Dziś w Helsinkach (Finlandia) prezydent USA Donald Trump spotka się z prezydentem Rosji, Władimirem Putinem. Po dwudniowym szczycie NATO, który miał miejsce w czwartek i piątek w zeszłym tygodniu niemal każde opiniotwórcze pismo od Waszyngtonu po Berlin, Paryż i Londyn śpieszy z doradami dla prezydenta Trumpa, jakie tematy powinien podjąć w rozmowie twarzą w twarz z Putinem. Oto owe zagadnienia uporządkowane w kolejności od „najważniejszych”, tj takich, które najczęściej, niczym mantrę powtarzają światowe media: Syria, Iran i Bliski Wschód, Ukraina, terroryzm, migracja oraz oczywiście denuklearyzacja (rozbrojenie).

Z kolei turboliberalne media w rodzaju Washington Post, Huffington Post, czy The Economist ustawiają się w roli adwokata diabła podszeptując co Putin chciałby uzyskać od Trumpa. I znowu w kolejności od najczęściej powtarzanych… nonsensów miałoby to być: uznanie reżimu Assada w Syrii, zaaprobowanie przez USA aneksji Krymu przez Rosję czy nawet wycofanie amerykańskich wojsk z Europy Środkowo Wschodniej…

O dziwo nigdzie, ale to nigdzie (no, może prawie nigdzie…) w kontekście zakresu rozmowy Trump-Putin nie pada słowo klucz w europejskiej polityce - Nord Stream II. Jednak z woli prezydenta USA Donalda Trumpa właśnie wspólny niemiecko-rosyjski gazociąg po dnie Bałtyku okaże się najprawdopodobniej osią sporu.

Trump być może zakomunikuje Putinowi, że w najbliższych tygodniach wprowadzi sankcje wymierzone w zachodnie firmy współfinansujące budowę tego gazociągu…, uniemożliwiając w praktyce realizację tej inwestycji. Po co? By przestrzec Putina przed nieodpowiedzialną reakcją i działaniami, które mogłaby wywołać daleko idące i poważne konsekwencje.

Ostatnie wystąpienia prezydenta Trumpa zarówno na szczycie NATO jak i podczas wizyty w Wielkiej Brytanii zadają się podpowiadać właśnie taki scenariusz i hierarchię celów. Słowem, Trump będzie bardzo srogim sędzią w sprawie i rozmowie z Putinem, choć może nie w świetle reflektorów i pod bacznym okiem kamer.