Chiny to kraj zamordystyczny. To nie ulega wątpliwości. Państwo Środka musi radzić sobie z wieloma problemami, z którymi mierzy się również Europa. Nie wszyscy jednak wiedzą, że Chińczycy mają poważny problem z islamem. Ich reakcja jest niewspółmierna do zagrożenia – jak wszystko w państwie totalitarnym. Lęk jednak przed muzułmanami – uzasadniony.
Chińscy politycy, wywoływani do tablicy przez ONZ albo organizacje praw człowieka, mówią bez ogródek: w przeciwieństwie do was my radzimy sobie z muzułmanami. Fundacje broniące praw człowieka domagały się sankcji wymierzonych w Chiny, bo komuniści pobudowali system ośrodków reedukacyjnych dla muzułmanów. Li Xiaojun z Biura Praw Człowieka przy Radzie Państwa odparł, że nie ma mowy o obozach, chodzi o ośrodki, gdzie odbywają się kursy, które pozwolą muzułmanom lepiej się zaadaptować. Dodał: jeśli sądzicie, że nie jest to najlepsza droga, to może jest to droga konieczna, aby rozwiązać problem islamskiego ekstremizmu, którego na Zachodzie nikt nie umie rozwiązać. „Spójrzcie na Belgię, rzućcie okiem na Paryż. Nie udało się wam”, wytyka Europie. Skwitował, że islam to wróg całej ludzkości. W Europie, pomimo setek ofiar, pomimo secesji muzułmanów, odrywających spod państwowej jurysdykcji kolejne dzielnice i miasteczka, w Europie ciągle jesteśmy na etapie „islam to religia pokoju”, a „zamachowcy to ludzie niezrównoważeni, nie mieszajmy ich z islamem”.
Chińskie problemy z islamem koncentrują się w regionie Xinjiang. Ta prowincja licząca ponad 20 milionów mieszkańców, posiada 10 milionową populację muzułmańską – Ujgurów. W 2009 roku ta mniejszość doprowadziła do wybuchu zamieszek w mieście Ürümqi, podczas których zginęło około 200 Chińczyków. Po kolejnych zamachach, w 2013 w Pekinie i w 2014 w Kunming, Państwo Środka powiedziało: dość.
W 2014 Ujgurowie zaatakowali dworzec kolejowy w Kunming. Dziesięciu zamaskowanych terrorystów wyjęło noże przy kasach biletowych i zaczęło ranić kogo popadnie. Zamordowali 33 osoby. Wielu Chińczyków mówi o zamachu w Kunming jako o ich własnym 11 września. Po tym wydarzeniu komunistyczne władze przestały być bierne. Przekształciły Xinjiang w totalitarne państwo w państwie. Najnowsze technologie pozwalają śledzić obywateli i łapać przestępców. Aresztowania w tej prowincji to 20% wszystkich aresztowań w Chinach, chociaż region zamieszkuje jedynie 1,5% populacji całego kraju. Podjęto energiczne kroki: zakazano noszenia hidżabów i innych muzułmańskich nakryć głowy, zabroniono noszenia długiej brody.
Najbardziej drastyczne środki to odsyłanie do wspomnianych ośrodków reedukacji. Według różnych szacunków przebywa w nich około 660 000 Ujgurów. Kolejny milion musi obowiązkowo chodzić na wieczorne zajęcia. W obozach przetrzymuje się bez procesu i bez żadnego postępowania, bo w chińskim prawie pobyt w ośrodku reedukacyjnym nie stanowi kary. Wystarczy wchodzić na podejrzanie strony internetowe, nosić niewłaściwy strój, albo wyjechać w niewyjaśnionych celach do islamskiego kraju, aby po powrocie trafić na przymusowy „kurs”.
Partia reaguje tak bezwzględnie, bo jej zdaniem tylko w ten sposób będzie w stanie zabezpieczyć Jedwabny Szlak, który przechodzi przez terytoria zamieszkane przez Ujgurów i kazachskich muzułmanów. Komuniści rozumują tak: sukces Szlaku nastąpi tylko pod warunkiem, że jego otoczenie będzie stabilne, należy więc usunąć wszystkie czynniki, które tą stabilnością mogłyby zachwiać.
