Węgierski portal direkt36.hu (niezbyt przychylny, delikatnie mówiąc, wobec rządu Viktora Orbána), ujawnił parę dni temu treść depeszy, jaką ambasador Węgier László Szabó przesłał do centrali MSZ w Budapeszcie. Pismo dotyczyło rozmowy, jaką wiceminister spraw zagranicznych Levente Magyar odbył 18 grudnia 2018 roku w Waszyngtonie z zastępcą sekretarza stanu USA Wessem Mitchellem – najwyższym rangą urzędnikiem administracji Donalda Trumpa zajmującym się bezpośrednio sprawami węgierskimi.
W czasie spotkania Wess Mitchell nie krył, że Waszyngton jest coraz bardziej zirytowany polityką Viktora Orbána wobec Rosji. Amerykański dyplomata przypomniał, że od czasu objęcia władzy przez Donalda Trumpa znacząco zmienił się stosunek Waszyngtonu do władz w Budapeszcie. Świadczy o tym niezbicie kilka faktów.
Po pierwsze, Stany Zjednoczone zerwały z praktyką administracji Baracka Obamy i zaprzestały wtrącania się w wewnętrzne sprawy Węgier oraz krytykowania rządu Viktora Orbána na arenie międzynarodowej. Kontrastuje to np. z postawą Hillary Clinton, która jako sekretarz stanu USA publicznie przywoływała do porządku premiera Węgier za rzekome łamanie przez niego praworządności. Inni przedstawiciele władz amerykańskich krytykowali z kolei rząd w Budapeszcie za gwałcenie praw człowieka, antysemityzm, zamach na wolność mediów czy korupcję. Skończyło się to wraz z prezydenturą Trumpa.
Po drugie, administracja Obamy uruchomiła program wspierania opozycji na Węgrzech. Przewidywał on wyasygnowanie 700 tysięcy dolarów na finansowanie mediów wrogich wobec rządu Viktora Orbána. Po objęciu władzy przez Trumpa program ten został natychmiast zablokowany.
Po trzecie, Waszyngton zdecydował, że nie będzie interweniować w sprawie Uniwersytetu Środkowoeuropejskiego w Budapeszcie, mimo że uczelnia jest własnością amerykańską (kontrolowaną przez obywatela USA George’a Sorosa). Nowy ambasador Stanów Zjednoczonych na Węgrzech David Cornstein, który objął swój urząd latem 2018 roku, miał stwierdzić, iż działania rządu w Budapeszcie wobec uniwersytetu nie naruszają niczyich wolności obywatelskich ani nie godzą w amerykańskie interesy, a są jedynie „sporem między dwoma osobami (Orbánem i Sorosem).”
Po czwarte, Waszyngton i Budapeszt zaczęły bliżej współpracować ze sobą i zajmować wspólne stanowisko w wielu sprawach na arenie międzynarodowej, takich jak np. odrzucenie Globalnego Paktu Imigracyjnego, pomoc prześladowanym chrześcijanom, powstrzymanie importu irańskiej ropy czy wspieranie państwa Izrael. Węgry zawetowały też wiele rezolucji Unii Europejskiej potępiających amerykańską politykę zagraniczną.
Po piąte, Waszyngton jest gotów wesprzeć Budapeszt w jego sporze z władzami w Kijowie. Konflikt między nimi wybuchł po uchwaleniu na Ukrainie nowej ustawy oświatowej, która – zdaniem rządu węgierskiego – dyskryminuje mniejszość madziarską na Zakarpaciu. Z tego powodu gabinet Viktora Orbána zaczął blokować współpracę między Ukrainą a NATO. Amerykanie są gotowi przyznać w tej sprawie rację Węgrom i naciskać na władze ukraińskie, by te wycofały się z kontrowersyjnego prawa.
Dużą zasługę w zmianie nastawienia Waszyngtonu wobec Węgier odegrał wspomniany już Wess Mitchell. Jego poprzedniczka na tym stanowisku Victora Nuland wielokrotnie krytykowała rząd Viktora Orbána. Jej następca uznał, że była to jednak błędna polityka, gdyż niepotrzebnie antagonizowała Węgry i wpychała je w ramiona Rosji, a nawet Chin. Mitchell stwierdził, że „sojusznicy powinni być traktowani jak sojusznicy”, dlatego należy zmienić politykę USA wobec Budapesztu na bardziej pozytywną.
