Niedawno niemiecki dziennik „Die Zeit” zamieścił na swej stronie internetowej bardzo ciekawą interaktywną mapę Unii Europejskiej uwzględniającą preferencje polityczne każdego kraju członkowskiego na poziomie regionalnym. Zaznaczono na niej wszystkie okręgi wyborcze w państwach UE wraz ze zwycięzcami ostatnich wyborów parlamentarnych, które odbyły się na przestrzeni lat 2015-2019. Wygląda to bardzo interesująco:
https://www.zeit.de/politik/ausland/2019-05/elections-in-europe-eu-countries-results-map-english
Okazuje się, że najbardziej czerwonym miejscem na mapie naszego kontynentu jest Rumunia. W żadnym innym kraju Unii socjaliści nie odnieśli tak przytłaczającego zwycięstwa nad rywalami jak właśnie tam. W 2016 roku na Partię Socjaldemokratyczną (PSD) głosowało 45,5 proc. Rumunów.
Niedawne wybory do europarlamentu są jednak zapowiedzią poważnych zmian w tym państwie. Zwyciężyła w nich bowiem Partia Narodowo-Liberalna (27 proc.), dopiero drudzy byli rządzący socjaldemokraci (24 proc.), zaś na trzecim miejscu tuż za nimi uplasował się antyestablishmentowy blok Związku Zbawienia Rumunii i Partii Plus (21 proc.).
Porażka rządzącej lewicy jest jeszcze większa. Wraz z eurowyborami w Rumunii odbyło się bowiem referendum zakończone klęską socjaldemokratów. Zostało ono zorganizowane z inicjatywy prezydenta Klausa Iohannisa i dotyczyło problematyki korupcyjnej, zaś głównym negatywnym bohaterem całego wydarzenia był przewodniczący PSD Liviu Dragnea.
Warto pokrótce przypomnieć jego historię, o której pisałem już kiedyś na tym portalu. Otóż został on uznany przez sąd winnym oszustw wyborczych podczas referendum w 2012 roku. Najpierw skazano go na rok, a później podwyższono karę do 2 lat pozbawienia wolności – z warunkowym zawieszeniem jej wykonywania. Jeszcze w trakcie kampanii wyborczej w 2016 roku toczyło się przeciw niemu śledztwo o zatrudnianie w swych spółkach fikcyjnych osób. Z tego powodu już po zwycięstwie nie mógł zostać premierem, lecz musiał wysuwać na to stanowisko swych kolejnych współpracowników.
Wydarzenia nabrały przyspieszenia 31 stycznia 2017 roku, gdy o północy członkowie rumuńskiego gabinetu zebrali się na nagłym posiedzeniu w celu przedyskutowania budżetu. Niespodziewanie jednak w nadzwyczajnym trybie, w ekspresowym tempie rząd uchwalił dekrety wprowadzające zmiany do kodeksu karnego. Przede wszystkim uznał, że przestępstwa administracyjne, które przynoszą budżetowi państwa straty do 44 tysięcy euro, nie będą ścigane przez prawo. Chodziło o czyny, za które do tej pory groziła kara do 5 lat więzienia. De facto było to zalegalizowanie korupcji.
Tak się złożyło, że następnego dnia (1 lutego) przed sądem miał stanąć szef PSD Liviu Dragnea, oskarżony o narażenie skarbu państwa na stratę około 24 tysięcy euro. Przyjęcie nowelizacji kodeksu spowodowałoby definitywne zamknięcie jego sprawy.
Podczas nocnego posiedzenia rząd zdecydował również o amnestii dla 2500 osób odbywających kary więzienia do 5 lat. Uniemożliwił też wnoszenie oskarżeń po upływie 6 miesięcy od dokonania przestępstwa. Oznaczało to, że defraudacja czy łapówkarstwo odkryte pół roku później byłyby praktycznie bezkarne.
Skandaliczne decyzje władz spowodowały wybuch demonstracji, w których wzięło udział w samym tylko Bukareszcie ponad pół miliona Rumunów. Uliczne protesty poparł prezydent Klaus Iohannis. Od tamtego czasu zaczęła się twarda walka między nim a rządzącą lewicą. Jednym z elementów konfliktu stało się rozpisane z jego inicjatywy referendum. Zawierało ono dwa pytania. W pierwszym Rumuni mieli odpowiedzieć, czy godzą się na proponowaną przez socjaldemokratów amnestię dla osób zamieszanych w przestępstwa korupcyjne, w drugim zaś, czy opowiadają się za specjalnymi uprawnieniami pozwalającymi rządowi ingerować w działalność wymiaru sprawiedliwości w sprawach korupcyjnych.
Żeby referendum było ważne, musiało pójść do urn ponad 30 proc. uprawnionych do głosowania. Frekwencja okazała się rekordowa i wyniosła ponad 49 proc. Większość uczestników potraktowała wydarzenie jako plebiscyt, by wypowiedzieć się przeciw PSD. Na oba pytania negatywnie dla rządzących odpowiedziało 81 proc. wyborców.
Bez wątpienia największym zwycięzcą głosowania okazał się obecny prezydent Klaus Iohannis. Jego Partia Narodowo-Liberalna zajęła pierwsze miejsce w eurowyborach, a zainicjowane przez niego referendum zakończyło się sukcesem. To bardzo dobry prognostyk dla Iohannisa, który pod koniec tego roku ubiegać się będzie o reelekcję w wyborach prezydenckich.
Największym przegranym okazał się natomiast przewodniczący Partii Socjaldemokratycznej Liviu Dragnea. Najpierw poniósł klęskę w wyborach do europarlamentu i w referendum, a już następnego dnia sąd apelacyjny ogłosił wyrok w jego sprawie: 3,5 roku więzienia za przestępstwa korupcyjne bez zawieszenia, co oznacza odsiadkę za kratami.
Niektórzy działacze PSD zażądali ustąpienia Dragnei, uważając, że przestępca na czele partii kompromituje ugrupowanie, jednak on sam stwierdził, że nie zamierza rezygnować. Część socjaldemokratów zdecydowała się więc na odejście i stworzenie nowego projektu politycznego o nazwie Pro Romania. Większość działaczy trwa na razie przy swym liderze, który kierował – jak wszystko na to wskazuje – będzie kierował partią z więzienia.
Zdaniem komentatorów w Bukareszcie, spadek popularności PSD już się zaczął i raczej nic go nie powstrzyma. Po kolejnych wyborach parlamentarnych, które odbędą się za półtora roku, Rumunia na mapie „Die Zeit” nie będzie już zapewne czerwona. Nie będzie też niebieska, ponieważ konserwatyści, pozbawieni znaczącej reprezentacji politycznej, nie istnieją właściwie jako realna siła w życiu publicznym. Jest jakimś paradoksem, że w narodzie deklarującym tak silne przywiązanie do tradycyjnych wartości, prawica de facto stanowi polityczny plankton. Dziś z największym prawdopodobieństwem można powiedzieć, że na wspomnianej mapie Rumunii dominować będzie kolor żółty, oznaczający liberalizm. Chyba, że w najbliższym czasie wydarzy się coś nieprzewidzianego, a życie w tym kraju lubi przynosić niespodzianki.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/swiat/449307-w-rumunii-wielka-kleska-lewicy