Do tej pory kampanie wyborcze do Parlamentu Europejskiego ograniczały się do granic poszczególnych państw. Teraz po raz pierwszy jest inaczej. Premier Węgier Viktor Orbán i wicepremier Włoch Matteo Salvini, a w ślad za nimi inni politycy, nadają obecnej kampanii wymiar kontynentalny. Jeżdżą po Europie, wskazując na główną linię podziału, na podstawową oś konfliktu, która będzie stawką majowych wyborów. Chodzi o poparcie bądź odrzucenie dotychczasowej polityki imigracyjnej Brukseli i Berlina. Jak mówi Viktor Orbán:
„Ja jedynie stwierdzam fakt, że obecnie, w związku w wyborami europejskimi, na arenie międzynarodowej zmierzą się ze sobą siły przeciwne imigracji i siły popierające imigrację.”
W związku z tym politycy reprezentujący tzw. partie tożsamościowe lub suwerenistyczne wzywają do stworzenia europejskiego sojuszu przeciwko niekontrolowanej imigracji i polityce multikulturalizmu. Viktor Orbán mówi wprost:
„Chcemy, by w Europie zjednoczyły się siły przeciwne imigracji; połączmy siły (…) a łącząc siły, w skali europejskiej jesteśmy razem silniejsi niż siły proimigracyjne i siły wspierające migrację.”
Poprzednie wybory do Parlamentu Europejskiego odbyły się w 2014 roku, gdy problem niekontrolowanej imigracji nie był tak nabrzmiały jak dziś. Sytuacja zmieniła się radykalnie po roku 2015, gdy Angela Merkel zainicjowała Wilkommenpolitik i postanowiła narzucić ów model innym krajom. To spowodowało, że w siłę urosły partie sprzeciwiające się tej polityce. Na pewno podczas majowej elekcji uzyskają one bardzo dobre wyniki. Widać to choćby na przykładzie niedawnych wyborów w Austrii, Szwecji, Holandii, Włoszech czy Hiszpanii.
Wszystko wskazuje więc na to, że w przyszłym Parlamencie Europejskim przy władzy nie utrzyma się dłużej „wielka koalicja” łącząca Europejską Partię Ludową oraz Partię Europejskich Socjalistów. Niemal od początku istnienia europarlamentu to właśnie te dwie frakcje – chadecja i lewica – posiadały razem większość i wspólnie decydowały o wszystkim. Ten sojusz doprowadził zresztą do swoistej konwergencji ideowej: socjaliści zrezygnowali z forsowania lewicowych pomysłów gospodarczych, a z programu chadeków wypłukane zostały wartości chrześcijańskie.
Obecnie „wielka koalicja” posiada 55 proc. mandatów w europarlamencie. Po majowych wyborach jej stan posiadania na pewno skurczy się poniżej połowy składu izby. Kto stworzy wówczas nową większość? Kto stworzy ją w sytuacji, gdy podstawową linią podziału stanie się stosunek do polityki imigracyjnej?
Najprawdopodobniej głównym rozgrywającym w tej sytuacji pozostanie Europejska Partia Ludowa jako frakcja najbardziej obrotowa. Będzie ona miała do wyboru dwa scenariusze. Pierwszy zakłada, że przeciw suwerenistom zjednoczą się wszystkie siły proimigracyjne: socjaliści, komuniści, liberałowie, zieloni etc. Żeby zdobyć większość, muszą mieć oni jednak po swojej stronie chadecję. Jeśli ta ostatnia rzeczywiście zdecyduje się na taki alians, oznaczać to będzie jej dalszy dryf na lewo i stopniowe żegnanie się z miazmatami chrześcijaństwa.
Drugi scenariusz zakłada, że Europejska Partia Ludowa przyłączy się do ugrupowań tożsamościowych i poprze postulat powstrzymania niekontrolowanej imigracji. To może zaś spowodować jej ideowy zwrot na prawo.
Możliwy jest jednak jeszcze trzeci scenariusz, którego chadecy nie chcą wybierać, ale który może stać się ich udziałem. Sama EPL jest bowiem głęboko podzielona w sprawie imigracji. Są w niej partie, które zdecydowanie sprzeciwiają się Wilkommenpolitik, jak np. węgierski Fidesz czy Austriacka Partia Ludowa pod wodzą Sebastiana Kurza, ale są też partie, które w Wilkommenpolitik zaangażowały cały swój kapitał polityczny, jak np. CDU w Niemczech. W tej sytuacji Europejską Partię Ludową może czekać realny rozłam. A wówczas o parlamentarnej większości może zadecydować nieznaczna przewaga mandatów. Salvini i Orbán doskonale zdają sobie z tego sprawę, dlatego mobilizują do głosowania elektorat w całej Europie, uzmysławiając wyborcom, jak wielka jest stawka najbliższych wyborów.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/swiat/430252-orban-i-salvini-czyli-kontynentalny-sojusz-antyimigracyjny