Jakie są stosunki polsko-niemieckie tuż przed kolejną turą międzyrządowych konsultacji? Można rzec, dobre, ale nie beznadziejne. Jak to ujął Christoph von Marschall na łamach „Der Tagesspiegel” - „Polacy i Niemcy stali się sobie obcy”, ale jest nadzieja, bo jednak z sobą rozmawiamy i może coś sensownego się z tego wykluje. Jeśli…
Gdyby w jednym zdaniu streścić komentarz von Marshalla (pozdrawiam), rzecz ma się tak: po zburzeniu muru berlińskiego było pięknie i miło, niestety, z nastaniem „narodowo-populistycznego rządu PiS” się skiepściło. I tu stosowny cytat:
„Odpowiedzialność spoczywa w przeważającej mierze na PiS; ten pogląd podziela większość Europejczyków”
— orzekł komentator tego stołecznego dziennika, ale - co należy przyznać - łaskawie zauważył, że „Niemcy też nie są bez winy”.
Spotykaliśmy się niekiedy w Berlinie na różnego rodzaju konferencjach, odnoszę jednak wrażenie, jakby Kolega von Marshall żył na innej planecie. To tak dla odświeżenia pamięci, krótki rzut oka wstecz.
Po zburzeniu muru berlińskiego (że nie wspomnę o chęci zrewidowania granicy na Odrze i Nysie przez kanclerza Helmuta Kohla, który - sam przyznał - uznał ją pod presją USA), nastąpił rozdział pt. „Kicz pojednania”. Rozwinąć? Puste gesty, toasty, poklepywanie po ramionach, pozowanie do wspólnych fotografii…, a równocześnie kolejno Gorbi-, Jelcyn-, Putinmania i „uprawianie polityki ponad głowami Polaków”, jak to ocenił za rządów czerwono-zielonej koalicji w jednej z naszych opublikowanych rozmów dziś prezydent Bundestagu Wolfgang Schäuble (CDU) i nie tylko on. Wcześniej to samo mówił mi o rządach chadecko-liberalnego (CDU/CSU-FDP) gabinetu Kohla kandydat na kanclerza Gerhard Schröder. I to samo mówiła Angela Merkel, zanim zajęła jego miejsce…
Zaiste, po uściskach z premierem Tadeuszem Mazowieckim i wspólnej modlitwie na kolanach w Krzyżowej Kohl potrzebował sześciu lat, aby odfajkować kolejną wizytę w Polsce, a do Moskwy latał - po polsku mówi się - jak z pieprzem, po niemiecku nazywało się to: „męska przyjaźń”… Czyż nie? Polska natomiast stała się w tym czasie obiektem niewybrednych drwin w mediach o takiej skali, że oprotestowali to nawet niemieccy dziennikarze i fundacje - mam przypomnieć obraźliwe „Polenwitze” - falę kawałów o Polakach, także w telewizji publicznej, czy np. paskudną reklamę sieci MediaMarkt z polskimi złodziejami, de facto, zdjętą po wybuchu skandalu…?
Brnijmy dalej: po odsądzeniu od czci i wiary „męskich przyjaźni” - Männerfreundschaften Kohla z panami na Kremlu, kanclerz Schröder zaprosił… Władimira Putina, jako pierwszego gościa z zagranicy do wygłoszenia przemówienia w odbudowanym Reichstagu, i nazwał Rosję „strategicznym partnerem Niemiec”, podważając tym samym stosunki transatlantyckie. Przyjaźń tych panów przybrała wręcz karykaturalną formę, że przypomnę adopcję dwójki dzieci z Petersburga, rodzinnego miasta Putina, przez nieistniejące już obecnie małżeństwo Schröderów, czy chóru kozaków wołgadońskich, śpiewających po niemiecku na urodzinach „Gierda” w jego domu Hanowerze… Pal sześć, widać przypadli sobie do gustu z „Wołodią”, równocześnie jednak Schröder zablokował włączenie Polski do grona głównych decydentów w UE (obok Niemiec, Francji, Wlk. Brytanii, Hiszpanii i Włoch), pod jego to naciskiem wydłużono do maksimum tzw. okres przejściowy, dotyczący zablokowania dostępu Polakom do rynku pracy we wspólnocie (Niemcy zniosły ten zakaz jako ostatni), a na koniec wspólnie z Putinem zafundował Europie wbrew protestom nie tylko naszego kraju gazociąg Nord Stream1, co notabene wówczas szefowa opozycji i kandydatka na kanclerza Angela Merkel uznała za najwspanialszy dzień w dziejach stosunków niemiecko-rosyjskich. Obecnie pani kanclerz forsuje jednostronnie już rozpoczętą budowę Nord Stream2…
Przypomnieć więcej? Np. utrudnianie życia polskim firmom za Odrą, lekceważenie zapisów tzw. traktatu dobrosąsiedzkiego odnośnie do wspierania niemieckiej Polonii, napsucie krwi przez Pruskie Powiernictwo (nawiasem mówiąc, pamiętam spotkanie Schrödera z „wypędzonymi” i jego odpowiedź na rewizjonistyczne postulaty: „dajcie mi to załatwić po swojemu”), kwestia budowy tzw. Centrum Wypędzonych itp. problemy rzucające cień na nasze stosunki bilateralne z wczoraj i dziś. Mam przypomnieć wypowiedzi wtedy szefa dyplomacji, obecnie prezydenta Franka Waltera Steinmeiera, który określił manewry NATO w Polsce jako drażnienie Rosji i zbędne machanie szabelką, czy postawę Niemiec w kwestii budowy tarczy antyrakietowej w naszym kraju, obecności amerykańskich żołnierzy i w ogóle wzmacniania naszej obronności…?
