Prócz zaprezentowania „napastliwej retoryki i (pretensji) poszkodowanej ofiary” prezydent Donald Trump wygłosił podczas szczytu G7 apel o zniesienie wszelkich taryf, co dowodzi tego jak mało wie o globalnej wymianie handlowej - pisze „Economist”.
CZYTAJ RÓWNIEŻ: Merkel odpowiada Trumpowi: „Unia Europejska przygotowuje przeciwdziałania w reakcji na amerykańskie cła”
Doradca Trumpa krytykuje Trudeau. „Jest bardzo nieuczciwy i słaby”
Zdjęcie, które ma szansę przejść do historii! Merkel kontra Trump na szczycie G7. ZOBACZ!
W sprawie handlu, przez moment wydawało się, że Trump poszukuje jakiegoś szerokiego porozumienia
— pisze o szczycie G7 brytyjski tygodnik.
Jednak prezydent USA „wezwał od zniesienia wszelkich subsydiów, taryf oraz barier handlowych niezwiązanych z taryfami”. Zdaniem „Economista” było to znaczącą wskazówką na temat tego, „jak mizerna jest wiedza Trumpa na temat światowego systemu wymiany handlowej”.
Prezydent mimo to był skłonny przez pewien zawrzeć nowe porozumienie handlowe, które według komunikatu końcowego zawierało wspólne zobowiązanie do wprowadzenia nowych zasad dotyczących „subsydiów zakłócających działanie rynku” i przedsiębiorstw państwowych - relacjonuje tygodnik.
Przed opuszczeniem szczytu G7 Trump powiedział jednak, że w kwestii umowy o wolnym handlu NAFTA rozwiązaniem jest albo mocno zmodyfikowany układ albo dwie dwustronne umowy, z Kanadą i z Meksykiem.
Co do NAFTA mogą stać się dwie rzeczy - albo zostawimy ją tak jak jest jako umowę trójstronną, znacznie ją zmieniając, albo (…) podpiszemy umowę bezpośrednio z Kanadą i bezpośrednio z Meksykiem
— powiedział Trump.
Zmodernizowana NAFTA miałaby według Trumpa zawierać klauzulę wygaszającą (tzw. sunset clause) - postulat, który Kanada wielokrotnie odrzucała; „było już jasne, że premier (Kanady) Justin Trudeau nie zechce podpisać twardej klauzuli wygaszającej dla NAFTA” czy innych restrykcji handlowych narzuconych przez Trumpa.
Jednak Trump wydawał się mimo to nieprzygotowany do prowadzenia poważnych negocjacji; „jego rozmówcy przynieśli ze sobą segregatory pełne liczb na sesję poświęconą handlowi, w nadziei na to, że przekonają go, iż jego przekonanie o tym, że cała reszta świata nie traktuje Ameryki uczciwie jest błędne” - relacjonuje „Economist”.
Tymczasem biurko prezydenta podczas tej sesji „było znacząco puste” i dlatego „coraz dziwniejsze staje się to, że wciąż jacyś ludzie próbują przekonać Trumpa za pomocą faktów” - pisze tygodnik.
Jak ocenia „Economist”, zachowanie Trumpa, który ostatecznie, po wystąpieniu premiera Trudeau, wycofał zgodę USA na podpisanie wspólnego komunikatu końcowego G7, dowodzi nie tylko braku wiedzy, ale też jego skłonności do podżegania do konfliktów.
Zachowanie Donalda Trumpa ostro krytykuje „Times”, „Financial Times” i „Guardian”.
Centrowy dziennik „The Times” ocenił, że relacje pomiędzy Trumpem a jego europejskimi sojusznikami „osiągnęły najniższy poziom” po zakończonym niepowodzeniem szczycie G7 w Kanadzie, a przed rozmowami amerykańskiego prezydenta z północnokoreańskim liderem Kim Dzong Unem w Singapurze.
Po wyjeździe ze spotkania Trump niespodziewanie zapowiedział, że nie poprze wypracowanego komunikatu końcowego, zawierającego m.in. istotną dla partnerów deklarację przywiązania do „międzynarodowego porządku opartego na zasadach”. Jego decyzja wywołała falę krytyki, m.in. ze strony niemieckiej kanclerz Angeli Merkel, francuskiego prezydenta Emmanuela Macrona i kanadyjskiego premiera Justina Trudeau.
