Stało się to, co przewidywałem niedawno na portalu wPolityce.pl:
Obradujący w Mińsku na Białorusi pod przewodnictwem patriarchy moskiewskiego Cyryla Synod Rosyjskiej Cerkwii Prawosławnej postanowił zerwać wspólnotę eucharystyczną z Patriarchatem Konstantynopola. Tym samym dwa najbardziej znaczące ośrodki światowego prawosławia znalazły się w stanie bardzo ostrego konfliktu.
Powodem decyzji podjętej w Mińsku było uznanie przez Konstantynopol, że Ukraińska Cerkiew Prawosławna nie jest już dłużej zależna od Patriarchatu Moskiewskiego i zasługuje na kanoniczną niezależność. W oświadczeniu rosyjskiego Synodu możemy przeczytać:
Przyjęcie do wspólnoty schizmatyków i osoby ekskomunikowanej w innej lokalnej Cerkwi wraz ze wszystkimi wyświęconymi przez nią «biskupami« i «duchownymi«; sięganie po cudze kanoniczne terytoria; próba wyrzeczenia się własnych historycznych decyzji i zobowiązań – to wszystko usuwa Patriarchat Konstantynopola poza granice kanoniczności i czyni dla nas niemożliwym – ku wielkiemu żalowi naszemu – dalsze podtrzymywanie eucharystycznej wspólnoty z jego hierarchami, duchowieństwem i wiernymi.
Na tej podstawie Synod Rosyjskiej Cerkwii Prawosławnej zabronił wszystkim swoim duchownym odprawiania wspólnych nabożeństw z duchownymi Patriarchatu Konstantynopola, a zwykłym wiernym uczestnictwa w nich, a nawet korzystania z sakramentów w świątyniach podporządkowanych Konstantynopolowi. Zakazem modlitwy i przyjmowania sakramentów objęte zostały także wszystkie cerkwie w Grecji oraz na Górze Atos, która pozostaje terytorium kanonicznym Patriarchatu Konstantynopola. Zabroniono też wymawiania podczas Mszy imienia patriarchy konstantynopolitańskiego Bartłomieja. Rosyjska Cerkiew Prawosławna zawiesiła również swoje uczestnictwo we wszystkich strukturach, w których obecny jest Patriarchat Konstantynopola. De facto oznacza to odizolowanie się od niemal wszystkich światowych organizacji prawosławnych, ponieważ prawie we wszystkich zasiadają przedstawiciele patriarchy Bartłomieja.
Przypomnijmy, że w swej decyzji Konstantynopol odwołał się do dokumentu z roku 1686, na mocy którego tylko tymczasowo oddawał patriarsze moskiewskiemu prawo do wyświęcania metropolity kijowskiego, zaś ten ostatni zobowiązywał się uznawać zwierzchnictwo patriarchy Konstantynopola. Szybko jednak Moskwa podporządkowała sobie całą metropolitę kijowską, a nawet podzieliła ją na mniejsze części.
Obecnie Patriarchat Konstantynopola uznał, że Rosyjska Cerkiew Prawosławna złamała warunki umowy z 1686 roku, a więc Patriarchat Moskiewski nie ma żadnych praw do metropolii kijowskiej. Mało tego – nie ma ich w kształcie, w jakim metropolia kijowska istniała w XVII wieku. A w tamtych czasach obejmowała ona terytorium nie tylko współczesnej Ukrainy, lecz także Białorusi, Litwy, a nawet część terenów Rosji. Okazuje się więc, że Konstantynopol podważył także kanoniczne prawo Patriarchatu Moskiewskiego do zwierzchności nad innymi ziemiami.
Warto w tym kontekście dodać, że zachodnia część dawnej prawosławnej metropolii kijowskiej obejmowała niegdyś również część ziem polskich. Można więc powiedzieć, że uznanie przez Konstantynopol w 1920 roku niezależności Polskiej Cerkwi Prawosławnej od Rosji było preludium do dzisiejszych wydarzeń. Autokefalia dla polskiego prawosławia była bowiem możliwa tylko dlatego, że Rzeczpospolita w 1918 roku odzyskała niepodległość. Podobnie jest dziś: wyrwanie się Ukrainy z rosyjskiej strefy wpływów skutkuje analogiczną decyzją Konstantynopola i uznaniem niezależności Kijowa od Moskwy.
Nie jest przypadkiem, że zakończony właśnie Synod Rosyjskiej Cerkwii Prawosławnej po raz pierwszy w historii odbył się poza granicami Rosji, a mianowicie w Mińsku. Moskwa zdaje sobie bowiem sprawę, że – zgodnie z logiką Konstantynopola – następne w kolejce do autokefalii może być podporządkowane dziś Rosji białoruskie prawosławie.
Ogłoszony właśnie bojkot Konstantynopola przez Moskwę obliczony jest na wywarcie nacisku na patriarchę Bartłomieja, by wycofał się ze swojej decyzji. Patriarcha Cyryl próbuje w tej chwili montować międzynarodową koalicję prawosławną, która poprze Moskwę przeciw Konstantynopolowi. Z przecieków wynika, że ma za sobą jednak mniejszość narodowych Cerkwi prawosławnych, bo zaledwie trzy. W tej sytuacji Moskwę może czekać jeszcze większa samoizolacja, nawet w przestrzeni, w której czuła się do tej pory dominująca, czyli w świecie prawosławnym.
Takiego konfliktu jeszcze historii prawosławia nie było. To pokazuje, o jak wielką stawkę toczy się gra. A jest nią przyszłość Ukrainy. Kto orientuje się w arkanach geopolityki, doskonale wie, jaki archimedesowy punkt oparcia się tam znajduje.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/swiat/416871-moskwa-kontra-konstantynopol-gra-toczy-sie-o-wielka-stawke