Spośród dwunastu spraw, jakie omawiali podczas helsińskiego spotkania Donald Trump i Władimir Putin, była zwłaszcza jedna, w której obaj prezydenci wykazali daleko idącą zbieżność poglądów. Zgodnie odrzucili możliwość wtrącania się Rosji w przebieg wyborów prezydenckich w USA.
Ich stanowisko zaprzecza jednak wynikom dochodzenia przeprowadzonego przez amerykańską prokuraturę. W rezultacie tego śledztwa 13 lipca postawiono w stan oskarżenia dwunastu funkcjonariuszy rosyjskiego wywiadu wojskowego GRU, którzy stali za hakerskimi akcjami w internecie, m.in. za cyberatakiem na skrzynki mailowe sztabu wyborczego Hillary Clinton.
Putin odrzucił te oskarżenia, zaprzeczył, jakoby wspomniana dwunastka pracowała w służbach specjalnych, jednak obiecał Amerykanom pomoc w śledztwie. Zapewnił, że rosyjscy prokuratorzy przesłuchają oskarżonych oraz zadadzą im wszystkie pytania, które prześle wcześniej strona amerykańska. Mało tego, są gotowi przyjąć śledczych z USA i umożliwić im bezpośrednie uczestniczenie w przesłuchaniach.
Część komentatorów przyjęła słowa Putina za dobrą monetę. Tymczasem ile są warte takie deklaracje, pokazuje niedawna przeszłość. Nie trzeba nawet przywoływać sprawy śledztwa smoleńskiego, w ramach którego do dziś nie zwrócono Polsce ani wraku samolotu, ani czarnych skrzynek. Wystarczy wspomnieć, jak zachowali się Rosjanie w sprawie zabójstwa Anatolija Litwinienki, gdy również obiecywali wszelką pomoc stronie brytyjskiej.
Z Londynu do Moskwy przylecieli wówczas śledczy Scotland Yardu, by przesłuchać dwóch Rosjan: Dmitrija Kowtuna i Andrieja Ługowoja. To właśnie oni, zdaniem angielskiego wymiaru sprawiedliwości, stali za zamordowaniem w 2006 roku byłego oficera FSB, który otrzymał azyl polityczny w Wielkiej Brytanii. Na miejscu brytyjscy śledczy dowiedzieli się, że obaj oskarżeni znajdują się w jednym z moskiewskich szpitali z powodu radioaktywnego napromieniowania ich organizmów. Zostali więc tam zawiezieni.
Kowtun leżał w łóżku i był tak szczelnie zabandażowany, że Anglicy nie wiedzieli nawet, czy to naprawdę on. Przesłuchanie trwało zaledwie 13 minut, ponieważ pacjent z trudem wymawiał słowa. Śledczym nie pozwolono jednak robić żadnych zapisków z tej rozmowy.
Ługowoj z kolei nie wyglądał, jakby leżał w szpitalu. Był normalnie ubrany i sprawiał wrażenie, jakby właśnie przyjechał z domu. Rozmowa z nim trwała dłużej, a urzędnicy rosyjskiej prokuratury zapisywali ją na bieżąco. Przed odlotem brytyjscy śledczy otrzymali zapieczętowaną kopertę, w której – jak ich zapewniono – znajdowały się zeznania Ługowoja. Kiedy jednak przylecieli do Londynu, okazało się, że w środku nie było żadnego protokołu z przesłuchania. Jakby tego było mało, Anglicy przyznali, że po wypiciu herbaty w biurze prokuratora generalnego Rosji zaczęli mieć poważne problemy z żołądkiem. Okazało się, że obaj zostali zatruci.
I tak właśnie wygląda pomoc w śledztwie…
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/swiat/404205-ile-warte-sa-obietnice-putina
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.