„Rada gospodarcza przeciwko skrzydłu pracobiorców, pobożni konserwatyści przeciwko grzecznym zwolennikom Merkel, strachliwi kontynuatorzy przeciwko śmiałkom domagającym się rozliczenia. Na końcu może rozstrzygnąć najlepsze wystąpienie” – tak niemiecki dziennik „Stuttgarter Zeitung” wyobrażał sobie walkę o stanowisko przewodniczącego CDU na zjeździe partii w Hamburgu. Rzeczywistość wypadła o wiele mniej barwnie, a biorąc pod uwagę niebyt porywające wystąpienie zwyciężczyni, 56-letniej byłej premier kraju Saary Annegret Kramp-Karrenbauer, to nie to zdecydowało o tym, że pokonała w drugiej turze głosowania swojego głównego rywala 62-letniego Friedricha Merza.
Jego wystąpienie było bowiem zdecydowanie lepsze. Merz mówił o państwie narodowym, które daje obywatelom poczucie bezpieczeństwa i tożsamości. O problemach w integracji imigrantów, obywatelach, którzy czują się porzuceni przez państwo, choć pracują i płaca podatki. Przypomniał także delegatom, że CDU oscyluje obecnie w sondażach poniżej 30 proc., a „AfD nie jest zjawiskiem przejściowym”, tylko wynikiem polityki Wielkiej Koalicji. Było to przemówienie polityka konserwatywnego, rozczarowanego przesunięciem CDU pod rządami Angeli Merkel w lewo.
Kramp- Karrenbauer tymczasem perorowała w najlepszym Merkelowskim stylu o tym, że „trzeba mieć odwagę”, że „osobistych decyzji nie można delegować” (rzeczywiście, jak są osobiste, to można je podjąć tylko samemu), i w kółko powtarzała jak ważne jest „C” w CDU. Słowo „chrześcijańska” nie przeszło jej, nie wiedzieć czemu, przez gardło. Mimo iż jest praktykującą katoliczką. Podkreślała także swoje doświadczenie w pracy w administracji rządowej i w kierowaniu dużymi zespołami ludzkimi. Ponadto mówiła o europejskiej armii i poprawie infrastruktury w Niemczech. Było to przemówienie w duchu pani kanclerz, która osobiście namaszczyła ją na swoją następczynię. W lutym Kramp-Karrenbauer została sekretarz generalną CDU. Zarówno Merz jak i „AKK”, jak ją nazywają w skrócie media, domagali się przywrócenia „silnego państwa”.
O przewodnictwo chadecji walczył także 38-letni minister zdrowia Jens Spahn, ale najwyraźniej nie liczył na zwycięstwo, bo jego wystąpienie oscylowało wokół „Niemiec w 2040 roku”. Choć mówił o odnowie nazywanie go śmiałkiem, domagającym się rozliczenia, byłoby przesadą. Odpadł zresztą, jak się sam najwyraźniej spodziewał, w pierwszej turze. W drugiej Kramp-Karrenbauer poparło 517 z 999 delegatów, co dało jej zwycięstwo. Merz zdobył 482 głosów. Dzięki zwycięstwu „AKK” Merkel może pozostać kanclerzem do końca – swojej już ostatniej kadencji – w 2021 roku. Ponadto CDU nie będzie miało w przyszłości problemów w zawarciu koalicji z Zielonymi. A w obliczu słabnącego poparcia dla SPD (partia spadła już poniżej 20 proc), to wydaje się najbardziej prawdopodobnym scenariuszem. Merz byłby trudny do zaakceptowania dla Zielonych. Tym bardziej iż usiłowałby przesunąć chadecję wyraźnie w prawo.
Tak więc debata się odbyła, wszyscy kandydaci mówili o odnowie, a ostatecznie wszystko pozostaje po staremu. W CDU najwyraźniej uznano, że fakt, iż jest jakiś spór, jakaś różnica zdań wystarczy jako zmiana. Przed zjazdem wielu polityków CDU oraz ekspertów podkreślało, że sam fakt spierania się kilku kandydatów o przewodnictwo partii pokazuje, że „coś się dzieje pod tą całą pokrywą z ołowiu”. „Nie jesteśmy do tego przyzwyczajeni” – mówił jeden z delegatów. A chodziło mu o posiadanie jakiejś alternatywy. To co się dzieje pod tą pokrywą może jednak także doprowadzić do poważnego rozłamu w partii. Nie bez powodu Kramp-Karrenbauer wzywała w swoim wystąpieniu delegatów do jedności, zapewniając, że będzie się przeciwstawiać podziałom na konserwatywne i liberalne skrzydło w partii. A ci, którzy głosowali na Merza, zapewne są bardziej niż rozczarowani. Przy 35 głosach różnicy trudno mówić o wyraźnym zwycięstwie „AKK”. Konserwatywne skrzydło partii liczyło w końcu na poważną korektę kursu. „Mamy przed sobą niemal historyczną szansę” – mówił przed zjazdem Alexander Mitsch, przewodniczący konserwatywnej Unii Wartości w CDU. Nic z tego. Chadecja pozostaje „partią środka”, a kurs Angeli Merkel został zatwierdzony.
To oznacza, że Kramp-Karrenbauer będzie najprawdopodobniej kandydatką na kanclerza CDU w następnych wyborach. Niewiele wiadomo wprawdzie o jej poglądach odnośnie polityki zagranicznej, ale gdy już się na te tematy wypowiadała to podobnie do swojej mentorki. Postuluje podtrzymanie sankcji wobec Rosji, krytykuje Trumpa za protekcjonizm i uważa wycofanie się Niemiec z projektu „Nord Stream 2 za „zbyt ryzykowne”, czyli dotąd nam znany kurs zostanie zapewne podtrzymany. Jak napisał jeden z niemieckich komentatorów CDU zdecydowała się na „dalej tak jak dotąd”, bo wybór Merza doprowadziłby do konfliktu z Merkel, a może nawet i zerwaniu koalicji i przyspieszonych wyborów. Tyle, że dotychczasowy kurs zrobił miejsce po prawej stronie dla AfD oraz wzmocnił Zielonych.
Trudno się więc oprzeć wrażeniu, że odrzucając konserwatywny zwrot, CDU wprawdzie pozostanie najsilniejszą partią w Niemczech, ale nie odzyska tych wyborców, którzy się od niej w ostatnich latach odwrócili. By tak się stało „AKK” musiałaby się wyraźnie odciąć od swojej mentorki, a to wydaje się mało prawdopodobne.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/swiat/424629-merkel-20-czyli-kontynuacja-zamiast-zmiany-kursu