Chińskie obawy wzmogło jeszcze powstanie Państwa Islamskiego. Jego przywódca, Al-Bagdadi wezwał Ujgurów do składania przysięgi na wierność ISIS i do oderwania Xinjiang od Chin. Czasopismo wydawane po angielsku przez Al-Kaidę określiło region jako terytorium muzułmańskie, które w swoim czasie powróci do Kalifatu.
Nawiasem mówiąc prowincja Xinjiang to swego rodzaju laboratorium, gdzie sprawdza się metody nowego, technototalirnego reżimu. Wiele krajów zainteresowało się na przykład podręcznym skanerem, który w jedną chwilę jest w stanie wydobyć z telefonu komórkowego listę kontaktów, zdjęcia i historię przeglądarki. Ekwador posiada obecnie system śledzenia i inwigilacji, który został w całości zaimportowany z Chin.
Liberalne media piszą o chińskiej islamofobii. „Foreign Affairs”, dla przykładu, opisuje, jak inna muzułmańska mniejszość w Chinach, Hui, buduje w swoich miasteczkach w „arabskim stylu” i wypiera tam język chiński – napisy i szyldy na ulicach są po arabsku. Niechęć obywateli Państwa Środka „Foreign Affairs” piętnuje jako uprzedzenie. Wyobraźmy sobie teraz, że gdzieś w Oregonie nazwy ulic są odtąd w języku arabskim, a muzułmanie wznoszą budynki w arabskim stylu, czy zaniepokojeni mieszkańcy nadal zasługiwaliby na metkę islamofobów? Czy raczej zwykłych ludzi, którzy we własnej okolicy przestają czuć się jak u siebie?
Muzułmanie z Chin domagali się też regulacji i powszechnego dostępu do mięsa halal. W Chińczykach wezbrało oburzenie, nazwane przez liberalne media chorobliwym przejawem islamofobii. W Europie, co zostało już wiele razy opisane, przemysł halal służy finansowaniu muzułmańskich organizacji, również terrorystycznych. „Foreign Affairs” karkołomnie broni też prawa muzułmanów do życia wedle zasad szariatu, bo to po prostu, jak się wyrażają, reguły współżycia wyznawców islamu. Inna rzecz, od której włos na głowie się jeży zachodnim publicystom, to fakt, że Chińczycy zadają sobie pytanie: czy Ujgurowie czują się przede wszystkim muzułmanami, a dopiero potem obywatelami Chin? Czy będą wobec państwa lojalni? Normalne pytanie, które powinno zadawać sobie każde państwo. Islam to nie religia, jak każda inna, to nie sprawa sumienia, lecz system religijny, polityczny i prawny, organizujący całość życia.
Zachodni dziennikarze nazywają paranoją chiński lęk przed islamskimi komórkami rozsianymi po kraju. Kpią z tego, jak z jakiejś bajki, a przecież ta bajka stanowi europejską rzeczywistość. Co w tym dziwnego, że nie chcą, aby ich ulice spływały krwią, jak ulice Paryża albo Londynu?
Czytałem artykuł, gdzie jakiś akademik, który wykładał w Chinach, załamywał ręce nad swoimi studentami. Opowiadał o swojej podopiecznej, wykształconej i otwartej na świat osobie, która mówi takie rzeczy: „W Europie muzułmanom pozwala się na zbyt wiele”. Ta islamofobia to musi być jednak ciężka choroba, skoro zapadają na nią nawet wykształceni i otwarci na świat.
Chiny zabroniły urzędnikom i funkcjonariuszom państwowym modlić się w meczetach. Na pewno sporą rolę odgrywa w tym komunistyczny ateizm, ale jeżeli weźmiemy pod uwagę, że w takiej Francji niemal wszystkie meczety stanowią gniazda zaborczego islamu, dochodzimy do wniosku, iż prawo zakazujące uczęszczania do takich miejsc pomogłoby oczyścić służby z ludzi niepożądanych.
