Europejskiej „obnażyło problemy obecnej sytuacji w UE, których nie rozwiąże się czuwaniem w nocy” - skomentował dziennik „Helsingin Sanomat” w korespondencji z Brukseli, dodając, że „po dziesiątkach godzin rozmów przywódcy przyznali, że coś poszło nie tak, a chaos ukazuje trudne do naprawienia problemy”.
Według największego fińskiego dziennika „licząca 28 krajów UE jest tak duża, że teraz jest bardziej podzielona politycznie niż wcześniej”, choć „problemy, które się pojawiły, nie są nowe”.
Wydawana w Helsinkach gazeta przypomina, że przed majowymi wyborami do Parlamentu Europejskiego obawiano się, iż „przyczyną konfliktów będzie obóz skrajnej prawicy”, a teraz widać, że „podstawowe idee współpracy i kompromisu są niweczone” nawet na etapie końcowych rozmów podczas szczytu.
Po impasie w negocjacjach i odrzuceniu głównego kandydata na szefa Komisji Europejskiej, holenderskiego socjaldemokraty Fransa Timmermansa (obecnie wiceszefa KE ds. praworządności), któremu sprzeciwiały się m.in. kraje Grupy Wyszehradzkiej, we wtorek prezydent Francji Emmanuel Macron zaproponował, aby na szczycie zdecydować także o obsadzie stanowiska prezesa Europejskiego Banku Centralnego (wcześniej temat ten nie miał być tematem dyskusji) – odnotowuje dziennik „Iltalehti”.
Popołudniówka przypomina, że priorytetem Francji przez cały czas było nominowanie własnego polityka do kierownictwa EBC, które decyduje o polityce finansowej strefy euro, a następnie „uściśnięcie dłoni” kanclerz Niemiec Angelą Merkel, która w zamian otrzymała od Macrona najwyższe stanowisko szefa KE dla minister obrony Ursuli von der Leyen.
Z punktu widzenia Finlandii istotnym wynikiem szczytu jest nominowanie przez Radę Europejską obecnej dyrektor Międzynarodowego Funduszu Walutowego, Francuzki Christine Lagarde na prezesa Europejskiego Banku Centralnego. Fiński premier, socjaldemokrata Antti Rinne liczył na objęcie tego stanowiska przez rodaka - byłego szefa narodowego Banku Finlandii Erkki Liikanena lub obecnego szefa tej instytucji Olliego Rehna.
Według „Iltalehti” są dwie przyczyny porażki fińskich kandydatur. Pierwsza to taka, że „taktyka (wysuwania) dwóch kandydatów daje obraz albo niekompetencji, albo lekkiej obojętności, skoro nawet fińscy politycy nie umieją zdecydować, którego wybrać”. Drugi powód wynika zaś „z silnej osi Francji i Niemiec oraz nieporozumień wśród krajów członkowskich”.
Rinne przyznał, że wspierał fińskich kandydatów, ale na wybór Lagarde „wpłynęły nie tylko jej umiejętności i fachowość, ale także płeć”. Dodał, że Francuzka „pasuje do zatwierdzonej całości” kandydatów, a fińskie nazwiska nie wpisywały się w ten obraz. Premier, który popierał kandydaturę Timmermansa na szefa KE, jest również zadowolony z porozumienia co do kandydatury von der Leyen na to stanowisko. „Jest rzeczowa, kompetentna, jest ewidentnym przywódcą” - komentował Rinne w fińskich mediach po zakończonych obradach. Dziennik „Ilta-Sanomat” odnotowuje z kolei, że kandydaci na najwyższe stanowiska powinni być znani z wyprzedzeniem, a nie ustalani „w rozmowach gabinetowych”. Według komentatorów „I-S” pominięcie procedury kandydatów wiodących zmniejsza legitymizację demokratyczną ostatecznych nominatów.
Gazeta postrzega jako pozytywny rezultat szczytu UE, że uzgodniony przez przywódców pakiet kandydatów w pewien sposób zgodny jest z zasadami „reprezentacji pod względem politycznym i geograficznym, jak również równowagi płci”.
Na zakończonym we wtorek szczycie w Brukseli zdecydowano ponadto, że szefem Rady Europejskiej ma zostać p.o. premiera Belgii liberał Charles Michel, a szefem unijnej dyplomacji hiszpański socjalista Josep Borrell.
Niemieckie gazety analizują nominację Ursuli von der Leyen na stanowisko szefowej Komisji Europejskiej zarówno w kontekście unijnym, jak i wewnątrzniemieckim. Komentatorzy eksponują jej kompetencje, ale też wskazują na problemy, jakie ta kandydatura powoduje w niemieckiej koalicji rządzącej.