Skończę już z tą listą, bo aż samemu robi mi się nieprzyjemnie. Punkt widzenia zależy od punktu siedzenia. Kolega von Marshall wykazuje poniekąd zrozumienie dla protestów Polski w sprawie bałtyckiego rurociągu Nord Stream2, który „stoi w sprzeczności z europejską polityką energetyczną”, chwali boom w naszej wymianie gospodarczej, ale nadmienia przy tym o… niedocenianych „wysiłkach Niemiec” w kwestii ustanowienia minimalnych płac dla pracowników delegowanych, kierowców czy budowlańców, co – cytuję dosłownie: „w środkowo-wschodniej Europie nie jest odbierane, jako szlachetny czyn dla dobra uciskanych, lecz bezwstydny protekcjonizm, by wykraść Bałtom, Polakom i Czechom ich korzystną konkurencyjność”… Dla równowagi komentator „Der Tagesspiegel” zauważył też, że niemiecka gospodarka wykorzystuje kraje członkowskie UE na wschodzie jako przedłużenie taśmy produkcyjnej, ale skąpi na badania i projekty przyszłościowe umożliwiające im rozwój. Uszły natomiast jego uwadze protesty państw naszego regionu już na unijnym forum, dotyczące sprzedawania towarów gorszej jakości po takich samych, a nierzadko po wyższych cenach jak w RFN. Jasne, w kontekście konsultacji międzyrządowych ważniejsze są wybory samorządowe w naszym kraju, które skłoniły autora berlińskiego dziennika do następujących wniosków:
„PiS pozostaje najsilniejszą partią. Niemcy nie mogą mieć nadziei, że szybko straci władzę. PiS musi samo się nauczyć, że sukces ma granice. Reprezentuje tylko jedną trzecią wyborców”
— wywodzi Kolega von Marshall.
Skoro tak, to można by zadać pytanie, ilu wyborców reprezentuje dziś rząd Niemiec, że pominę już notowania samych chadeków z CDU/CSU, socjaldemokratów z SPD, czy imiennie kanclerz Merkel…? Ale mniejsza z tym, rzecz o naszych bilateralnych stosunkach z Niemcami i ich „frustrujących doświadczeniach z PiS”. Skoro „Polacy i Niemcy stali się sobie obcy”, jak zatytułował swą publikację „Der Tagesspiegel”, nie mogło w niej zabraknąć sugestii: „co robić?”.
„Po pierwsze, nie porzucać nadziei na rozsądek i korekty w Polsce. (…) Lepiej mówić otwarcie o przeciwieństwach niż zamaskować je życzliwą retoryką”.
No, danke sehr, Kollege Christoph. Dla porządku, streszczam pozostałe rady: po drugie, trzecie i czwarte, „wspierać uczestnictwo Polski w projektach UE”, ale nie ustępować „w sprawach zasadniczych”, jak np. reformy sądownictwa (tak na marginesie, w RFN po zjednoczeniu w jednym dniu enerdowscy sędziowie zostali pozbawieni możliwości orzekania, a obecnie mianuje ich minister federalny i parlament), wreszcie:
„Wykorzystać możliwości nacisku, np. w negocjacjach nad kolejnym budżetem UE”.
To rzeczywiście bardzo „twórczy” wkład w przezwyciężanie impasu w polsko-niemieckich stosunkach… Czekam teraz na spopularyzowanie tego tekstu oraz końcowych rad w niemieckich, polskojęzycznych mediach. Niech Polacy wiedzą, co sądzą o nich sąsiedzi i jak w Polsce jest źle. A propos, w Niemczech na ok. 650 tytułów obcy kapitał ma udziały w… słownie trzech niskonakładowych, bez znaczenia. Gdy inwestor z USA chciał kupić dziennik „Berliner Zeitung”, między Odrą a Renem zaprotestowali wszyscy: dziennikarze, politycy, cała elita intelektualna republiki, że nie będzie jakiś amerykański wydawca kształtował niemieckiej opinii publicznej, co pozostawię bez komentarza…
„Sąsiedzi się kłócą, niekiedy twardo. Ale mogą ponownie się porozumieć, jeśli tego chcą, i jeśli otworzą oczy na wspólne interesy”
— kończy von Marshall. Zgadzam się w całej rozciągłości: „jeśli”. Przede wszystkim, jeśli dotrze do świadomości elity politycznej w Berlinie, że Polska nie jest 17 krajem związkowym Republiki Federalnej. Im szybciej, tym lepiej…
-
Brudna kampania opozycji! Polecamy najnowszy numer tygodnika „Sieci”.
Kup nasze pismo w kiosku lub skorzystaj z bardzo wygodnej formy e - wydania dostępnej na: http://www.wsieci.pl/prenumerata.html.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/swiat/418274-polska-nie-jest-17-landem-niemiec