Po objęciu władzy przez Trumpa Stany Zjednoczone zmieniły więc swoje stanowisko wobec Węgier. W zamian oczekują od Budapesztu wsparcia w kwestiach, które uważają dla siebie za kluczowe z geostrategicznego punktu widzenia. Spotyka ich jednak rozczarowanie. Obecna administracja nie ukrywa, że jest poirytowana postawą Węgrów, którzy nie odwzajemniają – jej zdaniem – życzliwej polityki Waszyngtonu. Wess Mitchell powiedział, iż zniecierpliwienie wobec Budapesztu zaczynają okazywać nawet ci politycy, którzy są zwolennikami współpracy amerykańsko-węgierskiej. Dodał, że administracja Trumpa musi bronić rządu Orbána już nie tylko przed demokratami, lecz także przed republikanami.
Czym Waszyngton jest tak poirytowany? Przede wszystkim chodzi o stosunki Budapesztu z Moskwą.
Po pierwsze, rząd węgierski nie chce należycie współpracować przy realizacji kluczowych projektów energetycznych w Europie. Chodzi zwłaszcza o dwie inwestycje: budowę gazociągu rumuńsko-węgierskiego oraz otwarcie terminalu na wyspie Krk w Chorwacji, dzięki czemu skroplony gaz ziemny z USA mógłby być dostarczany do Europy. W tym kontekście przywołano zastrzeżenia Viktora Orbána, który żalił się, że cena amerykańskiego gazu jest o 20 proc. wyższa od rynkowej. Waszyngton uważa, że zakup tego surowca to jednak nie tylko zwykła umowa gospodarcza, lecz strategiczna decyzja, mająca na celu dywersyfikację dostaw energii, a więc większe bezpieczeństwo energetyczne regionu. Amerykański urzędnik zarzucił Węgrom, że prowadzą w tej sprawie pozorne działania tylko po to, by uzyskać lepszą pozycję negocjacyjną w rozmowach z Putinem.
Levente Magyar odrzucił tę krytykę, twierdząc, że Budapeszt jest zainteresowany zarówno dywersyfikacją energetyczną, jak i ustanowieniem lepszej pozycji negocjacyjnej. Dodał, że najlepszym tego dowodem jest fakt, iż Węgry zbudowały swoje rurociągi do Rumunii oraz Chorwacji i że można nimi importować gaz spoza Rosji. Węgierski wiceminister nie zgodził się jednak na amerykańskie sugestie, by jego kraj bardziej zaangażował się w budowę terminalu LNG na wyspie Krk. Powiedział: „w przypadku dywersyfikacji energetycznej zrobiliśmy wszystko, ale nie podejmiemy się zobowiązań nieopłacalnych ekonomicznie”.
Drugim punktem zapalnym w stosunkach amerykańsko-węgierskich stała się decyzja rządu Viktora Orbána w sprawie dwóch rosyjskich handlarzy bronią poszukiwanych przez Stany Zjednoczone. Zostali zatrzymani w Budapeszcie po wspólnej amerykańsko-węgierskiej operacji służb specjalnych. Stany Zjednoczone domagały się ekstradycji 60-letniego Władimira Lubiszyna oraz jego 34-letniego syna, również Władimira, jednak Węgrzy, zamiast przekazać ich do USA, odesłali obu do Rosji.
Decyzja Budapesztu spotkała się z krytyką Waszyngtonu. Rzecznik Departamentu Stanu USA Heather Nauert oświadczyła, że ów akt podkopuje wzajemną współpracę między Stanami Zjednoczonymi a Węgrami. W odpowiedzi rzecznik prasowy węgierskiego rządu Zoltán Kovács zarzucił Amerykanom, iż w ciągu ostatnich pięciu lat odpowiedzieli negatywnie aż na osiem z dziewięciu wniosków o ekstradycję, jakich domagali się od nich Węgrzy.
Ta sprawa również stała się przedmiotem grudniowych rozmów Mitchella z Magyarem. Zdaniem amerykańskiego urzędnika brak ekstradycji wynikał z przyczyn obiektywnych: w czterech przypadkach Stany Zjednoczone nie otrzymały wystarczających dowodów od strony węgierskiej, w dwóch przypadkach poszukiwane osoby nie mieszkały na terenie USA, w jednym skazaniec odsiadywał wyrok 25 lat w więzieniu, zaś w ostatnim wniosek nie został właściwie złożony.