„Der Spiegel” w wydaniu online podkreśla, że merytorycznie von der Leyen jest dobrze przygotowana do objęcia kierownictwa Komisji Europejskiej.
Urodzona w Brukseli polityk jest zapewne jedyną czołową niemiecką osobistością oficjalną, która po francusku i po angielsku potrafi nie tylko wymieniać uprzejmości, ale także pewnie negocjować
— wskazano w artykule.
Jak dodano, ci, którzy szefowej resortu obrony towarzyszyli w ostatnich miesiącach, mogli się przekonać, że o polityce zagranicznej UE mówiła ona obszerniej i bardziej szczegółowo niż o borykających się z problemami projektach zbrojeniowych w kraju.
„Spiegel” ocenia, że von der Leyen porusza się w Unii Europejskiej i w NATO „tak pewnie, jak mało kto w (niemieckim) gabinecie“. Tygodnik zwraca też uwagę, że w ostatnich latach von der Leyen usilnie pracowała nad stworzeniem sobie „sieci zaufanych w kręgach międzynarodowych”. W artykule wyrażono opinię, że czołowe stanowisko w UE „tylko na pozór” jest zaskoczeniem.
Cenię Ursulę von der Leyen jako bardzo sprawną minister i silną osobowość przywódczą
— powiedział o niej sekretarz generalny NATO Jens Stoltenberg i podkreślił, że chce z nią „ściśle współpracować, by pogłębić partnerstwo NATO i Unii Europejskiej.
„Spiegel” pisze, że von der Leyen jest tu właściwą osobą. W UE przeforsowała nasilenie współpracy w dziedzinie obronności i dobrze zaopatrzony fundusz na projekty zbrojeniowe.
Nie uszło to uwadze także francuskiego prezydenta Emmanuela Macrona. Po szczycie UE chwalił on ją jako kobietę „z europejskim DNA”
— podkreślił tygodnik.
„Die Welt” pisze w komentarzu, że gdyby jeszcze kilka dni temu ktoś postawił u brytyjskich bookmacherów na niemiecką minister obrony jako kandydatkę, zapewne wkrótce mógłby sobie pozwolić na długi, luksusowy urlop.
Dziwny świat
— podkreśla dziennik, wskazując, że „akurat ta kobieta, która konsekwentnie ląduje na jednym z ostatnich miejsc, gdy obywatele Niemiec oceniają pracę swoich polityków, może teraz dostać najważniejsze stanowisko w Europie”.
„Die Welt” zwraca też uwagę, że przeciwko kandydaturze von der Leyen nie było sprzeciwu, a tylko jeden kraj wstrzymał się od głosu, i były to właśnie Niemcy.
Kanclerz Angela Merkel była zmuszona wstrzymać się, ponieważ jej partner koalicyjny SPD zgłosił weto do nominacji von der Leyen
— podkreśla dziennik.
„Die Welt” odnotowuje, że socjaldemokraci w Parlamencie Europejskim zapowiadają, iż nie zagłosują za von der Leyen.
„Frankfurter Allgemeine Zeitung” podkreśla, że nominacja von der Leyen powoduje kłopoty w niemieckiej koalicji rządzącej, złożonej z chadecji i SPD. Socjaldemokraci mówią o „klęsce demokratyzacji” w UE. Komisaryczni przewodniczący SPD Malu Dreyer, Manuela Schwesig i Thorsten Schaefer-Guembel wydali oświadczenie, w którym odrzucają nominację von der Leyen, argumentując, że minister w ogóle nie była przedtem brana pod uwagę, więc to, że ma teraz objąć stanowisko szefowej KE „nie może być przekonywujące”. Uważają, że powierzenie jej tego stanowiska „doprowadziłoby ad absurdum próbę demokratyzacji Unii Europejskiej”.
Potrzebujemy politycznej konkurencji między partiami w Europie, a nie między krajami członkowskimi
— dodali.
Wskazali też na porozumienie koalicyjne, w którym chadecja i SPD opowiedziały się „za Europą demokracji, ze wzmocnionym Parlamentem Europejskim” oraz podkreśliły, że pragną „Europy bliższej obywateli i bardziej transparentnej”.
Były szef SPD Sigmar Gabriel w wypowiedzi dla „Spiegla” uznał nominację von der Leyen za „bezprzykładny akt politycznego szachrajstwa”. Wstrzymanie się przez kanclerz Merkel od głosu w sprawie tej nominacji nazwał „bzdurą”.
