Środowiska związane z lewym kursem w stronę prób likwidacji prawego, ożywiło się czytając wypracowania francuskiego prezydenta, które ukazało się w niektórych europejskich mediach. Głównie dążących, wraz ze swymi politycznymi mentorami, do stworzenia wielkiej europejskiej rodziny zarządzanej każdej godziny przez intelektualną śmietankę, dla której takie postaci, jak choćby Róża Luksemburg jest najważniejszym natchnieniem.
Emanuel Macron nie jeden raz wysyłał sygnały o swym zdecydowaniu w sprawie reformowania Unii Europejskiej, ale te wyśnione w Pałacu Elizejskim przemiany mają wyłącznie jeden cel – zniszczyć wszystko, co rozpoczęli niegdyś Schuman, Spaak, Monnet, De Gasperii, Adenauer. Macron jest nieukrywanym zwolennikiem pewnego zamordyzmu w strukturach Unii, ale trzeba mu przypomnieć, że jego wielki poprzednik z lat sześćdziesiątych, Charles de Gaulle zawiesił udział Francji w Europejskiej Wspólnocie Gospodarczej, właśnie po to by wymusić jednomyślność podczas podejmowania ważnych decyzji dotyczących tej organizacji. Jeśli jednomyślności nie było, sprawa upadała. Wkrótce EWG przekształciła się we Wspólnotę Europejską, a ta w Unię.
Marzenia Macrona są bardzo odległe od marzeń Schumana i de Gaulle’a, nie mówiąc już o „Marzeniu” Roberta Schumanna, geniusza romantycznego fortepianu. Żeby nie zanudzać zacytuję tego nowego zbawcę naszego kontynentu. Macron stawia pytania, zza których od razu wyłaniają się odpowiedzi. Kto powiedział Brytyjczykom prawdę o ich przyszłości po brexicie? Kto wspomniał o zagrożeniach dla pokoju w Irlandii? Jak to, kto? Wiadomo, że Juncker, z Timmermansem i Macronem. Mając do usłużnej pomocy kamerdynera Angeli Merkel pochodzącego z Sopotu. Jacy dziś musimy być według Macrona? To oczywiste. Nieugięci, dumni i przenikliwi. Nieugięci wobec inaczej myślących, dumni ze swej buty i pychy, a przenikliwi podczas ochrony własnych i własnej kasty interesów. Czy aby nie tak?
Aby skutecznie sprawować tę ochronę Macron proponuje trzy filary odrodzenia – wolność, opieka i postęp. O naszą wolność ma zadbać Europejska Agencja Ochrony Demokracji, powołana oczywiście wedle wskazań nowego zbawcy z Paryża. Ochrona, taka w ogóle, ma pojawić się dzięki prawdziwym granicom, których trzeba strzec. Najlepiej, tak jak już wypraktykowano. Każda uwaga, na przykład Polski, musi się spotkać z należytym odporem kolejnych komisarzy, czy jakichś innych wynajętych, wyśmienicie opłaconych strażników. Natomiast, jeśli o postęp idzie, to „Europa zawsze potrafiła zdefiniować normy postępu”. Macron tak twierdzi i rzeczywiście tak było. Szczególnie podczas rewolucji we Francji pod koniec osiemnastego wieku. Postęp dokonywał się wówczas prawie na każdym paryskim placu, a jego skuteczność liczyła się ilością spadających pod gilotyną głów. Rachunki są różne, ale pół miliona, to rzecz pewna. Dziś głów nikt ścinać nie będzie, ale terror obyczajowy, moralny, ekonomiczny jest nam dobrze znany. Z pewnością Macron i jego akolici, paryscy, brukselscy i skądkolwiek, byle tylko potrafili deptać prawdziwą tradycję Europy, udoskonalą dotychczasowe metody wychowawcze, by pragnienia Biedronia i Trzaskowskiego stały się jeszcze bliższe ideałom dzisiejszych zawiadowców Unii. Wówczas po prawdziwej Europie pozostaną tylko odległe wspomnienia, a państwa przystępujące kiedyś do obiecującej wspólnoty marzeń upewnią się, że znajdują się dziś na śmietniku, którego już nie da się posprzątać.
Emanuel Macron raczej nie powinien zadawać Brytyjczykom pytań, kto ich uprzedzał o skutkach brexitu. Gdyby nie był wręcz wzorem arogancji, mógłby zapytać – kto do tego was doprowadził?
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/swiat/436640-macron-zadaje-pytania-ws-brexitu