Chociaż rozmowy o rychłym wyjściu Wielkiej Brytanii z Unii Europejskiej zdecydowanie przyćmiły wszelkie inne spotkania na ostatnim szczycie w Salzburgu, warto przyjrzeć się także, co (ponownie) zostało zarzucone naszym bratankom Węgrom. I powiązać parę faktów.
A sprawa, chociaż stosunkowo niegłośna, jest istotna. Komisja Europejska wszczęła bowiem postępowanie o naruszenie prawa europejskiego wobec zestawu uchwał o zbiorczej nazwie „Stop Soros” (przyjętych przez węgierski parlament w czerwcu), uznając, że narusza on wolność słowa i stanowi zagrożenie dla legalnie działających organizacji społecznych.
Dodatkowo Komisja Europejska zapowiedziała, że pozwie Węgry do Europejskiego Trybunału Sprawiedliwości z uwagi na węgierskie prawo imigracyjne, tym samym inicjując trzeci etap postępowania o naruszenie prawa, który rozpoczął się już w 2015 roku.
Do obu powyżej wymienionych czynników dochodzi kolejny ciekawy szczegół. W środę przedstawicielom państw europejskich została przedstawiona propozycja, by Europejska Agencja Straży Granicznej i Przybrzeżnej (w skrócie: Frontex) przejmowała kompetencje państw członkowskich przy kontroli granic, jeśli ów państwa „nie mogłyby wywiązać się same z swoich zobowiązań.” – jakkolwiek by to nie interpretować. Chociaż pomysł został odrzucony i jak mówi premier Węgier, Viktor Orban, „status quo działa na naszą korzyść”, podsumowanie wszystkich trzech składowych daje nam obraz tego, jak Unia Europejska próbuje poradzić sobie z niesfornymi Madziarami.
Bo Węgry przecież żadnych problemów z kontrolą swoich granic nie zgłaszają, ani się nie zapowiada, by takowe zgłosić miały (warto przy okazji dodać, że kontrola granicy węgierskiej odbywa się też przy czynnym udziale polskich służb). Czemu więc nagle Frontex, który przez 3 lata również nie wyrażał żadnych obiekcji, miałby otrzymać kompetencje większe niż rząd węgierski przy kontroli węgierskiej granicy? Pál Völner, przedstawiciel Fideszu, uznał, że jedynym powodem stojącym za taką decyzją jest chęć europejskich elit do interpretowania prawa migracyjnego pod ich dyktando, niezależnie od woli rządów państw narodowych. Dodał także żartobliwie, że unijni biurokraci „działaliby jak hotelowa recepcja”.
Trudno się nie zgodzić z słowami przedstawicieli rządu węgierskiego. Sam Viktor Orban zdaje się niespecjalnie przejmować zdaniem Unii Europejskiej i kontynuuje swoją pracę. A jego nieustająca popularność potwierdza tylko, że Węgrzy żadnych uchodźców sobie nie życzą i cenią wysiłki swojego premiera.
Szkoda tylko, że „europejskie elity” zdają się nie być zainteresowane zdaniem mieszkańców naszego południowego bratanka. Warto, by polscy euroentuzjaści, zwłaszcza ci pokroju Grzegorza Schetyny, wyciągnęli z tego lekcję.
Adrian Reszczyński
-
Zapraszamy do lektury najnowszego numeru tygodnika „Sieci”!
Kup nasze pismo w kiosku lub skorzystaj z bardzo wygodnej formy e - wydania dostępnej na: http://www.wsieci.pl/prenumerata.html.
Zapraszamy też do subskrypcji tygodnika w Sieci Przyjaciół – www.siecprzyjaciol.pl i oglądania ciekawych audycji telewizji internetowej www.wPolsce.pl.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/swiat/413645-achh-ci-uparci-wegrzy
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.