Brett Kavanaugh sędzią Sądu Najwyższego! Przy okazji takiego teatru Ameryka dawno nie oglądała! W rolach głównych Dianne Feinstein, Richard Blumenthal, Chuck Schumer i George Soros jako sufler i darczyńca.
Powróciłem właśnie z Sewilli, gdzie w hotelu Derby przez blisko miesiąc zadbano - pobyt związany z materiałami do książki o Krzysztofie Kolumbie - żebym oglądał świat oczyma europejskich kanałów telewizyjnych. Plus Russia Today. Nawet BBC dla właścicieli hotelu zbyt niepoprawne politycznie. Po tym co oglądałem powrót z Europy Zachodniej do Stanów Zjednoczonych jest, jak dla tonącego wynurzenie się na powierzchnię wody. Teatr, którego przebieg oglądałem w Andaluzji miał w sobotę swój finał. Brett Kavanaugh mimo histerycznej postawy Demokratów jest w Sądzie Najwyższym. Jak ujął to jednak jeden z komentatorów: The time has now come to America, 100 years after it came to Russia!
Oskarżenia Christine Blasey Frod zostały od początku skonstruowane na zasadzie, ze nie da się ich w żaden sposób udowodnić. Na tym polegała przebiegłość realizatorów planu. Na wszelki wypadek w ostatniej chwili do zabawowej Christine dołączono Julie Swetnick i Deborah Ramirez. Ich zarzuty to uczestnictwo Kavanaugh w organizowaniu zbiorowych gwałtów, a koleżanka ze studiów w Yale była gotowa składac wszystkie możliwe przysięgi - już się z tego wycofała - że kandydat do Sądu Najwyższego obnażył się jej. Ruszyły do boju gwałcone za młodu kobiety. O ich gaże zadbał George Soros. Będą teraz w kongresie napastować każdego, kto opowiada się za porządkiem prawnym Stanów Zjednoczonych.
Kłamstwa zaczęły wypełzać na powierzchnię w zasadzie natychmiast po zakończeniu płaczliwej mowy Christine Blasey Ford. Spodziewałby się ktoś, że osoba poszkodowana nie zmieni swego oblicza w sekundę po przedstawieniu. Tak jednak się właśnie stało. Uśmiech. Gratulacje. Poklepywania po plecach. Głaskanie po głowie. Słowem Christine Blasey Ford zaczęła się zachowywać, jak każdy aktor po zakończeniu spektaklu. Recz w tym, że ten spektakl odbywał się kosztem rodziny Bretta Kavanaugh z czego nie do końca zdawali sobie sprawę montujący to przedstawienie. Ba! Przypuszczać można, że w obliczu możliwego politycznego zysku ich cynizm eliminował jakikolwiek rodzaj empatii.
**Publicznie zabrał głos Donald Trump.
Najpierw ukazując na jak wydumanej podstawie skonstruowano teatr:
“Kto mnie zawiózł - nie pamiętam, gdzie to było - nie pamiętam, kto odwiózł mnie do domu - nie pamiętam, ale pamiętam, że wypiłam jedno piwo”.
W sobotę w rozmowie z sędzią Jeanine Pirro w TV Fox prezydent wezwał do pociągnięcia do odpowiedzialności karnej aktorów tego teatru, jakim stało się wystąpienie Christine Blasey Ford. Sam zresztą doświadczył podobnego rodzaju pomówień, gdzie tylko jedna z oskarżających go kobiet, zgłosiła do FBI, że oferowano jej za podobną rzecz 700 tysięcy dolarów! Co prawda to mniej od tego, co Soros dal „The New York Times”, ale zawsze coś.
Dochodzenie FBI dało wyniki, których Demokraci - stający się odpowiednikiem polskiego Komitetu Obrony Demokracji - nie przewidzieli. Wyniki miażdżące dla Christine Blasey Ford. Wszyscy wymieniani przez nią uczestnicy zdarzenia zanegowali je. Zdając sobie z tego sprawę Richard Blumenthal i jego koledzy z przedstawienia Sowa i Przyjaciele wystąpili natychmiast - mieli do tego prawo - o utajnienie wyników śledztwa. Blumenthal nazywany jest zresztą przez Donalda Trumpa Da Nang Richard, od czasu, kiedy przylapano go na kłamstwie dotyczącym udziału w wojnie w Wietnamie. Jak skomentowano jego wystąpienia w jednym z portali społecznościowych “Stalin would be proud of this little Commie”.
**Demokraci odnieśli przy tym pewien sukces. O tym, że udaremnienie nominacji Kavanaugh będzie trudne wiedzieli od początku. Utwierdzili jednak swój żelazny elektorat - nawet Platforma Obywatelska ma taki - że w Sądzie Najwyższym zasiadają nienawistni kobietom mężczyźni, których przeszłość jest mroczna i pełna sprzeczności. Zwracam uwagę, że w tym także celu w mediach przemianowano sprawę z napaści o charakterze seksualnym, na gwałt. Czyli już nie obmacywanie, ale przemoc, której musimy położyć tamę. Clinton j jego Lewinsky nie maja znaczenia. Jest natomiast dziejową niesprawiedliwością, że jego żona Hilary nie stała się prezydentem Stanów Zjednoczonych. Brr! Pomyślec, jak było blisko.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/swiat/415501-takiego-teatru-ameryka-dawno-nie-ogladala-soros-tez-zagral