RPA oraz Rodezja należały do najbogatszych krajów Afryki. To prawda, że ich bogactwo budowane było w cieniu apartheidu. Dziś po dawnej Rodezji nie ma śladu, obecne Zimbabwe, gdzie większość białych brutalnie pozbawiono własności, należy do najbardziej zdewastowanych gospodarczo państw świata. Wydaje się, że już wkrótce ten sam los może czekać Republikę Południowej Afryki.
W parlamencie RPA rozpoczęły się właśnie publiczne przesłuchania nad wprowadzeniem poprawki do konstytucji, która umożliwi wywłaszczanie białej ludności bez odszkodowań. Odpowiednia ustawa została przegłosowana już 27 lutego. Projekt został zgłoszony przez lewicową partię Bojownicy o Wolność Gospodarczą, której lider Julius Malema zapowiedział, że dzięki nowemu prawu „lud odzyska godność bez wypłacania rekompensat dla kryminalistów, którzy skradli nasze ziemie.” Kryminalistami są oczywiście biali farmerzy. Bez znaczenia jest przy tym fakt, że czarna większość należąca do plemienia Xhosa, podobnie jak biali jest ludnością napływową i jeśli ktoś tu komuś ukradł ziemie, to co najwyżej rdzennej ludności buszmeńskiej, której jednak nikt niczego zwracać nie zamierza. Mamy zatem do czynienia z motywowaną rasowo i ekonomicznie grabieżą własności.
Dzisiejsza RPA znów staje się państwem apartheidu, tyle że miejsce czarnych zajęli biali. W internecie można odnaleźć wstrząsający film dokumentalny pod tytułem „Farmlands” nagrany przez kanadyjską aktywistkę prawicową Laureen Southern. Nie przypadkiem zwróciłem uwagę na poglądy pani Southern, lewicowy mainstream nie jest bowiem zainteresowany dramatem białej ludności. To oczywiście jedna z przyczyn milczenia zachodniego świata, który stara się nie dostrzegać rasizmu, jeżeli jego sprawcami są czarni.
W jednym z reportaży składających się na film, możemy obejrzeć slumsy, w których koczuje biała ludność pozbawiona wszelkiej opieki, w tym także medycznej. Powód? Kolor skóry. W innym spotykamy rodziny farmerów broniące się przed odcięciem ich farm od wody oraz – co znacznie groźniejsze – przed śmiercią z rąk band rabunkowych. Wszystko to dzieje się w obliczu bierności – jeśli nie akceptacji – państwa.
Nic dziwnego, że wielu białych ma dość. Niektórzy wyjechali do Australii i Nowej Zelandii, ale część wróciła, bo nie była w stanie zaadaptować się do nowych warunków. Jak podkreślają, ich domem jest Afryka, stąd pochodzą, są Afrykanerami. Teraz jednak mogą nie mieć wyboru. Nowy prezydent RPA Cyril Ramaphosa oświadczył bowiem, że przekazanie ziemi czarnym jest jednym z jego priorytetów. Wielu radykałów potraktowało te słowa, jako przyzwolenie do rozpoczęcia wojny przeciw białym. I choć Ramaphosa zapewnia, że nie pozwoli na siłowe rozwiązania, nikt w to nie wierzy.
W dokumencie Laureen Southern jedna z mieszkanek białych slumsów mówi, że słyszy w radiu zapowiedzi do rozprawy z białymi: „Zabić Burów, zabić Burów”. Niebezpiecznie przypomina to Rwandę, gdzie rzeź Tutsich również rozpoczęła się od nawoływań w radiu.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/swiat/406745-czarny-apartheid-w-rpa-nie-wywoluje-potepienia-lewicy