Trzecią sprawą sporną jest widoczna różnica amerykańskiej i węgierskiej dyplomacji w sprawie statusu Ukrainy. Zdaniem Mitchella, nie można – tak jak zrobił to Viktor Orbán w swoim zeszłorocznym przemówieniu w Baile Tusnad – podważać transatlantyckich aspiracji Ukrainy. Według amerykańskiego urzędnika w interesie samych Węgier powinno leżeć to, by Ukraina stała się częścią Zachodu, dlatego należy życzyć sobie, by Kijów zyskał polityczną niezależność od Moskwy.
Po czwarte wreszcie, Stany Zjednoczone chcą podpisać z krajami naszego regionu umowę o współpracy obronnej (DCA). Na jej mocy na terytorium państw sojuszniczych mogłyby stacjonować wojska amerykańskie. Chociaż rozmowy w tej sprawie między Waszyngtonem a Budapesztem trwają od 2017 roku, nie osiągnięto dotąd porozumienia. Rząd Węgier domaga się np. swojej jurysdykcji nad żołnierzami US Army, którzy naruszą miejscowe prawo, na co z kolei nie chcą przystać Amerykanie. Gabinet Orbána dąży również do tego, by każde rozmieszczenie wojsk amerykańskich na terenie Węgier musiało być każdorazowo zaakceptowane przez parlament w Budapeszcie. Madziarzy tłumaczą, iż wynika to z faktu, że po pięćdziesięciu latach sowieckiej okupacji oraz interwencji wojskowej w 1956 roku stacjonowanie obcych wojsk na terytorium ich kraju wywołuje zbyt duże emocje wśród ludności. Amerykanie nie dają jednak wiary tym wyjaśnieniom i podejrzewają, że za oporem Węgrów kryje się obawa przed zadrażnianiem stosunków z Rosją.
To wszystko sprawia, że amerykańskie władze są coraz bardziej rozczarowane postawą Węgier. Po listopadowych wyborach w USA, w których demokraci zyskali przewagę w Izbie Reprezentantów, zapewne zwiększą się naciski Kongresu na administrację Trumpa, by ostrzej potraktowała rząd Viktora Orbána. Departament Stanu jest w stanie oprzeć się presji w takich sprawach, jak np. uniwersytet Sorosa czy ekstradycja Lubiszynów, ale musi pokazać, że jest w stanie osiągnąć z Węgrami porozumienie w kluczowych sprawach. Musi mieć przede wszystkim mocne argumenty przed Senatem, gdzie republikańska większość żąda bardziej zdecydowanej postawy Węgier w sprawach rosyjskich. A tego, niestety, nie widać.
Amerykanie – zdaniem portalu direkt36.hu – powoli tracą więc cierpliwość do władz w Budapeszcie. Zapewne sporne sprawy będą przedmiotem rozmów, jakie 6 lutego ma przeprowadzić w Waszyngtonie minister spraw zagranicznych Węgier Péter Szijjartó (spotka się m.in. z doradcą prezydenta USA ds. bezpieczeństwa Johnem Boltonem). Na pewno nie będą to łatwe spotkania.
Wiadomo, że w połowie lutego Europę Środkową odwiedzi sekretarz stanu USA Michael Pompeo, który zatrzyma się w Warszawie i w Bratysławie (według depeszy Słowacy są już gotowi do podpisania umowy o współpracy obronnej DCA). Viktor Orbán oświadczył, że także Węgry przygotowują się do przyjęcia amerykańskiego gościa w Budapeszcie, jednak rzecznik Departamentu Stanu Heather Nauert powiedziała, iż nie może potwierdzić tej wizyty, ponieważ nie jest ona pewna.
Wszystko wskazuje więc na to, że administracja Donalda Trumpa zacznie zmieniać swoje stanowisko wobec Węgier. Z pewnością władzom w Budapeszcie trudniej będzie przekonać do swych racji Amerykanów, ponieważ 4 stycznia do dymisji podał się Wess Mitchell – człowiek, który w ostatnich dwóch latach zrobił najwięcej dla zbliżenia amerykańsko-węgierskiego. Będzie pełnił swe obowiązki jeszcze do połowy lutego, ale nie wiadomo, że czy pod koniec urzędowania będzie mógł porozumienie z Budapesztem zapisać po stronie swych sukcesów.
Na podstawie direkt36.hu
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/swiat/432358-wladze-usa-coraz-bardziej-poirytowane-polityka-wegier