Rozegranie „żółtych kamizelek” tak, jak zwykle dotąd rozgrywano tego typu ruchy społeczne nie jest niemożliwe
— mówi w rozmowie z wPolityce.pl Eryk Mistewicz.
wPolityce.pl: Bunt „żółtych kamizelek” rozlewa się po Europie. Czy ten ruch jest spontaniczny czy zorganizowany przez polityków?
Eryk Mistewicz: Ruch „żółtych kamizelek” umyka „szkiełku i oku” politologów. Gubią się w jego ocenie politycy i media, nie wiedzą jaką kalkę przystawić, jaki szablon. Nie jest to prosty, jednoznaczny, łatwy do dookreślenia protest. To nie jest ruch skrajnej prawicy, jak było to przedstawiane na początku. Wręcz przeciwnie, można spotkać dużo elementów anarchistycznych, lewackich, socjalistycznych i komunizujących. I na pewno nie jest to ruch, który będzie łatwo opanować. To struktura labilna, unikająca zorganizowania. Nie wybiera sekretarza generalnego, komisji skrutacyjnej, skarbnika. Nie zdecyduje się na spisanie dokładnej listy 20, 30 czy 50 postulatów. Nie wyłania swoich reprezentantów do Parlamentu Europejskiego, do parlamentu krajowego ani do wyborów samorządowych. Nic takiego nie nastąpi, ponieważ ci ludzie nie są zainteresowani wchodzeniem w skostniałe, zdegenerowane struktury „starej polityki”. Od kilku dni trwają próby rozegrania protestu przez władze francuskie, choćby wyznaczenia francuskiego Wałęsy, który będzie reprezentował „żółte kamizelki” w rozmowach z rządem. Ale jest to bardzo trudne. Ilekroć wskazany zostaje kandydat na przywódcę, zaproszony do rozmów z rządem, tylekroć inne „żółte kamizelki” mówią, że ten człowiek czy ci ludzie nie reprezentują ruchu.
Rozegranie „żółtych kamizelek” tak, jak zwykle dotąd rozgrywano tego typu ruchy społeczne nie jest niemożliwe. Tego typu próba rozbicia i powrotu do tego, żeby było tak, jak było, nie jest już możliwe. Choć takie próby oczywiście będą, bardzo ciekawe doświadczenie z zakresu marketingu politycznego zresztą. Podobnie jak cała ta sytuacja pokazująca limity demokracji w epoce postpolityki.
Francuska policja robi pokaz siły w Paryżu. Aresztowała już prawie pięćset osób, wyprowadziła na ulicę transportery opancerzone. Tydzień temu tego nie było.
Nie, to jeszcze nie jest pokaz siły. Pokaz siły będzie, kiedy na ulice wyjdzie wojsko. Nie wykluczam, że armia zostanie wysłana do tłumienia manifestacji w następną sobotę, albo jeszcze w kolejną. Może też pojawić się na paryskich ulicach dziś w nocy, jeżeli okaże się, że żandarmeria i policja nie są sobie w stanie poradzić. Chociaż wydaje się, że dzisiaj siły cywilne będą chciały za wszelką cenę pokazać, że są w stanie opanować sytuację. Także wobec podejrzeń, że nie robią wszystkiego, aby ratować tę ekipę. Relacje służb z ekipą Macrona nie są, wbrew pozorom, jednoznaczne.
„Żółtym kamizelkom” nie zabraknie konsekwencji w walce z podwyżkami?
Oni nie mają dokąd iść. Gdzie mają się wycofać? Stoją pod ścianą. Do protestów zmusza ich sytuacja ekonomiczna. Postulaty polityczne prawie się nie pojawiają na protestach. Postulat, żeby zlikwidować Senat i w jego miejsce powołać izbę ludową, wybieraną w powszechnym głosowaniu, to jakieś marginalia protestów. Polityka w tym proteście stanowi ledwie tło, na pierwszym miejscu jest ekonomia i odbiór świata polityki, całego świata polityki, który nie myśli o ludziach. To protest zubożałej i ubożejącej w zastraszającym tempie francuskiej klasy średniej. Im więcej się pracuje we Francji, tym większe podatki się płaci. Im więcej się pracuje, tym więcej państwo zabiera. Jest coraz więcej nowych podatków. O tym głównie jest ten protest. I o świecie polityki, który się zdegenerował i oderwał.
Poinformowano, że na razie podatek ekologiczny nie zostanie podniesiony.
Tak, ale decyzja o odsunięciu w czasie podatku ekologicznego nastąpiła zdecydowanie za późno. Spełnienie pierwszego i wydawało się jedynego postulatu protestujących dziś jest już elementem nieistotnym z punktu widzenia kaskady podatkowej, która uderza we Francuzów. Za sprawą tej jednej decyzji nie nastąpi drastyczna poprawa życia Francuzów. Chyba, że jak sporo moich znajomych Francuzów założą firmy w Polsce i będą płacili kilkukrotnie niższe podatki. W Polscy będą też mieli lepszą opiekę zdrowotną. Francuzi są zachwyceni opieką stomatologiczną w Polsce. Są leczeni za pomocą najnowszego sprzętu, nowych materiały i przy wykorzystaniu najnowocześniejszych procedur medycznych. Niski poziom bezpieczeństwa na ulicach nie tylko za sprawą manifestacji społecznych, ale za sprawą zagrożenia terrorystycznego, jest niski. Polska dla Francuzów z klasy średniej jawi się jako kraj modelowy: bezpieczny, stabilny, dobrze zarządzany, z jasnym systemem niewysokich podatków a przede wszystkim sprawnym systemem tego, za co odpowiada państwo. A jaka przyszłość czeka ich we Francji? Dlatego „żółte kamizelki” nie mają wyjścia. Muszą protestować. I warto zauważyć, że w proteście właściwie nie pojawia się kwestia imigrantów. Czasem jedynie pojawia się argument, że otwarcie się Francji na imigrację spowodowało, że Francuzi z dziada pradziada mają cięższe życie.
Imigranci biorą udział w protestach?
Nie. To protest Francuzów z dziada pradziada. Imigranci w Paryżu sprzątają po protestach. Są w ekipach, które przywracają porządek w mieście. Czasem korzystają z okazji do udziału w zadymie i „zaopatrują” się w skutery, telefony komórkowe, zegarki i co tam jeszcze można zdobyć w sklepach, które nie zabezpieczyły się właściwie przed atakiem gangów. A na policję oczywiście nie ma po co dzwonić.
Mediom nie udało się zohydzić protestów.
Oczywiście, ostatnie dni to ciągła próba zdiabolizowania protestów. Próbowano pokazać, że biorą w nim udział chuligani i elementy wywrotowe. Pojawił się język znany z propagandy PRL z lat 80. Ale to nie chwyciło. Poziom poparcia Francuzów dla „żółtych kamizelek” spadł z ponad 80 do 77 proc. Lekarz, prawnik, czy mały przedsiębiorca jadący do pracy, mija na rondzie protestujących i sygnałem dźwiękowym daje znak poparcia dla nich. Z reguły zna tych ludzi. To jego sąsiedzi, znajomi, ludzie u których robi zakupy albo zamawia usługi. To ludzie tacy sami jak on. To zubożała Francja, która mówi, że tak dalej być nie może.
Eryk Mistewicz - prezes Instytutu Nowych Mediów m.in. wydającego miesięcznik opinii „Wszystko Co Najważniejsze”, pracuje w Polsce i we Francji
Rozmawiał Tomasz Plaskota
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/swiat/424723-mistewicz-polska-dla-francuzow-jawi-sie-jako-kraj-modelowy