Żytomierz leżący w środkowej Ukrainie – w odróżnieniu od Galicji czy Podola – zawsze wolny był od nastrojów nacjonalistycznych. Nie sięgały tam wpływy ani OUN, ani UPA. Nie było też nigdy żadnych wystąpień antypolskich. Polacy i Ukraińcy żyli tam raczej w zgodzie.
W ostatnich latach zaczęło się to jednak zmieniać. Nagle pojawił się nie tylko agresywny nacjonalizm, ale zaczęły się też akcje antypolskie. W sieciach społecznościowych zaroiło się od antypolskich tekstów pisanych przez lokalnych działaczy nacjonalistycznych. Polaków zaczęto oskarżać o szowinizm i separatyzm, czyli chęć oderwania Żytomierszczyzny od Ukrainy. Na przyjazne Polsce władze miasta spadła krytyka za to, że zaangażowały się w powstanie tablic pamiątkowych poświęconych paktowi Piłsudski-Petlura oraz Lechowi Kaczyńskiemu. Zablokowano odsłonięcie pomnika Ignacego Paderewskiego. Pojawiły się żądania usunięcia ulicy Lecha Kaczyńskiego.
To dość zaskakujące, ponieważ o wiele głębiej zakorzeniony nacjonalizm na Ukrainie Zachodniej nie ma dziś tak jadowicie antypolskiego charakteru jak ten, który objawił się właśnie w Żytomierzu.
Głównym patronem owych działań jest lider miejscowego oddziału nacjonalistycznej partii Swoboda oraz radny miasta Żytomierza ¬– Oleg Czerniachowycz. To on stał za tym, że rok 2019 ogłoszono Rokiem Bandery na Żytomierszczyźnie.
Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że jeszcze kilka lat temu był on obywatelem Rosji i oficerem sił zbrojnych Federacji Rosyjskiej. Po przyjeździe na Ukrainę przemienił się nagle z rosyjskiego patrioty w ukraińskiego nacjonalistę. Dziś w jego otoczeniu znajdują się też ludzie, którzy jeszcze niedawno związani byli z prorosyjską opcją Wiktora Janukowycza.
Kiedy Czerniachowycz przejmował kierownictwo Swobody w Żytomierzu, partia w tym mieście ledwo przędła. Nagle jednak rozpoczęła drugie życie, znalazły się środki na działalność i prowadzenie kampanii. Nacjonaliści rozwinęli prężną działalność zwłaszcza w internecie, próbując nadać ton debacie publicznej. Przez swą aktywność w sieciach społecznościowych sprawiają wrażenie, jakby było ich więcej niż jest w rzeczywistości.
I tak w mieście, gdzie nie było nigdy nastrojów nacjonalistycznych ani konfliktów polsko-ukraińskich, nagle – po przyjeździe oficera armii rosyjskiej i rozpoczęciu przez niego ciężkiej pracy – sytuacja zaczęła się zmieniać. Nakręca się spirala nieporozumień, sporów i waśni między Polakami a Ukraińcami.
Przypadek Żytomierza pokazuje pewien „modus operandi”: rozniecanie konfliktów polsko-ukraińskich na terenach, gdzie nigdy ich nie było. To schemat, który może się powtórzyć wkrótce w Winnicy, Chmielnickim czy innych miastach.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/swiat/408293-konflikt-polsko-ukrainski-w-zytomierzu