Podczas niedawnego spotkania z Władimirem Putinem w Mesebergu, Angela Merkel otwarcie przyznała, że należy doprowadzić do ukończenia projektu gazociągu Nord Stream 2 tłoczącego rosyjski gaz do Europy z pominięciem Polski i Ukrainy. Czy jednak rzeczywiście chodzi tu wyłącznie o kwestie gospodarcze, jak wspólnie przekonują Berlin i Kreml?
Sporo światła na możliwe intencje Kremla rzucają doniesienia rosyjskich mediów. Oto w opozycyjnie nastawionej do Kremla „Nowej Gazecie” dziennikarka Julia Łatynina przedstawia dwie teorie dotyczące budowy gazociągu. Pierwsza z nich nie ma ściśle politycznego charakteru. Wedle rosyjskich analityków gospodarczych chodzi tu przede wszystkim o… wyłudzanie pieniędzy. Otóż budowa podmorskiego gazociągu kosztuje ogromne pieniądze i przy tej okazji wielu wykonawców, zawyżając koszta, wyciąga grube miliony do prywatnych kieszeni. Jak mówi analityk Michaił Krutichin:
„[Nord Stream 2] to absolutnie niepotrzebny projekt. Motywacje, które stoją za jego powstaniem były dwie: ukarać Ukraińców pozbawieniem ich tranzytu gazu na Zachód oraz dać zarobić wykonawcom. Innych motywacji w Rosji nie ma. Nord Stream 2 nigdy się nie opłaci, jeśli przyjąć że jego inwestycyjna wartość wynosi 44 miliardy dolarów. Dlatego te pieniądze zostaną spisane na straty. Gazociąg jest w oczywisty sposób nierentowny.”
Być może to prawda – zastanawia się Julia Łatynina. Ale jej zdaniem opinia Krutichina nie tłumaczy wszystkiego. Bo – jak pisze – w przypadku „Nord Stream 2” chodzi o coś więcej: o geopolitykę. Łatynina zwraca uwagę, że odebranie Ukraińcom zysków z tranzytu gazu było uderzeniem jednorazowym, a jego skutkiem jest uniezależnienie się Kijowa od rosyjskich dostaw. Dlatego podsuwa inny trop. Twierdzi, że strategicznym celem Putina nie jest Ukraina lecz Białoruś, której Moskwa – po zbudowaniu nowego gazociągu – może w każdej chwili zakręcić kurek z gazem, nie powodując przy tym zakłóceń w dostawach na zachód Europy. A Łukaszenka nie ma – w odróżnieniu od Ukraińców kupujących gaz z tzw. rewersu – żadnej innej alternatywy, zwłaszcza że cała sieć gazowa na Białorusi kontrolowana jest przez Gazprom. Gazowy szantaż może więc zmusić białoruskiego prezydenta do ustępstw, w tym także tych najdalej idących:
„Aleksandrowi Łukaszence, co jakiś czas daje się na Kremlu do zrozumienia, że zjednoczenie Rosji z Białorusią byłoby bardzo pożądane”
– pisze Łatynina. A więc za gazociągiem Nord Stream 2 mogą stać nie tylko lewe pieniądze i konflikt z Ukrainą, ale również dążenie Rosji do wchłonięcia Białorusi i przesunięcia granic na Bug. Scenariusz ten wydaje się całkiem prawdopodobny, zwłaszcza że Putin, kilka lat po aneksji Krymu, szuka już kolejnych sukcesów, a – dodatkowo – w 2024 roku kończy mu się ostatnia kadencja w fotelu prezydenta. Gdyby przed tą datą doszło do powstania wspólnego rosyjsko-białoruskiego państwa (wspólnego tylko formalnie, w rzeczywistości – przy różnicy potencjałów obu krajów – byłaby to inkorporacja Białorusi przez Rosję), trzeba byłoby uchwalić nową konstytucję. A wtedy kadencje na Kremlu zaczęłyby przecież biec od nowa.
Na razie to tylko hipoteza, choć – jak napisałem – wydaje się całkiem prawdopodobna. I jednocześnie groźna dla Polski.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/swiat/409455-nord-stream-2-otwiera-przed-rosja-nowe-perspektywy-ekspansji