W poniedziałkowym programie „Warto rozmawiać” (TVP Info) były wiceminister spraw zagranicznych Jan Dziedziczak wypowiedział znamienne słowa dotyczące działalności owianego złą sławą Barnevernetu, czyli norweskiego urzędu masowo odbierającego dzieci prawowitym rodzicom:
Moja teza jest następująca – w kontekście niskiego przyrostu naturalnego Norwegii, dużego przyrostu naturalnego ze strony imigrantów o innym kolorze skóry, możliwość asymilacji polskich dzieci jest bardzo atrakcyjna. Myślę, że dlatego szuka się pretekstu, żeby zabrać polskie dzieci i zrobić z nich Norwegów, których brakuje w Norwegii. To jest moja osobista teza, ale niestety całkowicie uzasadniona.
Okazuje się, że teza Jana Dziedziczaka nie jest wcale tak odosobniona. W podobnym duchu wypowiadał się parę lat temu prezydent Czech Miloš Zeman. Według niego działania norweskiego Barnevernetu niewiele różnią się od nazistowskiego Lebensborn z jego programem higieny rasowej.
W ten sposób prezydent Zeman odniósł się do głośnego za naszą południową granicą przypadku Czeszki Evy Michalakovej, której norweski urząd odebrał dwóch synów. Stało się to na skutek nieprawdziwej opinii biegłego, który okazał się później notorycznym pedofilem i został nawet skazany przez sąd za karę więzienia.
Miloš Zeman powiedział wówczas:
Chłopcy zostali umieszczeni w rodzinach zastępczych, co przypomina Lebensborn. Matka spotykała się z dziećmi dwa razy do roku na 15 minut, a podczas tych spotkań nie mogła porozumiewać się z dziećmi w języku czeskim.
Żeby zrozumieć Zemana, warto przypomnieć, czym był Lebensborn. Otóż była to niemiecka instytucja powołana do życia w 1935 roku przez Heinricha Himmlera i nadzorowana przez SS. Jej celem było „wzmacnianie czystości aryjskiej krwi”. Dlatego budowano ośrodki, w których „czyste rasowo” kobiety były zapładniane przez starannie wyselekcjonowanych mężczyzn rasy nordyckiej. Placówki takie powstały również w Norwegii (w jednej z nich urodziła się m.in. Anni-Frid Lyngstad – późniejsza wokalistka zespołu Abba).
Lebensborn odbierał również polskim rodzinom dzieci, które – zdaniem niemieckich antropologów – spełniały określone kryteria rasowe. Dzieci były następnie wywożone do Trzeciej Rzeszy, gdzie poddawano je germanizacji oraz wychowywano w duchu narodowosocjalistycznym. Wiele z nich nie wróciło już do domów i nigdy nie dowiedziało się o swoim prawdziwym pochodzeniu. Miloš Zeman uważa, że podobnie dzieje się teraz:
Dzieci zostają wynaradawiane. Norweski system wychowuje ich na młodych Norwegów.
W innym wywiadzie prezydent Czech porównał Barnevernet do organizacji gangsterskiej zajmującej się porywaniem dzieci. Wyraził też zdziwienie, jak to jest możliwe, że seryjny morderca Anders Breivik, który w 2011 roku zabił 77 dzieci, może regularnie spotykać się ze swoją rodziną, zaś Eva Michalakova jest takiego prawa de facto pozbawiona, choć nie popełniła żadnego przestępstwa.
W kontekście słów Jana Dziedziczaka warto sprawdzić, jaki procent odbieranych w Norwegii dzieci stanowią te o jasnej karnacji skóry, a jaki procent kolorowe. Wciąż bowiem słyszymy o dramatach rodzin polskich, czeskich, litewskich czy rumuńskich, natomiast nie docierają do nas informacje o podobnych problemach rodzin muzułmańskich w tym kraju.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/swiat/431688-czy-barnevernet-realizuje-te-sama-polityke-co-lebensborn