Jeśli Merkel nominuje von der Leyen bez decyzji gabinetu, to jest to wyraźnym naruszeniem reguł rządu federalnego – i powód do opuszczenia tego rządu
— powiedział Gabriel.
W podobnym tonie wypowiedział się szef bawarskiej CSU Markus Soeder, którego kandydat Manfred Weber wycofał się z rywalizacji o stanowisko szefa KE, choć był kandydatem wiodącym Europejskiej Partii Ludowej. Zdaniem Soedera zgodnie z zasadami demokracji stanowisko to należało się Weberowi.
Przykro, że demokracja przegrała, a wygrały kulisy
— powiedział.
Niemniej jednak CSU poprze kandydaturę von der Leyen.
Oczywiście jest dobrze dla Niemiec, że po raz pierwszy od dziesięcioleci znów obsadzamy stanowisko przewodniczącego KE. Kierując się poczuciem odpowiedzialności za kraj akceptujemy tę decyzję. Ale nie możemy dziś wiwatować. To jest punkt dla Niemiec, ale porażka dla Europy
— oświadczył.
„Sueddeutsche Zeitung” nazywa von der Leyen „kompromisową kandydatką” i odnotowuje, że SPD sprzeciwiła się tej kandydaturze, uzasadniając to przywiązaniem do systemu kandydatów wiodących.
Gazeta zwraca uwagę, że o powierzeniu von der Leyen stanowiska szefowej KE w poniedziałek mówił prezydent Francji Emmanuel Macron. „SZ” dodaje, że Paryż już wcześniej promował mówiącą perfekcyjnie po francusku niemiecką minister obrony, „żeby pokazać, iż weto Macrona wobec Webera nie jest postawą antyniemiecką”.
Nominacja niemieckiej minister obrony Ursuli von der Leyen na stanowisko szefa Komisji Europejskiej to chytra gra Angeli Merkel. Kanclerz Niemiec będzie mieć bowiem w UE swojego zaufanego człowieka
— pisze w środę szwedzki dziennik „Dagens Nyheter”.
Gazeta zastanawia się, czy to nie było celowe działanie ze strony Angeli Merkel, która w poniedziałek uzgodniła m.in. z prezydentem Francji Emmanuelem Macronem kandydaturę holenderskiego socjaldemokraty Fransa Timmermansa, a dzień później zaproponowała jedną ze swoich najbliższych współpracowniczek.
Jeśli Ursula von der Leyen zostanie zaakceptowana przez europarlament, będzie szefem dla 33 tys. urzędników przygotowujących ustawy dotyczące 500 mln ludzi w 28 krajach
— pisze „Dagens Nyheter”, podkreślając, że to „niezła” władza dla Niemiec.
Dziennik przypomina, że von der Leyen musi zostać zatwierdzona przez PE, a ten proces może być trudny. Minister obrony Niemiec nie była wcześniej wskazywana jako tzw. kandydat wiodący i w przeciwieństwie do Timmermansa nie brała udziału w kampanii na to stanowisko. Ponadto kandydaturą Niemki rozczarowani są socjaliści.
Szwedzki socjaldemokratyczny rząd popierał wcześniej na najważniejsze stanowisko w UE Timmermansa.
Oczywiście wolelibyśmy, aby szefem KE został socjaldemokrata, ale nominacja Ursuli von der Leyen to kompromis między grupami politycznymi oraz częściami Europy, dający balans między mężczyznami a kobietami na czterech najważniejszych stanowiskach w UE
— oświadczył szwedzki minister ds. UE Hans Dahlgren.
Większość czeskich gazet w relacjach ze szczytu Rady Europejskiej zwraca uwagę, że na przewodniczącą Komisji Europejskiej nominowana została kobieta. Podkreślają, że na Ursulę von der Leyen zgodzili się premierzy państw Grupy Wyszehradzkiej (V4).
Dziennik „Hospodarzske Noviny” przypomina, że to kraje V4 zdecydowanie odrzuciły plan, by nowym szefem KE został kandydat socjalistów Frans Timmermans. „HN” zacytowały premiera Czech Andreja Babisza, który powiedział, że „potrzebujemy człowieka, który będzie miał tę zdolność, że w ramach europejskiego projektu będzie zdolny uwzględniać interesy wszystkich państw członkowskich, o to nam przede wszystkim chodzi”.
Komentator „Lidovych Novin” Robert Schuster porównał szczyt Rady Europejskiej do konklawe, z tą różnicą, że politycy nie siedzieli o chlebie i wodzie i mogli za pośrednictwem Twittera informować świat o rozwoju wydarzeń.
