O porzucenie planu z Chequers ws. wyjścia ze Unii Europejskiej i wykorzystanie w pełni potencjału, jaki kryje w sobie twardy Brexit, zaapelował w czwartek do brytyjskiej premier Theresy May jej partyjny kolega, b. minister spraw zagranicznych, Boris Johnson.
Johnson, który w przededniu referendum z 2016 r. ws. opuszczenia Unii dał się poznać jako jeden z najżarliwszych orędowników Brexitu, przedstawił swoje stanowisko ws. obecnego stanu negocjacji m. Londynem a Brukselą w artyule opublikowanym w czwartek wieczór na portalu dziennika „The Daily Telegraph”.
Polityk ocenił, że tzw. plan z Chequers zaproponowany przez rząd Theresy May jest wynikiem „gry do jednej bramki”, która prowadziłaby do tego, że Wielka Brytania „byłaby jedną nogą poza Unią, a drugą - wciąż by w niej tkwiła”.
Zamiast akceptować niekorzystne dla kraju warunki, brytyjska premier powinna jak najprędzej przystąpić do negocjowania warunków umowy handlowej z UE opartej na takich samych zasadach jak CETA, czyli kompleksowa umowa gospodarczo-handlowa zawarta przez UE i Kanadę.
W opinii Johnsona byłoby to wyrazem „zastosowania się do instrukcji, jakie establishmentowi dał wyborca”.
Niestety rząd popełnił zbiorowy błąd i cierpi na atrofię woli, by postąpić tak, jak wynika z mandatu udzielonego przez elektorat
— ocenił Johnson.
Plan z Chequers, który premier May bezskutecznie próbowała zarekomendować pozostałym przywódcom unijnym na niedawnym szczycie w Salzburgu, jest w ocenie Johnsona „moralnie i intelektualnie upokarzającą propozycją”, która „wasalizuje” W. Brytanię.
W ocenie Johnsona, który przedstawił swój własny plan Brexitu - konkurencyjny wobec planu z Chequers, bo polegający na tzw. twardym opuszczeniu Unii - „mamy do czynienia z błędną strategią”. Rząd powinien teraz wykazać się odwagą i zmyć z siebie hańbę tej klęski bezpośredniej demokracji, jaką symbolizuje plan z Chequers - napisał Johnson.
Reuters zauważa w komentarzu, że manifest Johnsona ws. Brexitu został opublikowany w czwartek, a zatem zaledwie na kilka dni przed dorocznym kongresem Partii Konserwatywnej.
Agencje przypominają też, że doradcy premier Wielkiej Brytanii Theresy May rozpoczęli sondowanie możliwych scenariuszy dla dalszych rozmów z Unią Europejską, w tym rozpisanie przedterminowych wyborów parlamentarnych w celu wzmocnienia pozycji negocjacyjnej szefowej rządu, po tym, jak w czwartek unijni przywódcy odrzucili plan Londynu ws. Brexitu - ujawnił w niedzielę dziennik „The Times”.
CZYTAJ RÓWNIEŻ: Co za arogancja! Tusk i Juncker nie wykluczają Brexitu nawet bez porozumienia Wielkiej Brytanii z UE
W ewentualnej kampanii wyborczej May miałaby zaostrzyć retorykę wobec UE i zrezygnować z prezentowanego dotychczas tzw. planu z Chequers (stanowiska W. Brytanii w różnych obszarach dotyczących Brexitu) na rzecz luźniejszej umowy o wolnym handlu, wzorowanej na unijnym porozumieniu z Kanadą.
Według najnowszego sondażu BMG Research zarówno rządząca Partia Konserwatywna, jak i opozycyjna Partia Pracy mogą liczyć na 38 proc. poparcia. Na trzecim miejscu są proeuropejscy Liberalni Demokraci (10 proc.), a na czwartym - eurosceptyczna Partia Niepodległości Zjednoczonego Królestwa (5 proc.).
Wielka Brytania rozpoczęła proces wyjścia z UE 29 marca 2017 roku i powinna opuścić Wspólnotę 29 marca 2019 roku.
CZYTAJ WIĘCEJ: Brytyjskie media krytykują Tuska za publiczne upokorzenie premier May! Szef RE odpowiedział arogancko: Znaliście nasze analizy
Natomiast, jak wynika z danych opublikowanych przez Krajowe Centrum Badań Społecznych, jeśliby ogłoszono drugie referendum ws. pozostania lub opuszczenia UE, 52 proc. uczestników sondaży głosowałoby za kontynuacją członkostwa W. Brytanii w UE, a 48 proc. za wyjściem z Unii.
