I wszystko jasne! I w gruncie rzeczy zgodne z wszelkimi przewidywaniami sprzed 6 miesięcy. W środę w Izbie Gmin, podczas cotygodniowych pytań do premiera, Theresa May ujawniła nazwiska dwóch agentów rosyjskiego wywiadu wojskowego GRU, którzy w marcu dokonali zamachu na Siergieja Skripala i jego córkę Julię. I dodała, że rozkaz musiał wyjść z Kremla, czyli od Putina, bo tylko na najwyższym szczeblu zapadają decyzje o likwidacji „zdrajców” za granicą. Byli to Aleksander Pietrow i Rusłan Boszirow – w każdym razie takie nazwiska widniały w ich paszportach – a media pokazały ich twarze.
Kiedy pół roku temu sygnalizowała, że taka opcja jest najbardziej prawdopodobna minister spraw zagranicznych Siergiej Lawrow i sowieckie media stwierdziły, że to „nonsens”, „próba zdyskwalifikowania Rosji za granicą” i zażądały dowodów. I teraz Scotland Yard oraz brytyjskie służby specjalne tych dowodów im dostarczyły. Swoją drogą, można pogratulować Policji Metropolitalnej i MI5, kontrwywiadowi wykonania tak olbrzymiej pracy! Przez ileż to kilometrów taśm z kamer CCTV trzeba było się przekopać, aby tak drobiazgowo i ze szczegółami odtworzyć całą trasę pobytu rosyjskich zabójców na Wyspach! Piątek, 2 marca, godz. 3 po południu, agenci przylatują na lotnisko Gatwick, jadą pociągiem do Londynu i zatrzymują się w niepozornym hotelu City Stay Hotel w dzielnicy Bow. Sobota, 3 marca, udają się na południe do Salisbury, kilka godzin rekonesansu i znów wracają do Londynu. Niedziela, 4 marca, godz. 11.48, kamery stacji kolejowej w Salisbury znowu pokazują Pietrowa i Boszirowa jak idą ulicą Wilton Road, rzut kamieniem od domu Skripala, gdzie przy pomocy perfum w sprayu marki Nina Ricci, spryskują klamkę drzwi wejściowych. Po godzinie kamery CCTV dworca kolejowego w Salisbury pokazują ich, uśmiechniętych i zrelaksowanych, jak wracają do Londynu. A po kilku godzinach pojawiają się w zasięgu kamer na lotnisku Heathrow, skąd wieczorem odlatują do Moskwy. Ich pobyt został zapisany z drobiazgowością godną szanującego się filmu dokumentalnego i nie pozostawia wątpliwości co do celu wycieczki agentów GRU do Wielkiej Brytanii.
Rosyjscy politycy i media, jak zwykle i jak zawsze, idą w zaparte. Twierdzą, że materiały zarejestrowane kamerami CCTV „zostały sfabrykowane i nic nie znaczą”, choć wiarygodność tych zapewnień jest już zerowa. Ludzie Siergieja Lawrowa wrzucili na media społecznościowe obrazki z ostatniej wizyty w Afryce premier Theresy May z jej „robotic dance”, „tańcem robota”, a obok zamieścili „pełen wdzięku i gracji taniec rzecznik prasowej MSZ, Marii Zacharowej”, próbując sprowadzić pogwałcenia niezawisłości terytorialnej Wielkiej Brytanii przez Rosję do absurdu. A z kolei szef komisji ds. zagranicznych Dumy, Leonid Słucki, wciąż twierdzi, że „nie ma dowodów”, a „rząd Zjednoczonego Królestwa kontynuuje ubolewania godną anty-rosyjską prowokację na światową skalę”.
Jednak dokumentacja jest, i można mieć nadzieję, że Theresa May coś z tym zrobi. Zwłaszcza, że ofiar jest już cztery, w tym jedna, Dawn Sturgess zmarła, a jej partner Charlie Rowley właśnie wrócił do szpitala. Wszystko wskazuje na to, że Wielka Brytania wciąż pozostaje „KGB playground”, czyli miejscem zabaw sowieckich służb specjalnych, nawet w bardziej ostentacyjny niż dotąd sposób. W istocie wszystko leży w rękach pani premier – co nie znaczy, że decyzja będzie łatwa. Dlaczego? Brytyjskie media od lat huczą o znaczącym wpływie rosyjskiego kapitału, legalnego i nielegalnego na rozkwit tutejszej gospodarki. I o dobrze już znanym zjawisku prania tych drugich na masową skalę. Jak wykazała ostatnio organizacja Transparency International, na 4.5 mld funtów, zainwestowanych przez rosyjskich oligarchów w brytyjskie nieruchomości, ok. 730 mln, czyli 1/6 to „brudne pieniądze”. Ale powszechnie mówi się, że raczej 1/3. Dobra luksusowe, nieruchomości, samochody, jachty z najwyższej półki, wielkie inwestycje, firmy rosyjskie na giełdzie w City – słowem, korzyści dla brytyjskiej gospodarki, z których rządowi Theresy May trudno będzie zrezygnować. I chociaż żródła bliskie Whitehallowi, sferom rządowym, twierdzą, że „brytyjskie FBI”, National Crime Agency przygotowuje kolejną, pełną listę rosyjskich magnatów finansowych, którzy będą podlegali restrykcjom wizowym i finansowym sankcjom, dopóki nie zostanie opracowany cały system walki z „kumplami Mr Putina”, nic z tego nie będzie. I agenci KGB i GRU, jak dotąd, będą bezkarnie zabijali ludzi w metropolii i na prowincji.
