Jeśli wyniki exit polls z pierwszej tury wyborów prezydenckich na Ukrainie potwierdzą się, to w kolejnej turze wyborów zaplanowanej za niespełna miesiąc zmierzą się ze sobą aktor Wołodymyr Zełeński i urzędujący prezydent Petro Poroszenko.
Według wstępnych wyników dzisiejszego głosowania Zełeński otrzymał 30,6 proc. poparcia a Poroszenko – 17, 8 proc. Trzecia uplasowała się była premier Julia Tymoszenko z 14,2 proc. głosów. Prezydent Poroszenko, komentując na gorąco rezultaty, podziękował wyborcom za „oddzielenie ziarna od plew” i danie mu szansy walki o Ukrainę w drugiej turze. „Moskwa miała nadzieję na zwycięstwo już dziś” – napisał na Twitterze.
Czy rzeczywiście Moskwa – jak zdaje się sugerować Poroszenko – wspierała lub obstawiała wygraną Zełeńskiego? Niekoniecznie. Można raczej powiedzieć, że Zełeński jest dla niej bardziej strawny od Poroszenki, z którym Kreml od pewnego czasu nie utrzymuje kontaktów i – z pewnością – życzy mu przegranej. Twarda antyrosyjska retoryka Poroszenki – niedawno zapowiadał, że podczas kolejnej kadencji przywróci Krym Ukrainie – daje mu poparcie w zachodniej, tradycyjnie wrogiej Moskwie, części kraju. Jednak im dalej na wschód i południe kraju, tym bardziej to poparcie wykrusza się, spadając – według wstępnych wyników – do zaledwie 10 proc. Wszędzie tam zdecydowanie wygrywa Zełeński.
Z Zełeńskim jest pewien kłopot. Bo trudno od niego usłyszeć jakiekolwiek konkrety. Generalnie chce, żeby było dobrze. Jak się okazuje, wyborcom to wystarcza. Większość z nich zapewne utożsamia go z odgrywaną przez niego postacią walczącego z korupcją prezydenta Hołobrodki w ukraińskim serialu telewizyjnym „Sługa narodu”. Tyle, że fikcja filmowa to nie rzeczywistość. A sam Zełeński jest powiązany z oligarchą Ihorem Kołomojskim, przeciwnikiem prezydenta Poroszenki i jednocześnie właścicielem stacji telewizyjnej, w której emitowany był serial z Zełeńskim w roli głównej. Zełeński wyjaśnia, że jego związki z Kołomojskim mają charakter czysto biznesowy, ale nie wszystkich to przekonuje. Niektórzy twierdzą, że serial z Zełeńskim był w rzeczywistości starannie wyreżyserowaną kampanią wyborczą, dzięki której aktor – o którego poglądach niewiele wiadomo – uchodzi dziś za niezłomnego pogromcę korupcji i jest już o krok od objęcia realnej prezydentury.
Poroszenko będzie walczył z Zełeńskim. I nie będzie to łatwa walka, bo – jak wynika z najnowszych sondaży – zdecydowana większość wyborców Julii Tymoszenko przerzuci swoje głosy na Zełeńskiego. Należy się więc spodziewać, że urzędujący prezydent posłuży się w tej walce kartą antyrosyjską. Jakiś czas temu wyciągnięto Zełeńskiemu, że jego firma producencka, którą zarejestrował na Cyprze, posiadała studio filmowe w Rosji i zabiegała tam o dotacje finansowe. Po wybuchu afery Zełeński firmę zamknął. Nie jest też żadną tajemnica, że Zełeński mówi po rosyjsku, a ukraińskiego zaczął się uczyć dopiero dwa lata temu. To nie jest oczywiście żaden zarzut w rosyjskojęzycznej południowej i wschodniej części Ukrainy, ale dla wyborców z dawnej Galicji to z pewnością poważny problem.
Można więc być pewnym, że Moskwa odegra dużą rolę w dalszej części kampanii na Ukrainie. I to niekoniecznie aktywnie ingerując w jej przebieg, ale dlatego, że zostanie wywołana do tablicy przez Poroszenkę. Wszystko wskazuje bowiem na to, że prezydent uczyni z rosyjskiej interwencji główną oś podziału i będzie się starał przedstawiać Zełeńskiego jako kandydata Moskwy lub przynajmniej uległego wobec Rosji. Czy uda mu się ten zabieg, zobaczymy już 21 kwietnia, podczas finału wyborów. Przy okazji dowiemy się, jak ważną rolę odgrywają dziś na Ukrainie nastroje antyrosyjskie. Odpowiedź na to pytanie może być bardzo ciekawa.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/swiat/440525-poroszenke-czeka-trudna-walka-z-zelenskim-o-zwyciestwo