W związku z wzrostem popularności ruchów medycyny alternatywnej jak i antyszczepionkowych (lub też inaczej: proepidemików) rząd holenderski zastanawia się nad obcięciem zasiłków rodzinnych dla rodzin, w których dzieci nie są szczepione. Powyższy pomysł został zaproponowany przez dyrektora holenderskiego IVM (Holenderski Instytut Racjonalnej Medycyny) Ruuda Coolena. Postuluje on również, by dyrektorzy żłobków, przedszkoli i innych instytucji publicznych mogli wymagać zaświadczenia o szczepieniu jako podstawy do przyjęcia dziecka.
Bardziej radykalne podejście prezentuje Marc Dullaert, przewodniczący holenderskiego KidsRight, który uważa, że państwo ma prawo, a wręcz i obowiązek interwencji w przypadku, gdy rodzice odmawiają szczepień dla swojego dziecka. Co ciekawe, powołuje się przy tym na Konwencję o prawach dziecka, przyjętą przez ONZ 20 listopada 1989 roku, uznając, że zdrowie dziecka jest nadrzędne w stosunku do światopoglądu opiekunów.
Chociaż nie ma jeszcze oficjalnego stanowiska holenderskiego rządu, wiadomym jest, że patrzy on przychylnie na propozycję IVM. Zwłaszcza, że cieszy się ona wysokim poparciem społecznym, zwłaszcza wśród rodziców dzieci, które są szczepione lub z powodów zdrowotnych nie mogą zostać zaszczepione (autoimmunizacja, choroby nowotworowe itp.).
Inspiracją dla przedstawicieli holenderskich instytutów medycznych jest obowiązujące w Australii prawo o wymownej nazwie „No jab, no pay” (tłum.: „Nie kłujesz, nie płacimy”), w myśl którego opiekunowie tracą ulgę podatkową, a ich dzieci nie mogą zostać przyjęte do publicznych placówek edukacyjnych, jeśli nie zostaną zaszczepione. Co ciekawe, zaimplementowane w 2016 roku prawo spowodowało wzrost szczepień aż o 200 tysięcy! Według oficjalnych danych australijskiego rządu, obecny procent zaszczepialności dla dzieci poniżej 5 roku życia wynosi 92,2%.
Warto się zastanowić, czy podobne prawo miałoby rację bytu w Polsce. Mimo wciąż wysokiego procentu zaszczepionych w Polsce dzieci, rośnie popularność ruchów antyszczepionkowych, a karalność za odmowę immunizacji jest stosunkowo niska. Dodając do tego fakt masowej imigracji do krajów europejskich, zwłaszcza u naszych zachodnich sąsiadów, realne staje się ryzyko powrotu chorób, które do niedawna uznane były za „wymarłe”. Przykładowo, według najnowszych danych WHO w samej Europie zanotowane zostało ponad 41 tysięcy osób chorych na odrę, głównie na Ukrainie i w Rumunii, ale także w Francji i Niemczech, z czego 37 osób zmarło. A to tylko dane na pierwsze półrocze 2018 roku, uwzględniające jedynie zarejestrowane przypadki.
Czy prawo pod tytułem „500 minus” może być rozwiązaniem na istniejące problemy z ruchami proepidemików? Chociaż wiązałoby się to z licznymi kontrowersjami, przykład Australii pokazuje, że w momencie gdy walczy się o zdrowie dzieci, nie warto iść na kompromisy.
Adrian Reszczyński
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/swiat/414290-500-minus