Gazeta zaznaczyła, że w odpowiedzi Trudeau stał się obiektem ataku m.in. głównego doradcy gospodarczego Trumpa Larry’ego Kudlowa, który w rozmowie z mediami oskarżył go o to, że „zadał (Trumpowi) cios nożem w plecy” decydując się na publiczne wyrażenie dezaprobaty wobec działań amerykańskiego prezydenta. Inny współpracownik Białego Domu Peter Navarro wtórował tej wypowiedzi, mówiąc, że „jest specjalne miejsce w piekle dla tych, którzy angażują się w dyplomację w złej wierze”.
„Times” zaznaczył, że wśród przedstawicieli brytyjskiej administracji rosną obawy dotyczące możliwej krytyki ze strony Trumpa wobec NATO, tuż przed przyszłomiesięcznym szczytem w Brukseli. Już po ukazaniu się poniedziałkowych gazet amerykański prezydent napisał na Twitterze, że „Stany Zjednoczone opłacają niemal całe koszty NATO, chroniąc wiele z państw, które zdzierają na nas w handlu” i wezwał Unię Europejską - oraz w szczególności Niemcy - do większych wydatków na obronność.
W komentarzu redakcyjnym „Times” opisał obawy dotyczące zachowania Trumpa, wskazując m.in. na to, że „zaatakował amerykańskich sojuszników w drodze na spotkanie z Kim Dzong Unem, dyktatorem skrajnie represyjnej Korei Północnej”.
Biorąc pod uwagę znaczenie Stanów Zjednoczonych w powojennej dyplomacji międzynarodowej, Trump wszedł na destrukcyjny kurs zrażania innych zachodnich państw przy jednoczesnym wspieraniu wrogich reżimów. To musi się zakończyć
— zaapelował dziennik.
Biznesowy „Financial Times” zaznaczył z kolei, że w obliczu zachowań amerykańskiego lidera „pozostałe kraje demokratyczne muszą zjednoczyć się, aby powstrzymać globalną wojnę handlową”.
Jak podkreślił, „byłoby lepiej, gdyby prezydent Trump spełnił swoją groźbę i odmówił wzięcia udziału w szczycie”.
Tym razem jednak się pojawił, atakując wściekle państwa, które powinny być jego sojusznikami i sugerując, że G7 powinno zostać rozszerzone o bandycki reżim autokratyczny, a także wyeskalował swoje groźby dotyczące konfliktu handlowego do jeszcze bardziej ekstremalnego poziomu, co właściwie zmieniło formułę G7 na G6+1.
Forum, które działało jak komitet sterujący dla globalnej gospodarki, stało się teraz jedynie kolejnym teatrem walk w chybionej wojnie handlowej prezydenta Trumpa
— zauważył „FT”.
Dziennik podkreślił, że propozycja ponownego zaproszenia Rosji do udziału w G7 pomimo aneksji Krymu jest dowodem na złamanie przez Stany Zjednoczone globalnego konsensusu w tej sprawie.
G6 i podobnie myślące kraje muszą zacząć współpracować wszędzie gdzie to możliwe, aby powstrzymać protekcjonizm i próbować obejść Trumpa przez podpisywanie porozumień handlowych, które wykluczają Stany Zjednoczone, jednocześnie utrzymując aparat współpracy międzynarodowej na poziomie funkcjonalnym tak długo jak potrafią, do czasu aż do Białego Domu powróci rozsądek. Ten weekend pokazał świat w nieładzie, w którym Ameryka zrzekła się swoich obowiązków. Reszta globu powinna wyciągnąć wnioski
— napisano.
Liberalny „Guardian” ocenił z kolei, że szczyt był „przełomem dla państw demokratycznych w XXI wieku”, a „zakłócenie międzynarodowego porządku przez Donalda Trumpa przesunęło się z poziomu irytującego zagrożenia do szkodliwej rzeczywistości”.
