Przedwczoraj rano w mediach brytyjskich pojawił się przeciek, sygnalizujący „PLAN B będzie łudząco podobny do PLANU A” oraz informacja, że skoncentruje się głównie na backstopie, dotyczącym rodzaju granicy między Irlandią Płn. i Republika Irlandii, oraz terminem jego obowiązywania. Spekulacje o tyle uprawnione, że tego dnia w Londonderry doszło do dwóch alertów bombowych. Okazało się jednak, że w dużej mierze „przeciek się mylił”.
Zostało potwierdzonych kilka postanowień już kiedyś przekazanych do wiadomości publicznej. Mianowicie Theresa May potwierdziła, że jej rząd zamierza zaspokoić oczekiwania wyborców, którzy w referendum zadecydowali o Brexicie. Jednak trzeba przyznać, że dość ostrożnie, mówiąc „nie wierzę, aby w parlamencie znalazła się większość, która przegłosowałaby taką ustawę”. Dodając, że „to drugie referendum nie miałoby nic wspólnego z demokracją, jaką znamy”. Następnie, potwierdziła, że jej rząd zagwarantuje dotychczasowe prawa obywateli państw Unii Europejskiej, i jako dowód wymieniła rezygnację z opłat za rejestrację pobytu. Ale warto pamiętać, że to tylko drobna część tych praw, i że w przypadku twardego Brexitu, te zapewnienia nie muszą się liczyć. Już wiele się na Wyspach mówi o konieczności ograniczenia rocznych kwot imigrantów, z dotychczasowych 350 tys. do 50-80 tys. Już mówi się o ograniczeniach pomocy socjalnej - wszystkich tych housing-, child, i social benefits – i najprawdopodobniej to nastąpi. I, o ile soft Brexit nie powodowałby dla Polaków tak znacząco złych skutków, w przypadku formuły no-deal Brexit, i owszem. Dlatego bardzo namawiałabym nasze władze do zintensyfikowania już dobrych stosunków bilateralnych, aby w przypadku hard Brexit Polacy zamieszkujący w Zjednoczonym Królestwie mieli jednak miękkie lądowanie. Potwierdzona została także konieczność konsultacji z tzw. siłami wewnętrznymi w Wielkiej Brytanii, ale konsultacji znacznie rozszerzonych.
Chodzi bowiem nie tylko o poszukiwanie konsensusu z brytyjską opozycją – posłami z Partii Pracy, Liberalnej Demokracji i Narodowej Partii Szkocji - ale włączenie do negocjacji lokalnych władz Szkocji, Walii i Północnej Irlandii, związków zawodowych i organizacji pozarządowych. No i dalsze rozmowy z DUP, północno-irlandzką Partia Unionistów, dziś zapewniającej rządowi Theresy May status i korzyści płynące z rządu większościowego. Podobno DUP ma szukać w Belfascie nowych sojuszników dla koncepcji rozwodowych premier May. W sumie podobno chodzi o lepsze rozpoznanie nastrojów lokalnych oraz silniejszą legitymizację opinii na temat „czego naprawdę chcą Brytyjczycy” dla Unii Europejskiej.
Ponieważ wystąpienie pani premier miało miejsce tuż po ukazaniu się w brytyjskich mediach informacji o wydarzeniach w Londonderry, May pospieszyła także z zapewnieniem, że „jej rząd będzie wciąż respektował tzw. Belfast Agreement”. Powiedziała, iż „dobrze wie, że zarówno mieszkańcy Północnej Irlandii, jak i Republiki Irlandii nie chcą twardej granicy”, tak więc poszukiwania właściwej formuły oraz terminu obowiązywania backstopu będą trwały”. Wiele się przy tej okazji w komentarzach BBC World News mówiło o inicjatywie polskiego ministra spraw zagranicznych, Jacka Czaputowicza, czyli limicie czasowym takiego rozwiązania, nie przekraczającym pięciu lat.
Zupełnie nowym wątkiem, który przewijał się w ostatnim wystąpieniu, była mowa o „konieczności sięgnięcia do innych dokumentów, prócz art. 50, które wchodzą w skład pakietu rozwodowego”. I poszukiwaniu tam argumentów do negocjacji z Unią.
Theresa May już na początku swego wystąpienia w Izbie Gmin oznajmiła „wiem, że Unia nie chce rozmawiać z Wielką Brytanią bez Planu B”. Podobno dlatego ten Plan B. Zaprezentowała. Tyle że już dziś wiemy, że tylko w niewielkim stopniu różni się on od Planu A. Cały kontekst polityczny – również. 37% posłów konserwatywnych nadal twierdzi, że Theresa May i jej propozycje nie są w stanie odpowiedzieć na oczekiwania wyborców, głosujących dwa i pół roku za rozwodem z Unią. I przypominają, że jej draft, przywieziony z Brukseli nie znalazł lekarstwa na to jak zmniejszyć wciąż olbrzymią imigrację, jak poprawić standardy służb publicznych oraz uciec spod jurysdykcji obu europejskich Trybunałów, Sprawiedliwości i Praw Człowieka, które niszczą „brytyjski styl życia, tradycję i obyczaje”. Cała opozycja, która odrzuciła przecież projekt pani premier rozstania się z UE, dziś twierdzi „nie możemy wyjść z Unii bez porozumienia” i żąda drugiego referendum. Jeremy Corbyn, lider Labour Party, w ogóle odmówił jakichkolwiek negocjacji z rządem, a Nicola Sturgeon z Narodowej Partii Szkocji zapewnia, że „Szkocja nie pozwoli wyjąć się ze Wspólnoty jak rodzynek z ciasta”.
Chaos na Wyspach trwa, a sytuacja z dnia na dzień się komplikuje. Wydaje się, że Plan B, który tak łudząco przypomina Plan A. był tylko kupowaniem czasu, którego premier Theresa May - zważywszy zbliżający się termin uruchomienia art. 50 czyli 29 marca - tak bardzo potrzebuje.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/swiat/430811-co-nowego-znalezc-mozna-w-ostatnim-wystapieniu-may
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.