Byłoby dobrze, żeby po zakończonej w czwartek konferencji bliskowschodniej ugruntowała się nazwa Konferencja Warszawska, bo Polska w ten sposób awansowałaby do grupy krajów, które są czymś w rodzaju mediatora - uważa dr Ryszard Żółtaniecki z Collegium Civitas.
Zdaniem eksperta, Polska skorzysta na zorganizowanej w Warszawie konferencji poświęconej sprawom pokoju i bezpieczeństwa na Bliskim Wschodzie. Żółtaniecki dobrze ocenił zarówno wystąpienia premiera Mateusza Morawieckiego jak i szefa MSZ Jacka Czaputowicza.
Nie doprowadzą do tego, że ktoś może odnieść wrażenie, że jesteśmy powolnym narzędziem polityki amerykańskiej, a jednocześnie udało się utrzymać pewną równowagę pomiędzy postawą UE, szczególnie Francji i Niemiec, a polityką Stanów Zjednoczonych. I my znaleźliśmy się gdzieś w środku, ale bardzo taktownie
— powiedział PAP.
Według Żółtanieckiego konferencja może stać się początkiem długiego, skomplikowanego procesu.
Dobrze byłoby, żeby na wzór innych tego typu konferencji, ugruntowała się nazwa Konferencja Warszawska, co wcale nie oznacza, że jej kolejne rundy mają odbywać się w Warszawie. Polska w ten sposób awansowałaby do grupy krajów, które są czymś w rodzaju mediatora, dostarczają tzw. dobrych usług, czyli przestrzeni, dobrej atmosfery
— powiedział.
W jego ocenie, warte podkreślenia jest zaprezentowane podczas konferencji warszawskiej „globalne spojrzenie na problemy pokoju”. Zwrócił uwagę, że jest to nie tylko kwestia rozstrzygnięcia konfliktu zbrojnego w Syrii czy denuklearyzacji, ale kwestia znacznie szersza, czyli zaplecza ekonomicznego, przepływów finansowych, handlu bronią czy handlu narkotykami.
To jest pewien rodzaj schematu globalnego, który kumuluje się konfliktem, wojną w jakimś obszarze. Wszystko jedno, czy jest to Bliski Wschód czy Ameryka Środkowa, ale mechanizm jest cały czas ten sam. Dobrze, że wreszcie zwrócono na to uwagę, że jeżeli odetnie się źródła finansowania czy źródła, z których dostarczana jest broń, to wtedy dużo łatwiej będzie osiągnąć pokój
— ocenił.
Żółtaniecki zauważył, że w wystąpieniu wiceprezydenta Stanów Zjednoczonych Mike’a Pence’a pojawiły się co prawda ostre oceny Iranu i jego roli, m.in. obecności wojska i sprzętu irańskiego w Syrii, ale konkluzja „nie była zbyt agresywna”.
Złagodził na koniec swoje wystąpienie i w zasadzie zaapelował jedynie o zwiększenie presji na Iran i eskalacji sankcji
— dodał ekspert.
Według niego bliskowschodnia konferencja w Warszawie miała dwa wymiary: była sondażem stanowisk poszczególnych państw, ale miała również wyznaczyć kierunek dalszego działania. Zapowiedziano na niej powstanie siedmiu grup roboczych ds. pokoju i bezpieczeństwa na Bliskim Wschodzie, które będą wypracowywać konkretne rozwiązania dla regionu w różnych dziedzinach.
Dobrze że powstała struktura, która jest pewnym zapleczem, że będzie jakieś centrum, do którego będą wpływać dokumenty wypracowane przez grupy robocze
— mówił.
Zakończona w czwartek konferencja poświęcona sprawom pokoju i bezpieczeństwa na Bliskim Wschodzie przyciągnęła do Warszawy m.in. szeroką reprezentację krajów tego regionu (w tym Arabię Saudyjską, Izrael, Katar, Jemen, Jordanię, Kuwejt czy Zjednoczone Emiraty Arabskie) oraz przedstawicieli państw Unii Europejskiej.
Na warszawskiej konferencji nie było natomiast przedstawicieli Iranu, który nie został zaproszony do udziału w spotkaniu. Nieobecna była też m.in. Rosja, która organizuje zorganizowała w czwartek spotkanie prezydenta Władimira Putina z przywódcami Turcji i Iranu: Recepem Tayyipem Erdoganem i Hasanem Rowhanim, w Soczi.
gah/PAP
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/swiat/434018-dr-zoltaniecki-polska-moglaby-zyskac-role-mediatora