To nieprawda, że chłopaki nie płaczą. Nieprawda też, że krokodyle łzy są łzami fałszywymi. Krokodyl ma duże oczy, więc i łzy ma większe. Jego łzy są bardziej znaczące i poruszające niż inne.
Tę nieznaną prawdę biologiczną uświadomiła mi najbardziej światowa z naszych europosłanek. Za sprawą nieocenionej Madame Thun dowiedzieliśmy się, że niekiedy łza w oku kręci się u samego Fransa Timmermansa. Tak, tego Timmermansa. Jak wyjaśniła pani Róża, ten pozornie bezduszny i brutalny komisarz ma łzy w oczach, „kiedy mówi o Polsce”. Możemy się tylko domyślać, co się dzieje, kiedy pan Frans zostaje sam na sam ze sobą. Przecież przy kobiecie, pani Rózi, nie okaże swoich emocji do końca. Nie uzewnętrzni się, musi sprawiać wrażenie twardziela. Nie może zapłakać rzewnie także po to, by inne jego polskie dzieci: panowie Boni, Lewandowski czy Tusk, nie straciły wiary w to, że jeszcze będzie tak, jak było. Że jeszcze to oni będą zajmować się przetargami na autostrady, reprywatyzacją, ustawiać służby specjalne, zakładać podsłuchy i grozić dziennikarzom ustami wiernego Giertycha. Timmermans musi ich w tej wierze podtrzymywać.
Ale gdy te pozory się kończą, gdy w głębi ducha wrażliwy Frans zostaje sam na sam ze sobą, zaczyna ryczeć jak bóbr. Potok łez spływa i wypełnia kieliszki pozostawione przez Jeana-Claude’a Junckera, a potem Timmermans dyskretnie je opróżnia, by nie zdradzić się ze słabością. Ponoć to nie pierwszy taki płaczący nad Polską zachodni mąż stanu. Płakał cesarz Fryderyk Barbarossa, gdy ze swoją armią przywracał legalny porządek w państwie Piastów. Łzy nad naszym zacofaniem i sankcjami, które ze smutkiem trzeba było wprowadzać, ronili krzyżaccy zakonnicy i austriacka cesarzowa Maria Teresa, gdy pomagała Polakom, podpisując rozbiór Rzeczypospolitej. Płakali rozmaici Habsburgowie, Hohenzollernowie, płakał brytyjski premier Lloyd George, który w 1918 r. Chciał, by państwo polskie było rozmiarów województwa. I płakał kanclerz Schröder, gdy podpisywał z Rosjanami umowę gazową z pominięciem Polski. Wszyscy oni płakali z troski o nas.
Ale Timmermans płacze bardziej niż wszyscy oni. W tak szlachetnym oku musi to być łza rodem z wiersza wieszcza: czysta i rzęsista. Bardziej tylko ponoć płakał Saddam, kiedy donieśli mu, że w Kuwejcie szyby naftowe płoną, ale to było dawno. Dlatego zapłaczmy wraz z Fransem Timmermansem. A jeśli nam nie jest do płaczu, to chociaż pośmiejmy się z pani Róży.
Felieton Wiktora Świetlika ukazał się na łamach 48. numeru tygodnia „Sieci”.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/swiat/423783-wiktor-swietlik-w-sieci-eurokrokodyl