Dane te są średnią z sondaży przeprowadzonych w dniu 21 sierpnia i 10 września. Opublikowano je w momencie, gdy w brytyjskich mediach rozgorzała dyskusja ws. celowości drugiego referendum. Wywołały ją niepowodzenia gabinetu Theresy May w negocjacjach z Unią Europejską nt. warunków opuszczenia Unii.
Przedstawiciele Krajowego Centrum Badań Społecznych (NatCen) zaznaczyli w swym omówieniu wyników sondaży z sierpnia i września, że od czasu pierwszego referendum, jakie odbyło się 23 czerwca 2016 r., proporcje m. grupą zwolenników członkostwa w UE a grupą optującą za Brexitem zmieniły się tylko nieznacznie.
Wzrósł udział zwolenników pozostania UE, którzy prowadzą w sondażach, ale ich przewaga jest nieduża i nic nie wskazuje, by miała się zwiększyć
— ocenił prowadzący ten projekt w ramach NatCen (National Centre for Social Research), John Curtice.
Jego zdaniem, o ewentualnej przewadze decydują dziś głosy tych, którzy nie wzięli udziału w pierwszym referendum i teraz tego żałują. Jeśliby odbyło się drugie referendum, byliby przeciwko Brexitowi - wyjaśnił socjolog.
Z sondaży wynika, że wśród tych, którzy nie brali udziału w referendum 23 czerwca 2016 r. na dwóch zwolenników pozostania w UE przypada jeden zwolennik opuszczenia Wspólnoty.
Jeśliby udało się skłonić do głosowania tych, którzy nie głosowali w 2016 r., wpłynęłoby to oczywiście na wyniki referendum. Jest to bodaj największe wyzwanie
— ocenił Curtice.
Drugie referendum ws. opuszczenia Unii Europejskiej jest na razie wyłącznie hipotetyczne. Gabinet premier Theresy May i przedstawiciele instytucji europejskich wciąż bowiem pracują nad porozumieniem ws. Brexitu.
Brytyjskie propozycje przedstawione podczas nieformalnego szczytu UE w Salzburgu nie zyskały jednak dobrego przyjęcia pozostałych państw wchodzących w skład Rady Europejskiej. Unijna „27” dała negocjatorom z Londynu i Brukseli nieco ponad miesiąc na wypracowanie porozumienia. Jeśli uda się je osiągnąć, w listopadzie zostanie zorganizowany specjalny dodatkowy szczyt UE, na którym miałoby ono zostać potwierdzone.
Część analityków uważa, że wobec trudności w porozumieniu się z Unią Europejską, Wielka Brytania stoi w obliczu twardego Brexitu, czyli wyjścia z UE bez jakiegokolwiek porozumienia albo wobec konieczności rozpisania drugiego referendum na temat obecności Wielkiej Brytanii we Wspólnocie.
Za przeprowadzeniem drugiego głosowania opowiada się m.in. Partia Pracy. Lider partii, Jeremy Corbyn i jego zastępca Tom Watson sygnalizowali w miniony weekend gotowość poparcia drugiego referendum. Uzależnili to od woli członków partii.
We wtorek konwencja programowa Partii Pracy przyjęła propozycję stanowiska tego ugrupowania w sprawie wyjścia z Unii Europejskiej, otwierającego drogę do odrzucenia rządowej propozycji porozumienia z UE w parlamencie, a nawet organizacji drugiego referendum w sprawie wyjścia ze Wspólnoty.
W czwartek Jeremy Corbyn i minister ds. Brexitu w labourzystowskim gabinecie cieni Keir Starmer spotkali się w Brukseli z unijnym negocjatorem Michelem Barnierem. Zaprezentowali tam swe stanowisko ws. negocjacji wokół wyjścia Wielkiej Brytanii z UE.
Po zakończeniu rozmów Corbyn tłumaczył mediom, że obie strony „oczywiście nie negocjowały” ze sobą Brexitu, a celem spotkania było jedynie przedstawienie stanowiska Partii Pracy odnośnie do toczących się negocjacji między rządem w Londynie a Unią Europejską.
Szef laburzystów zaznaczył także, że propozycja Partii Pracy zakłada m.in. pozostanie Wielkiej Brytanii w unii celnej, nawet po opuszczeniu UE. Takie rozwiązanie było wielokrotnie wykluczane przez premier Theresę May i rządzącą Partię Konserwatywną ze względu na wynikający z niego wymóg zachowania zbieżności brytyjskiego prawa z przepisami UE oraz zakaz negocjowania nowych porozumień handlowych z krajami trzecimi.
kpc/PAP
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/swiat/414222-b-szef-msz-wielkiej-brytanii-zada-twardego-brexitu
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.