Przez polskie media przemknęła wczoraj niczym meteor wiadomość, że jeden z dwóch głównych kandydatów w zbliżających się wyborach prezydenckich w Brazylii został podczas wiecu ciężko ranny nożem. Gdzieniegdzie można było też natknąć się na informację, że Jair Bolsonaro, któremu lekarze w ostatniej chwili uratowali życie, jest kontrowersyjnym populistą. skrajnie prawicowym ekstremistą, seksistą, homofobem i rasistą.
To zastanawiające, dlaczego ktoś taki może być tak popularny w Brazylii. Rzut oka na jego profil ideowy wyjaśnia wszystko. Bolsonaro przyznaje się otwarcie do religii chrześcijańskiej. Uważa, że zdrowa rodzina jest podstawą społeczeństwa. Sprzeciwia się zdecydowanie nadawaniu parom homoseksualnym przywilejów małżeńskich. Jest bezkompromisowym przeciwnikiem aborcji. Obiecuje zaostrzenie walki z przestępczością, zwłaszcza z plagą gwałtów. Domaga się większej dostępności broni, by zwiększyć szansę samoobrony przed agresorami. Nie podoba mu się niekontrolowana emigracja oraz polityka „pozytywnej dyskryminacji” mniejszości. To nie wszystko – jest jedynym politykiem, którzy może w wyborach zwyciężyć z kandydatem socjalistów.
W ostatnich tygodniach przeciw Bolsonaro trwała nieustanna nagonka mainstreamowych mediów. Uruchomiono cały arsenał brutalnych środków przemysłu pogardy, by zohydzić polityka w oczach społeczeństwa. Lewicowo-liberalni dziennikarze straszyli, że objęcie władzy przez niego oznaczać będzie powrót do dyktatury wojskowej, rządu terroru, mordowanie i torturowanie przeciwników politycznych. Wzywano, by użyć wszelkich środków, by nie dopuścić do wygrania wyborów przez złowrogiego potwora. Nakręcano spiralę negatywnych emocji do granic możliwości.
I stało się. Długotrwałe pranie mózgów przyniosło skutek. Ktoś namiętnie i bezkrytycznie oglądający brazylijskie programy informacyjne i słuchający tamtejszych autorytetów medialnych wieszczących apokalipsę, jaka miała nadejść wraz ze zwycięstwem prawicowego monstrum, postanowił stanąć w obronie tolerancji, postępu i różnorodności. Podczas wiecu wyborczego ugodził znienawidzonego polityka nożem.
Bolsonaro nazywany jest niekiedy „brazylijskim Trumpem”. W odróżnieniu od Trumpa nie ma jednak takiej ochrony. Szansa na wyeliminowanie go wydaje się więc większa teraz niż po ewentualnym zwycięstwie wyborczym.
Niedoszły zabójca z Brazylii był tak samo opętany nienawiścią do prawicowego wroga jak morderca polityczny z Polski Ryszard Cyba. Mechanizm wtłaczania do ich mózgów pogardy, nienawiści oraz przekonania o własnej słuszności był w obu przypadkach taki sam.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/swiat/411348-od-przemyslu-pogardy-do-mordu-politycznego