Rezultat - osiągnięcie porozumienia mimo wszystkich wcześniejszych sporów - można traktować jako dobrą wiadomość dla wszystkich
— ocenia Schuster.
Podobnie pozytywną wymowę ma jego zdaniem fakt, że prezydenci i premierzy państw unijnych „zdobyli się na odwagę i mianowali kobietę”.
Schuster zauważa, że teraz „już nie będziemy świadkami żywiołowości, którą okazywał dotychczasowy przewodniczący Jean-Claude Juncker, gdy obcałowywał unijnych premierów, klepał ich po policzkach, a niektórych półżartem pozdrawiał słowami +witaj, dyktatorze+ (tak powiedział Juncker do premiera Węgier Viktora Orbana na szczycie Partnerstwa Wschodniego w 2015 r. - PAP)”.
Jednocześnie komentator podkreślił, że przed von der Leyen, która obecnie jest minister obrony Niemiec, stoi teraz najpoważniejsze zadanie – przekonanie do swojej osoby europosłów, którzy na czele KE woleliby widzieć kogoś z własnych szeregów.
Komentator lewicowego dziennika „Pravo” Jan Keller zwrócił uwagę na kwestię niedostatków w unijnej demokracji. Procedura kandydatów wiodących, przyjęta w 2014 r., miała ją wzmocnić. „Frans Timmermans, który tak dba o przestrzeganie demokratycznych procedur i krytycznie spogląda na państwa jego zdaniem występujące przeciwko demokratycznym zasadom, powinien pierwszy zwrócić uwagę, że nie on, ale raczej polityk z frakcji, która wygrała wybory (do Parlamentu Europejskiego, czyli chadecy - PAP), ma prawo do objęcia stanowiska przewodniczącego KE” - podkreśla.
Czescy eurodeputowani, do których zwróciło się czeskie radio publiczne, oceniali, że kandydatura niemieckiej minister obrony nie jest szczególnie fortunna, ponieważ została wysunięta z pominięciem wyników majowych wyborów do PE.
Za pięć lat trudno będzie znaleźć kandydatów wiodących
— powiedział czeski chadek Tomasz Zdechovsky.
Eurodeputowana z partii Babisza - ANO zasiadająca we frakcji liberałów, Radka Maxova podkreśliła, że plusem kandydatur zaproponowanych przez Radę Europejską jest mianowanie dwóch kobiet, a minusem - nierównowaga w obsadzie stanowisk pod względem geograficznym.
Negocjacje w sprawie obsady kluczowych stanowisk w UE były jeszcze trudniejsze niż zwykle z uwagi na podziały między państwami i fragmentaryzację nowego Parlamentu Europejskiego; postawiono na kandydatów potrafiących tworzyć konsensus - ocenia „New York Times”.
Po „wyczerpujących i zażartych negocjacjach” uczestnicy zakończonego we wtorek szczytu UE „zapisali się na kartach historii”, proponując dwie kobiety na najważniejsze stanowiska we Wspólnocie w czasie, gdy jej „jedność jest testowana jak nigdy przedtem” - pisze w środę nowojorski dziennik.
Niemka Ursula von der Leyen została nominowana na przewodniczącą Komisji Europejskiej, a obecna dyrektor wykonawcza MFW Christine Lagarde na szefową Europejskiego Banku Centralnego.
Osiągnięcie porozumienia (…) tym razem było szczególnie trudne, a podziały w (…) Europie okazały się trudniejsze do pokonania
— wskazuje „NYT”.
Zauważa, że w przeszłości, „jeśli Niemcy i Francja osiągały porozumienie w jakiejś sprawie, zazwyczaj dostawały to, czego chciały”, jednak „majowe wybory do Parlamentu Europejskiego przełamały zwyczajową przewagę konserwatystów i socjaldemokratów, którzy teraz do sformowania większości potrzebują liberałów i partii francuskiego prezydenta Emmanuela Macrona”.
Według „NYT” długie dyskusje nad obsadą unijnych stanowisk obnażyły też malejące wpływy kanclerz Niemiec Angeli Merkel w Europejskiej Partii Ludowej, do której należy jej własne ugrupowanie, CDU.
Zdaniem gazety wielu uważa, że problemy zaczęły się od nominowania Manfreda Webera na kandydata EPL na szefa KE mimo zarzucanego mu braku doświadczenia. Sprzeciw budziła też gotowość Merkel do układania się z Macronem i oddania stanowiska szefa KE socjaliście Fransowi Timmermansowi. Pomysł ten trafił na „zaciekły opór” ze strony Polski i Węgier, ale i innych konserwatywnych przywódców, m.in. Łotwy, Chorwacji i Irlandii, narzekających m.in., że niczego z nimi nie konsultowano.
