Władimir Putin odwiedził dziś Krym. Okazją była 5-rocznica przyłączenia półwyspu do Rosji. Prezydent Rosji unikał hucznych widowisk, zamiast tego odbył kilka spotkań. Podczas jednego z nich obserwował uruchomienie pełnej mocy w dwóch elektrowniach działających na półwyspie: pierwszej – na żywo – w Sewastopolu i drugiej – za pośrednictwem połączenia telewizyjnego – w Symferopolu. Elektrownie są napędzane turbinami Siemensa. Po ogłoszeniu kolejnych sankcji na Rosję niemiecki koncern domagał się ich zwrotu, ale był – jak widać – mało skuteczny, bo turbiny działają dziś w najlepsze.
Przy okazji pięciolecia aneksji Krymu obie strony sporu: rosyjska i ukraińska nie żałują sobie ostrych zaczepek. Wczoraj prezydent Ukrainy – rozemocjonowany kampanią przed wyborami prezydenckimi 31 marca – oświadczył, że „Ukraina nie pójdzie na żadną licytację, ani na żadne z wcześniejszych ustaleń. I Krym będzie zwrócony Ukrainie. Zrobimy co tylko możliwe, aby doprowadzić do tego jak najszybciej, zaraz po wyborach prezydenckich”. Dodał również, że „Putin ma nadzieję, że jeśli [prezydentem] będzie wybrany ktokolwiek oprócz Poroszenki, to nowy ukraiński rząd padnie na kolana i odda mu Krym. Moje stanowisko brzmi – nie doczekasz się.”
Z drugiej strony Rosja – nie zważając na wojowniczą retorykę Poroszenki – zaczęła domagać się odszkodowań od Kijowa za „straty, które poniósł ten region w okresie jego przynależności do niepodległej Ukrainy”. Moskwa postanowiła najwyraźniej przerzucić winę za kiepską sytuację gospodarczą Krymu na Ukrainę. Po aneksji Krymu przez Rosję w 2014 roku, na półwyspie miała zapanować wielka prosperity: liczono na hojne dotacje z Moskwy, boom turystyczny i ogólne zaprowadzenie „porządku”. Minęło pięć lat i Krym – pomimo wpompowanych pieniędzy (oficjalnie mówi się o 2-3 mld dolarów rocznie, eksperci szacują tę sumę rocznie nawet na 50 mld) – daleki jest od roztaczanych wtedy wizji.
Oprócz bezpośrednich dotacji do krymskiego budżetu, Rosja ponosi wiele innych kosztów związanych z aneksją: m.in. logistyczne (które częściowo rozwiązała budowa za 4 mld dolarów mostu przez Cieśninę Kerczeńską), administracyjne (wymieniono obsadę wielu instytucji na półwyspie) i militarne (na Krym przerzucono silne oddziały wojska, policji i służb specjalnych). Do kosztów aneksji należy też wliczyć straty wynikające z nałożenia na Rosję międzynarodowych sankcji. Nic więc dziwnego, że wielka prosperity dotąd nie nadeszła.
Władze w Moskwie znalazły jednak przyczynę obecnych problemów. Przewodniczący Dumy Państwowej Wiaczesław Wołodin obwieścił w piątek podczas posiedzenia w lokalnym krymskim parlamencie, że winę za złą sytuację półwyspu ponoszą władze ukraińskie, które przez ostatnie ćwierć wieku „niewłaściwie obchodziły się z Krymem”, co doprowadziło do „zniszczenia” jego gospodarki. Zażądał też od Ukrainy wypłacenia odszkodowania za ruinę półwyspu, zapowiadając, że odpowiednie komisje Dumy oraz parlamentu Krymu przygotują szczegółowe rozliczenia, które zostaną następnie przedłożone władzom w Kijowie oraz przedstawione na forum europejskim.
Niewykluczone, że temat „odszkodowań” ma związek z niedawnym raportem Departamentu Stanu USA, w którym władze amerykańskie zarzuciły Rosji łamanie praw człowieka na Krymie – w tym bezprawne aresztowania i porwania. O represjach wobec ludności, zwłaszcza tatarskiej, mówi się od chwili zaanektowania półwyspu przez Rosję. Inną przyczyną zaostrzenia kursu może być także dzisiejsza wizyta Władimira Putina na Krymie. Władze na Kremlu próbują w obliczu spadających notowań Putina, odświeżyć temat i przypomnieć zasługi prezydenta dla „zjednoczenia Krymu z rosyjską macierzą”. Trudno im jednak pochwalić się widocznymi sukcesami w postaci wzrostu dobrobytu tutejszej ludności. Trzeba zatem znowu zagrać ukraińską kartą.
Tym bardziej, że kwestia „odszkodowań” – podobnie jak ciągła destabilizacja sytuacji na wschodzie Ukrainy – może zostać wykorzystana w celu zwiększenia presji na władze w Kijowie, aby te pogodziły się ostatecznie z utratą Krymu. Zdaniem rosyjskiego politologa Dmitrija Trenina, kiedyś musi to nastapić, nawet za cenę złych relacji z Ukrainą. Bo Rosja Krymu na pewno nie odda.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/swiat/438542-prosperity-nie-nadeszla-krym-po-pieciu-latach-od-aneksji