Wprawdzie niedługo po wypadkach w Salisbury Izba Gmin zatwierdziła tzw. Poprawkę Magnitzkiego, która pozwoli na zamrażanie majątków tych oligarchów, którym udowodniono udział w łamaniu praw człowieka, w tym napadach, podpaleniach, zabójstwach, itd., ale nikt nie wie, kiedy ta ustawa wejdzie w życie. Mówi się też, iż tą grupą biznesmenów, którym udowodni się, że ich wydatki są znacznie większe niż deklarowane w tutejszym urzędzie skarbowym wpływy, ma się zająć HM Inland Revenue, tutejsza skarbówka. Media twierdzą, że jest ok. 100 delikwentów, których majątek powinien być prześwietlony, lecz dotąd rozpoczęto tylko dwa takie śledztwa, i to nie przeciw Rosjanom. Wstępne śledztwo toczy się przeciw Igorowi Szuwalewowi, który zadeklarował majątek w wysokości 634 tys. funtów, a zaraz potem zakupił mieszkanie za 15 mln funtów. Kiedy Romanowi Abramowiczowi, właścicielowi klubu piłkarskiego Chelsea, odmówiono przedłużenia wizy, przyjął obywatelstwo Izraela i teraz może przebywać na terenie Zjednoczonego Królestwa tak długo jak zechce. A Theresa May wciąż powtarza, że „należy uderzyć kumpli Putina w najbardziej czułe miejsce – w kieszeń”, ale wciąż tego nie robi.
Po upadku Związku Sowieckiego rosyjscy/ ukraińscy/białoruscy oligarchowie zaczęli masowo zjeżdżać na Wyspy, konsumować i inwestować. I był to potężny zastrzyk pieniędzy w osłabioną kryzysem końca lat 90. brytyjska gospodarkę. To dlatego – prócz dziarskich pokrzykiwań w Izbie Gmin i niemrawych sankcji – „przyjaciele Putina” i rosyjska mafia, istna „ośmiornica”, oplatająca brytyjski przepływ pieniędzy, czują się w Zjednoczonym Królestwie jak w domu, tylko lepiej, bezpieczniej i wygodniej. I ani aneksja Krymu ani wojna na Ukrainie nic tu nie zmieniła. Domy i apartamenty w najbardziej prestiżowych dzielnicach stolicy i wiejskie rezydencje, dzieci w najbardziej prestiżowych szkołach prywatnych, Eton, Harrow, potem Uniwersytety Oxbridge, samochody, jachty z najwyższej półki, wakacje w luksusowych spa, najlepsi chirurdzy plastyczni i prawnicy specjalizujący się w rozwodach, bo „nowi Rosjanie” lubią wymieniać tu żony na nowszy model.
Podczas nadzwyczajnej sesji Rady Bezpieczeństwa ONZ w ubiegły piątek, Stany Zjednoczone, Kanada, Niemcy i Francja poparły Wielką Brytanię w jej nawoływaniach do „konieczności likwidacji rosyjskich siatek szpiegowskich i ochrony niezawisłości terytorialnej krajów Zachodu”. Wiele przy tej okazji mówiono także o tempie rozbudowy rosyjskiej armii i rychłych manewrach, w których weźmie udział ok. 300 000 żołnierzy. Jednak co wszystkie te państwa z tymi informacjami zrobią, o, to już zupełnie inna sprawa.
-
Polecamy nowy numer największego konserwatywnego tygodnika opinii w Polsce - „Sieci”, w sprzedaży od 10 września br., także w formie e-wydania na http://www.wsieci.pl/prenumerata.html.
Do tygodnika dołączamy wyjątkowy prezent od PZU – odblaskowy brelok do zawieszenia lub noszenia na ręku.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/swiat/411561-gru-szaleje-na-wyspach-brytyjskich