Jeszcze nigdy w swej historii chadecy nie mieli tak niskich notowań sondażowych jak obecnie: gdyby dziś odbyły się wybory, na partię kanclerz Angeli Merkel (CDU), oraz jej siostrzaną CSU głosowałoby łącznie zaledwie 29 proc. obywateli. Jeszcze gorzej wygląda sytuacja socjaldemokratów (SPD). To najbardziej wymowne „danke schön” niemieckiego społeczeństwa dla tzw. wielkiej koalicji CDU/CSU-SPD za jej absurdalną politykę imigracyjną.
W kwestii formalnej, na „socis” głosowałoby tylko 19 proc. wyborców. To o 1 proc. więcej niż wynosi obecnie poparcie dla Alterenatywy dla Niemiec. Sondaż „Deutschlandtrend” przeprowadzony został na zlecenie telewizji opublicznej ARD przez renomowany instytut Infratest dimap. Nikt nie ma wątpliwości, co do przyczyn kryzysu społecznego zaufania wobec wielkich partii. Pracę rządu negatywnie ocenia aż 74 proc. Niemców, choć po prawdzie niemieckie społeczeństwo nie ma większych powodów do narzekań; stabilna sytuacja ekonomiczno-finansowa, budżet państwa z nadwyżką, wzrost eksportu, rekordowo niskie bezrobocie itd. Głównym i jedynym powodem spadku popularności chadeków i socjaldemokratów jest spowodowany przez nich samych, wielki, niekontrolowany napływ imigrantów. W przeciwieństwie do udzialowców koalicji CDU/CSU-SPD rośnie natomiast popularność „alternatywnych”, którzy w niemieckim parlamencie (Bundestag) stanowią obecnie trzecią siłę polityczną i w badaniach sondażowych pną się nadal w górę.
Najnowszy sprawdzian nastroju wyborców zbiegł się z publikacją innych badań: już co czwarty Niemiec, a dokładnie 23,6 proc. niemieckiego społeczeństwa ma - jak to oficjalnie określono - „obce korzenie”. Zgodnie z danymi Federalnego Urzędu Statystycznego w Wiesbaden, w ubiegłym roku nastąpił największy dotąd wzrost ludności napływowej z zagranicy (aż o 4,4 proc, w porównaniu z rokiem 2016). Niemcy, z uwagi na słaby przyrost demograficzny i brak rąk do pracy potrzebują imigrantów, pytanie tylko: jakich?
W obowiązujących przepisach nie ma podziału, który regulowałby napływ fachowców z zagranicy, a uciekinierzy, imigranci polityczni czy ekonomiczni tymi fachowcami nie są, nie zaspokajają istniejących potrzeb na rynku pracy i, co gorsza, pochodzą z innych kręgów religijnych i kulturowych, co już na wstępie utrudnia, jeśli nie uniemożliwia ich asymilację. Jak się okazuje, problemy z integracja mają nawet wnuki imigrantów, czego dowiodła ostatnio sprawa piłkarza Mesuta Özila. Ten do niedawna reprezentant RFN urodził się w Niemczech, w rodzinie tureckich imigrantów, o obywatelstwo ubiegał się dopiero przed powołaniem go do kadry narodowej w 2007r., a ostatnio zrzekł się „gry dla Niemiec”. Ma to być forma jego protestu wobec krytyki, jaka spadła na niego za spotkanie i fotografowanie się z tureckim prezydentem podczas kampanii wyborczej.
W Niemczech nasilają się antyimigracyjne nastroje, także w ekstremalnej formie. Aż 25 tys. nazwisk osób, z dokładnymi adresami ich zamieszkania, numerami telefonów i innymi danymi znalazło się na liście „wrogów Niemiec”, odnalezionej przez policję podczas rewizji w środowiskach skrajnej prawicy. Co ciekawe, służby bezpieczeństwa zdobyły ją siedem lat temu, ale sprawa wyszła na jaw dopiero teraz, po interpelacji poselskiej. Jak się okazało, o istniejącym zagrożeniu poinformowane zostały tylko trzy spośród 25 tys. osób z tej listy. Według posłanki Bundestagu Martiny Renner to „niedopuszczalne lekceważenie realnego niebezpieczeństwa zamachów i morderstw”.
Na pytanie tygodnika „Focus”, czy nowa, największa dziś partia opozycyjna w Bundestagu, populistyczna Alternatywa dla Niemiec „zmieni na trwałe sytuację na scenie politycznej” w Republice Federalnej, twierdząco odpowiedziało aż 76 proc. internetowych respondentów. Tymczasem „alternatywni” są izolowani przez pozostałe partie, ale aktywiści AfD coraz śmielej poczynają sobie poza parlamentem. Szef krajowej młodzieżówki Junge Alternative w Dolnej Saksonii Lars Steinke napisał i umieścił w internecie tekst, w którym nazwał Stauffenberga, zamachowcę na Hitlera, „zdrajcą”; ten, kto „naraził państwo na chaos (…) to nie był wróg Hitlera, lecz wróg niemieckich żołnierzy, a tym samym wróg niemieckiego narodu, a więc także mój”… Co więcej, Steinke podtrzymał te poglądy w rozmowie z dziennikiem „Die Welt”. Wprawdzie były, wieloletni członek CDU, obecnie szef AfD Alexander Gauland skomentował, że jego młodszy kolega partyjny wykazał „bezdenną głupotę” i „powinien być wykluczony”, jednak o wyciagnieciu konsekwencji Steinke’go nie słychać. Nie jest to de facto jedyny przypadek kontrowersyjnych wypowiedzi działaczy tej partii, lecz raczej jeden z wielu. Na tym także opiera się wzrost jej popularności…
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/swiat/406469-chadecy-z-cducsu-z-najmniejszym-poparciem-w-historii
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.