Poprawność polityczna sięga coraz dalej. Tym razem jej ofiarą padł 52-letni profesor prawa karnego Ronald S. Sullivan Junior. Razem ze swą żoną Stephanie Robinson byli oni pierwszymi czarnoskórymi wykładowcami mianowanymi dziekanami wydziału na Uniwersytecie Harwardzkim. Przez lata para małżonków stawiana była afroamerykańskiej społeczności w Stanach Zjednoczonych jako przykład błyskotliwej kariery i wzór do naśladowania.
Wszystko zmieniło się w jednej chwili za sprawą przyjęcia przez Sullivana propozycji, by bronić przed sądem słynnego producenta hollywoodzkiego Harveya Weinsteina, głównego bohatera afery MeToo, oskarżonego o liczne gwałty i przestępstwa seksualne. Decyzja prawnika wywołała na Harwardzie gwałtowne protesty studentów, którzy zaczęli domagać się usunięcia go z funkcji dziekana. Ich zdaniem Sullivan, podejmując się obrony filmowego magnata, stracił całkowicie wiarygodność i autorytet moralny w oczach adeptów prawa. Już sama jego obecność na kierowniczym stanowisku – utrzymywano – może spowodować traumę wśród studentów, którzy doświadczyli kiedyś molestowania seksualnego.
Nacisk był tak duży, że władze uczelni ugięły się pod presją i 11 maja ogłosiły, iż Sullivan nie będzie już dłużej pełnił funkcji dziekana. Co ciekawe, w tym samym oświadczeniu poinformowano, że stanowisko dziekana straci również jego żona Stephanie Robinson.
Casus Sullivana stanowi niebezpieczny precedens. Oto bowiem prawnik zostaje ukarany tylko dlatego, że podjął się obrony niepopularnego klienta. Tak jakby sam był współodpowiedzialny za czyny oskarżonego. Dziwne, że studenci tak prestiżowej uczelni jak Harward nie są w stanie zrozumieć, że jeśli adwokat broni np. złodzieja i łapówkarza, to nie oznacza, iż sam popiera kradzież i korupcję. Potraktowanie adwokata niemal jak wspólnika przestępstwa oznacza de facto podważenie konstytucyjnej zasady, iż każdemu oskarżonemu przysługuje prawo do obrony. Taki sygnał dają władze jednej z najbardziej renomowanych uczelni na świecie, będącej kuźnią kadr amerykańskiego systemu sprawiedliwości.
Pikanterii sprawie dodaje fakt, że kiedy w 2016 roku Sullivan zgodził się zostać adwokatem piłkarza postawionego przed sądem za podwójne morderstwo, nie wywołało to żadnych protestów na uczelni. Jakie jest więc kryterium utraty wiarygodności prawnika podejmującego się obrony oskarżonego? Czy oznacza to, że molestowanie seksualne jest uważane za czyn bardziej dyskwalifikujący niż zabójstwo?
Zastanawiająca wydaje się też zastosowana w przypadku Sullivana zasada odpowiedzialności zbiorowej, czyli ukaranie żony za czyny męża. To również jakieś nowe standardy ustanawiane na Harwardzie. Ciekawe, czy przenikną one do systemu prawnego w USA?
To nie wszystko. Sullivan stał się też wiele razy obiektem napaści słownych, a jego rezydencja została pomalowana obraźliwymi graffiti. W rezultacie 13 maja ogłosił, iż rezygnuje z pracy w zespole adwokackim broniącym hollywoodzkiego producenta. Według oficjalnej wersji zrobił to nie z powodu presji studentów, lecz decyzji sądu, który przełożył rozprawę z lata na jesień. Pierwotnie prawnik chciał wykorzystać na obronę Weinsteina okres wakacyjny, jednak po przesunięciu terminu okazało się, że koliduje to z jego obowiązkami akademickimi, więc postanowił się wycofać. Mało kto wierzy jednak w oficjalną wersję.
Rezygnacja z udziału w procesie nie cofnie już jednak postanowień uczelni. Ani Sullivan, ani jego żona nie powrócą na stanowiska dziekanów.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/swiat/447466-poprawnosc-polityczna-w-usa-niszczy-zelazna-zasade-prawa
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.