Miłość Polaków do Węgier i Węgrów jest tyle gorąca, ile trudna do wyjaśnienia. Sam padłem jej ofiarą, co przyniosło parę niemądrych życiowych decyzji, ale też kilka wydarzeń magicznych – takich jak wieczór w uroczym mieście Nagykanizsa nieopodal granicy chorwackiej i długa rozmowa przy lokalnym czerwonym winie, podczas której jedynymi zrozumiałymi równocześnie dla mnie i dla moich gospodarzy słowami były „na zdrowie” oraz „egészségre”. A jednak było o czym gadać.
Uwiedziony wspomnianą sympatią nie potrafiłem odmówić sobie obejrzenia w jednej z komercyjnych telewizji ubiegłorocznego filmu „Węgierska robota” („A Viszskis”). To oparta na faktach historia Attilli Ambrusa, Węgra urodzonego w 1967 r. w szeklerskiej wiosce w Siedmiogrodzie, a więc na terytorium Rumunii. Jeszcze przed upadkiem komunizmu, w 1988 r., chłopak nielegalnie (uwieszony u podwozia pociągu) ucieka na Wegry. Tam zgłasza się do drużyny hokejowej i zaczyna robić karierę jako bramkarz – reprezentuje m.in. pierwszoligowy klub Újpesti TE.
Równocześnie z grą w hokeja zaczyna… napadać na banki. Od 1993 do 1999 r. dokonuje 27 rabunków, kradnąc ok. 100 mln forintów, czyli pół miliona dolarów. Ponieważ przy żadnej ze swoich akcji nikogo nawet nie postrzelił, staje się ludowym bohaterem porównywanym do Robin Hooda. Jak to możliwe, że ludzie utożsamili się z rabusiem, a nie z państwem, które właśnie odzyskało niepodległość i tego rabusia ściga? Ten film w pewnej mierze na to pytanie także odpowiada. Węgry, jakie widzimy, to państwo toczone przez wszystkie choroby, przez które równocześnie przechodziła III RP.
Ogromne wpływy niedawnych komunistów, niemoc instytucji państwowych, leniwi urzędnicy utrudniający ludziom życie, powszechna korupcja – wszystko to było tolerowane przez polityków, którzy „kłamali rano i wieczorem”.
W wywiadzie opublikowanym w „Gazecie Wyborczej” tłumaczył to Attilla Ambrus tak: „To, że ja jestem dziś taki popularny, jest winą polityków ostatnich 25 lat. Bo oni kradną, defraudują publiczne pieniądze i kłamią w biały dzień, prosto w twarz całego społeczeństwa”.
Ten film powinni obejrzeć ci wszyscy, którzy nie rozumieją, skąd się wziął Orbán, Kaczyński i Babiš oraz Conte i Salvini, skąd popularność pani Le Pen, AfD, Szwedzkich Demokratów i dlaczego doszło do brexitu. Niech spojrzą w lustereczko.
Tekst opublikowany w tygodniku „Sieci” nr 49/2018
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/swiat/424692-wegierskie-lustereczko
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.