Raport międzynarodowej grupy śledczej badającej katastrofę malezyjskiego boeinga, zestrzelonego w 2014 roku nad Donbasem, nie zasmucił Moskwy; śledczy nie wysunęli oskarżeń wobec osób zajmujących oficjalne stanowiska - pisze w czwartek dziennik „Wiedomosti”.
CZYTAJ RÓWNIEŻ: Nowe fakty o Rosjanach podejrzanych ws. katastrofy malezyjskiego boeinga. Kreml odpowiada na zarzuty
Gazeta wyraża opinię, że raport śledczych, który miał być końcowy, można nazwać raczej kolejnym raportem etapowym.
Z jednej strony, są już pierwsi oskarżeni, w tym obywatele Rosji. Jednak z drugiej strony, nie ma wśród nich tych, którzy mogą być związani bezpośrednio - a nie na mocy stanowiska - ze śmiercią ludzi; tych, którzy byli nie w ochronie Buka (pocisku rakietowego Buk, którym zestrzelono samolot - PAP), a którzy wydawali rozkazy wystrzelenia pocisku
— podkreślają „Wiedomosti”.
Według dziennika, śledczy „nie przedstawili materiałów o tym, kto i jak podejmował decyzje po stronie rosyjskiej”.
Rosja jako państwo jest nieobecna w materiałach śledztwa i to z pewnością nie może Moskwy nie cieszyć - przynajmniej, na razie
— konkludują „Wiedomosti”.
Zauważają ponadto, że na środowej konferencji prasowej w Holandii padły nazwiska Władisława Surowa, doradcy prezydenta Rosji Władimira Putina oraz Siergieja Aksjonowa, szefa rosyjskiej administracji Krymu.
Jak twierdzą śledczy, to oni przed zniszczeniem boeinga prowadzili rozmowy z dowództwem Donieckiej Republiki Ludowej (powołanej przez prorosyjskich separatystów w Donbasie na wschodzie Ukrainy) o przyznaniu nieuznanej republice pomocy rosyjskiej, w tym wojskowej, ale nie tylko
— wskazuje gazeta.
Większość rosyjskich dzienników w czwartek przytacza stanowisko MSZ Rosji, które nazwało zarzuty przedstawione przez śledczych „bezpodstawnymi”.
Śledztwo, które bardziej przypomina nie zwycięstwo sprawiedliwości, a kolejny epizod wojny informacyjnej
— pisze o ustaleniach międzynarodowej grupy śledczej dziennik „Moskowskij Komsomolec”.
Czy można na poważnie traktować wnioski ogłoszone przez prokuratorów holenderskich, jeśli stanowisko Zachodu w sprawie zbadania katastrofy nadal jest jawnie stronnicze?
— pyta gazeta.
Przytacza ustalenia rosyjskiego koncernu Ałmaz-Antej, producenta systemów Buk, który uznał, że boeing został strącony pociskiem ukraińskim. Zarzuca śledczym, że „zignorowali także wiele innych faktów”, m.in. zeznania lokalnych mieszkańców. Zdaniem gazety ukraińscy kontrolerzy lotów „w ostatnim momencie zmienili kurs” malezyjskiego samolotu.
„MK” utrzymuje ponadto, że nie przedstawiono śledczym danych amerykańskiego satelity kosmicznego, które - według gazety - „mogłyby postawić kropkę nad ‘i’”. Gazeta zarzuca śledczym, że „skupili się na poszukiwaniu wszelkich +fejków+ internetowych”, a „wiarygodność i autentyczność nie była w tych poszukiwaniach głównym kryterium”.
Zespół badający katastrofę MH17 składa się ze śledczych i prokuratorów z Holandii, Malezji, Australii, Belgii i Ukrainy. W katastrofie samolotu w lipcu 2014 roku nad wschodnią Ukrainą zginęło 298 osób.
ems/PAP
-
Najnowsze „Sieci”: Plan Morawieckiego już działa – doganiamy Europę.
Kup nasze pismo w kiosku lub skorzystaj z bardzo wygodnej formy e - wydania dostępnej na: http://www.wsieci.pl/prenumerata.html.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/swiat/451668-raport-o-katastrofie-boeinga-nie-zasmucil-moskwy