Po sobotnim marszu „żółtych kamizelek”, podczas którego doszło do zamieszek, podpaleń i zdewastowano blisko 100 sklepów, premier Francji Edouard Philippe ogłosił w poniedziałek, że protesty na Polach Elizejskich będą zakazane.
Rząd każe też zablokować każdy marsz „żółtych kamizelek”, w którym będą brały udział agresywne grupy, które zostały zidentyfikowane podczas wcześniejszych zamieszek - ostrzegł Philippe.
„Od przyszłej soboty zakażemy protestów +żółtych kamizelek+ w dzielnicach, które najbardziej ucierpiały, jeśli tylko pojawią się grupy radykałów i jasne będzie, że ich zamiarem jest spowodowanie zniszczeń”
— dodał premier.
Po sobotnim marszu „żółtych kamizelek”, podczas którego zdewastowano blisko 100 sklepów, paryska Izba Handlowa poprosiła rząd o pomoc.
Według firm ubezpieczeniowych koszt zniszczeń spowodowanych przez demonstrantów od początku ruchu „żółtych kamizelek” to 170 mln euro, nie licząc ostatniej soboty.
Izba Handlowa domaga się pomocy od rządu po szczególnie niebezpiecznych zamieszkach w Paryżu, w czasie których podpalono budynki i kioski, zdewastowano kino, luksusowe sklepy, biura linii lotniczych i słynną restaurację Fouquet, zniszczono wiaty na przystankach i powybijano szyby eleganckich sklepów, a nawet firmowego butiku Disneya. Centrum tych zamieszek stały się Pola Elizejskie.
Uczestnicy manifestacji podpalili między innymi budynek w centrum miasta, w którym na parterze siedzibę ma bank. Strażacy uratowali matkę z dzieckiem w chwili, gdy pożar docierał do ich mieszkania na drugim piętrze. Dziewięć osób mieszkających w tym budynku i dwóch strażaków odniosło niegroźne obrażenia.
Skala zniszczeń jest tak duża, że - jak pisze Reuters - główna arteria Paryża stała się ponurą atrakcją, którą turyści zwiedzają również po to, by zobaczyć ślady po zamieszkach.
Według Izby Handlowej w całej Francji odnotowano spowolnienie w handlu ze względu na powtarzające się co sobotę akty wandalizmu.
AFP przytacza poniedziałkowe nagłówki gazet: „Jak to zatrzymać?”, „To nie do wytrzymania!” czy „Impas”.
W poniedziałek rano prezydent Francji Emmanuel Macron spotkał się z szefem MSW Chiristophe’em Castanerem i minister sprawiedliwości Nicole Belloubet, by omówić metody poradzenia sobie z tym kryzysem. Według osoby z otoczenia prezydenta Macron uznał, że „nie można prowadzić dialogu z ekstremistami” z ruchu „żółtych kamizelek”.
Przedstawiciel związku zawodowego policji Alliance, Frederic Lagache, powiedział dziennikarzom, że od policjantów oczekuje się teraz bardziej zdecydowanej reakcji na wybryki agresywnych demonstrantów, a to oznacza „pełną konfrontację i, być może, rannych”.
Minister gospodarki Bruno Le Maire oświadczył w poniedziałek, że chce, aby od tej pory „żaden handlowiec i żaden rzemieślnik nie musiał już zabijać gwoździami drzwi (do sklepu) z powodu powtarzających się protestów”.
Tygodnik „L’Obs” zauważa, że ruch „żółtych kamizelek”, który nadal nie ma „struktury ani programu”, przede wszystkim po to „rozbija sklepowe witryny i podpala kioski z gazetami, by być zauważonym”.
„Wszystko jest lepsze, niż brak reakcji BFMTV” - kontynuuje „L’Obs”, odnosząc się do popularnej telewizji prywatnej.
Również w poniedziałek prokurator Orleanu poinformował, że przed sądem stanie pięć osób, które brały udział w sobotnich protestach na Polach Elizejskich, a następnie zostały zatrzymane w pociągu za posiadanie przedmiotów skradzionych ze zniszczonych sklepów, w tym naszyjnika od jubilera Swarovskiego, ekspresu do kawy marki Nespresso i ubrań marek Celio i Hugo Boss.
Protesty „żółtych kamizelek” rozpoczęły się w listopadzie 2018 roku. Ruch ten odrzuca politykę gospodarczą Macrona, nastawioną - jak twierdzi - na duże koncerny i bogatych kosztem zwykłych pracowników. Domaga się podniesienia płac, emerytur i zasiłków dla bezrobotnych.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/swiat/438534-francuski-rzad-zakazuje-protestow-zoltych-kamizelek