Turcja nie otrzyma na razie zamówionych myśliwców nowej generacji F-35. Dostawie nowoczesnej broni sprzeciwił się amerykański Senat. Bezpośrednią przyczyną jest coraz bliższa współpraca Turcji z Rosją.
Ankarę i Waszyngton dzieli coraz więcej. Turcy zarzucają Stanom Zjednoczonym wspieranie Fethullaha Gülena oskarżanego przez władze w Ankarze o próbę dokonania zamachu stanu w 2016 roku. Do sporów między obydwoma państwami dochodzi również w Syrii, gdzie Turcy walczą z Kurdami popieranymi z kolei przez państwa zachodnie.
Na początku czerwca turecki minister spraw zagranicznych Mevlüt Çavuşoğlu oświadczył, że Turcja może sobie znaleźć innych sojuszników, jeśli Waszyngton nie wysłucha jej żądań i nie wycofa swojego poparcia dla syryjskich Kurdów. O jakich sojuszników może chodzić? Przede wszystkim o Rosję i Iran. Gdyby doszło do powstania takiej osi, całkowicie zmieniłoby to geopolityczną sytuację na Bliskim Wschodzie oraz na Bałkanach, wpychając Stany Zjednoczone w ściślejszy związek z Arabią Saudyjską i jej politycznymi satelitami znad Zatoki Perskiej. W tym wszystkim musiałby się jakoś zmieścić Izrael, co na dłuższą metę nie byłoby łatwe, o ile w ogóle możliwe. Wspólny blok Turcji i Iranu z Rosją w tle stworzyłby więc poważne zagrożenie dla interesów amerykańskich. I to nie tylko w Syrii.
Wiele wskazuje na to, że Rosja i Turcja już podjęły tę grę. Oba państwa rozpoczęły współpracę energetyczną. Rosjanie mają zbudować w Turcji elektrownię atomową, a pod Morzem Czarnym powstaje gazociąg Turecki Potok, który będzie tłoczył paliwo z Rosji do Turcji, a potem – być może – przez Bałkany na Węgry i dalej do Unii Europejskiej, co oznaczałoby jeszcze większe uzależnienie Europy od rosyjskiego gazu.
Turcja, choć jest członkiem NATO posiadającym drugą pod względem wielkości armię w Sojuszu, zdecydowała się również na bezprecedensową kooperację militarną z Rosją. Już wcześniej Ankara kupowała w Rosji śmigłowce transportowe, ale tym razem posunęła się znacznie dalej. W 2017 roku podpisała kontrakt na dostawę rosyjskich systemów przeciwlotniczych S-400, co wzbudziło duże zaniepokojenie w Waszyngtonie. S-400 to odpowiednik systemu Patriot, tyle że zbudowany z myślą o walce z samolotami NATO. Nie da się go zintegrować z uzbrojeniem zachodnim. Po co on więc Turcji? Może się przydać tylko wtedy, jeśli Turcja wystąpi z NATO.
W odpowiedzi amerykański Senat zablokował w poniedziałek dostawy zamówionych przez Turcję amerykańskich myśliwców nowej generacji F-35. Ankara zakontraktowała 100 maszyn, brała również udział w finansowaniu programu ich budowy i ma dostęp do niektórych wrażliwych danych. Ich wycieku obawiają się teraz Amerykanie najmocniej. Dodatkowo domagają się od władz w Ankarze uwolnienia z więzienia amerykańskiego pastora Andrew Brunsona, który został oskarżony o kontakty z zamachowcami Gülena. Swoje trzy grosze dorzucił też Izrael, który będąc już użytkownikiem F-35, domaga się od Ameryki, aby turecka wersja samolotu pozbawiona została zaawansowanego wyposażenia. W odpowiedzi turecki premier Binali Yildirim stwierdził, że jego kraj „posiada alternatywy”, a amerykański sprzeciw nie spowoduje, że „Turcja będzie bezbronna.” Jakie to alternatywy? Zdaniem tureckiego szefa dyplomacji Ankara może zakupić w zamian najnowsze rosyjskie myśliwce Su-57.
I choć wygląda na to, że Turcja próbuje targować się z Amerykanami i podbija stawkę (rosyjskie myśliwce są dopiero w stadium prototypów), to interesy Ankary i Waszyngtonu stają się coraz bardziej rozbieżne. A tureckie członkostwo w NATO coraz bardziej iluzoryczne.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/swiat/400520-turcja-coraz-blizej-rosji-i-coraz-dalej-od-nato
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.