W osobnym artykule „NYT” przybliża sylwetki nominatów na stanowiska w UE. Gazeta ocenia, że wybrane zostały osoby znane z umiejętności budowania konsensusu.
O von der Leyen „NYT” pisze, że jako nowa szefowa KE prawdopodobnie będzie popierać ideę głębszej europejskiej integracji, co może się nie spodobać „bardziej sceptycznym przywódcom w krajach takich jak Węgry czy Polska, którym zależy przede wszystkim na ochronie własnych narodowych interesów”.
Cel stworzenia bardziej zintegrowanej Europy (…) może jej być trudno zrealizować w czasie, gdy niewielka, lecz ważna część Wspólnoty woli się wstrzymywać. (W przeszłości) wyrażała też poparcia dla pomysłu stworzenia armii europejskiej, co jest poglądem dość radykalnym nawet wśród tzw. federalistów (…)
— pisze dziennik.
Jako jeden z priorytetów nowej szefowej KE wskazuje wdrożenie „brexitu w jakiejś formie”.
Lagarde, która ma stanąć na czele EBC, to „obdarzona charyzmą i inteligencją” pierwsza kobieta na tym stanowisku i „jedna z najbardziej rozpoznawalnych osób w światowym sektorze finansowym”, która przeprowadziła Międzynarodowy Fundusz Walutowy przez trudne lata po światowym kryzysie finansowym i kryzysie w strefie euro. Wśród jej największych osiągnięć w MFW gazeta wskazuje udzielenie Argentynie gigantycznego pakietu ratunkowego, dzięki któremu - jak powszechnie się uważa - kraj ten uniknął bankructwa.
Gdy stanie na czele EBC, „przejmie gospodarkę, która nie jest w kryzysie, ale opiera się na wciąż chwiejnych podstawach” - „obawy przed recesją podsycane są przez wojnę handlową, napięcia na Bliskim Wschodzie i podejmowane przez Wielką Brytanię chaotyczne próby opuszczenia UE”. Jako szefowa europejskiego banku będzie musiała zdecydować, czy kontynuować politykę zwiększenia podaży „łatwych pieniędzy” czy też stopniowo przesuwać się w kierunku zaostrzania dyscypliny kredytowej.
Nominowany na szefa Rady Europejskiej Belg Charles Michel chwalony jest za zdolności mediacyjne, przydatne na nowym stanowisku, a także „dyskrecję i dyplomatyczny język, często pozostawiający przestrzeń na zawarcie kompromisu”. „NYT” przewiduje, że jako szef RE będzie czerpał ze swojego doświadczenia w kontaktach ze „skrajnie prawicowymi rządami i przedstawicielami nietradycyjnych partii, w obliczu rosnącego w Europie populizmu i nastrojów antyimigracyjnych”.
Hiszpana Josepa Borrela, który ma być szefem unijnej dyplomacji, „NYT” przedstawia jako doświadczonego polityka nie bez obciążeń w postaci zamieszania w skandale korupcyjne oraz głośnego przeciwnika odłączenia się Katalonii od Hiszpanii.
Mianowanie Lagarde komentuje też „Wall Street Journal”. W komentarzu redakcji, zamieszczonym w internetowym wydaniu gazety we wtorek wieczorem gazeta ta pisze, że „następczyni (Mario) Draghiego obejmie stery instytucji i strefy euro znajdujących się na rozstaju dróg”.
W 2012 roku Draghi deklarował, że zrobi wszystko, co będzie konieczne, by zachować euro. Zdaniem dziennika wykazał się wówczas „imponującymi zdolnościami politycznymi, przekonując niechętnych przywódców państw do nowatorskich rozwiązań”, takich jak ujemne oprocentowanie depozytów banków komercyjnych czy tzw. luzowanie ilościowe (QE).
Problem w tym - zaznacza „WSJ” - że obecnie wszystkie ustawienia w polityce EBC są podkręcone do maksymalnych wartości. Przekonuje, że największym wyzwaniem stojącym przed Lagarde będzie odpowiedź na pytanie, jak pokierować strefą euro, jeśli dotychczasowe interwencjonistyczne działania EBC przestaną działać i gospodarka nadal będzie rosła wolno.
ems/PAP
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/swiat/453463-swiatowe-media-zyja-nominacjami-w-ue
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.