W szpitalach nie leczy się kobiet, które przychodzą z zakrytą twarzą. Znowu brzmi to jak dyskryminacja, weźmy jednak pod uwagę, że we Francji w 2017 roku doszło do 1035 ataków na lekarzy i personel medyczny. Powody były różne: muzułmanin pobił ginekologa, bo ten dotknął jego żonę, albo przypadek z Tourcoing, gdzie muzułmanin przychodził na wizyty i wyzywał lekarza, a gdy ten wyprosił go z gabinetu, chuligan zagroził, że zabije mu żonę i dzieci. Lekarz ma teraz policyjną ochronę. W tym samym mieście muzułmańska rodzina przyprowadziła do szpitala starszego członka rodziny i gdy uznała, że za długo czeka, rzuciła się z pięściami na personel.
Rzecz niebywała, nawet w czerwonych Chinach udało się wytworzyć kadrę uniwersytecką gotową podważać „stereotypy” dotyczące islamu. Lin Fengmin, profesor z Pekinu, ubolewa, że Chińczycy powielają klisze z zachodnich mediów, w których islam jest notorycznie karykaturyzowany. Wyrządza się tej religii krzywdę, uważa chiński uczony, przedstawiając ją jako nietolerancyjną i agresywną.
Inny człowiek akademii, sam należący do mniejszości Hui, a więc muzułmanin, przywołuje historyczne przykłady, twierdząc, że chińscy muzułmanie brali udział w kształtowaniu się chińskiej tożsamości narodowej zanim nastał reżim komunistyczny. Bardzo to piękne, pamiętajmy jednak, że islam jako całość przed wojną nie przyjmował tak agresywnej postaci; to po wojnie Bractwo Muzułmańskie rozszerzyło i pogłębiło swoje wpływy, to w wiele lat po wojnie Arabia Saudyjska zaczęła propagować i finansować wahhabizm. Doszło do radykalizacji i każda mniejszość muzułmańska stanowi punkt zapalny. Bez względu na to, z jakiego kraju pochodzi, bez względu na to, w jakim kraju się znalazła. Dotyczy to również naszych Tatarów.
Państwo musi przede wszystkim zapewnić bezpieczeństwo swoim obywatelom. Cała reszta ma znaczenie drugorzędne. Bo co ludziom po wolności, gdy nie mogą wrócić po zmroku do domu? Co im po wolności, gdy muszą bać się, aby nie zakatowano ich dzieci w drodze do szkoły? Co im po wolności, gdy idąc na koncert, jadąc metrem, jedząc w restauracji – nie wiedzą, czy wrócą żywi? A tak wygląda rzeczywistość Europy zachodniej. Ten strach, do którego elity każą się nam przyzwyczaić, stanowi najcięższe oskarżenie wymierzone pod ich adresem.
Czy dziwi mnie to, że Chińczycy oddali wolność w zamian za bezpieczeństwo? Nie. Jednocześnie cywilizacja łacińska, nasza cywilizacja, nie znosi zamordyzmu – bez wolności obyć się mogą Niemcy, Rosjanie albo Chińczycy, ale nie my.
Między chińskim zamordyzmem a europejską pobłażliwością jest miejsce na stanowisko pośrednie – na stanowczość. Europa stała się zniewieściała, zmiękczona nie potrafi już używać siły tam, gdzie trzeba. Cywilizacja nie polega na wyrzekaniu się siły, tylko na panowaniu nad nią. Ci, którzy brzydzą się uporządkowaną siłą, nie różnią się od barbarzyńców.
-
Zapraszamy do lektury najnowszego numeru tygodnika „Sieci”!
Kup nasze pismo w kiosku lub skorzystaj z bardzo wygodnej formy e - wydania dostępnej na: http://www.wsieci.pl/prenumerata.html.
Zapraszamy też do subskrypcji tygodnika w Sieci Przyjaciół – www.siecprzyjaciol.pl i oglądania ciekawych audycji telewizji internetowej www.wPolsce.pl.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/swiat/414696-chiny-kontra-islam
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.