W momencie, w którym zakończy się jego północnokoreański szczyt, Trump może być w lepszych relacjach z autorytarnym dyktatorem niż z demokratycznymi sojusznikami Stanów Zjednoczonych
— gorzko zaznaczyła gazeta.
Według „Guardiana” G7 musi spróbować utrzymać istniejący ład międzynarodowy pomimo trudnej postawy Trumpa. W przeciwnym razie „Europa, Kanada i Japonia będą stały otworem dla rosyjskich zakłóceń, chińskiego strategicznego autorytaryzmu i trumpowskiego natywizmu, co zagraża liberalnemu systemowi wartości, na którym opiera się demokracja, pokój, handel, wolność i rządy prawa” - czytamy.
Na 13 lipca zaplanowana jest wizyta robocza Trumpa w Wielkiej Brytanii. Media od miesięcy ostrzegają przed wielotysięcznymi demonstracjami przeciwko jego polityce, które mogą towarzyszyć jego przyjazdowi do kraju.
Prezydent USA Donald Trump w ciągu 18 miesięcy prezydentury dowiódł, że jest w stanie zakłócić globalne status quo; wcześniej czy później będzie musiał przyczynić się do budowy lepszego ładu światowego, zamiast tylko burzyć stary - pisze „Wall Street Journal”.
W poniedziałkowym artykule redakcyjnym dziennik ocenia, że Trump zakłócił status quo na lepsze, wycofując się z umowy nuklearnej z Iranem i na gorsze, rozpoczynając wojnę handlową.
Gdy awanturuje się z sojusznikami z G7 i spotyka się z przeciwnikiem Kim Dzong Unem pytanie brzmi, czy prezydent wie, że zakłócanie nie wystarczy
— dodaje.
Według „WSJ” świat potrzebował pewnego wstrząsu, gdyż poprzednik Trumpa, Barack Obama, postrzegał Amerykę jako nadmiernie obciążone mocarstwo, które dla dobra świata musi zostać poskromione. Gdy USA się wycofały, regionalne siły - takie jak Chiny i Rosja - a także państwa zbójeckie jak Iran, Korea Płn. i Państwo Islamskie wybiły się, a świat stał się bardziej niebezpieczny.
Chociaż Trump momentami prowadził kampanię jak izolacjonista, to zapewnił także mocniejszą obronę interesów USA i sprawdził się jako prezydent - ocenia „WSJ”. Gazeta zauważa, że umowa z Iranem „oferowała iluzję powstrzymania ambicji nuklearnych Teheranu, jednocześnie ułatwiając jego imperializm”, a paryskie porozumienie klimatyczne „karało amerykańską gospodarkę bardziej niż chińską, z niewielką korzyścią dla klimatu”. Trump wycofał się z obu umów. Ponadto jego żądanie, by partnerzy z NATO wydawali więcej na obronę „przyniosło większe skutki w ciągu roku”, niż działania poprzednich prezydentów przez 16 poprzednich lat.
Jednak według „WSJ” o wiele bardziej niepokojące jest bezładne wyzwanie Trumpa, rzucone światowym regułom handlowym. Wycofanie się przez niego z umowy o partnerstwie transpacyficznym (TPP) było „strategicznym szaleństwem, jeśli jego głównym priorytetem jest zmiana zachowania Chin”, a wprowadzenie ceł na stal i aluminium „to kara dla przyjaciół, którzy mogliby zawrzeć sojusz przeciwko chińskiemu merkantylizmowi” - czytamy. Wysadzenie układu NAFTA spowodowałoby szkody gospodarcze na szeroką skalę bez żadnych rekompensat.
Jeśli Trump kieruje się jakąś wielką strategią handlową, to nie jest ona oczywista - dodaje dziennik. W sobotę na konferencji po szczycie w Kanadzie rzucił pomysł taryf w G7, co według „WSJ” byłoby konstruktywnym celem.
Trump nie ma jednak planów, by to negocjować, a temu pomysłowi towarzyszyło nowe zagrożenie odcięcia dostępu do całego amerykańskiego rynku i nałożenia ceł na europejskie samochody
— zauważa dziennik.
Dodaje, że biorąc pod uwagę czcze pogróżki prezydenta nikt nie wierzy, że propozycja dotycząca braku taryf jest poważna. Naprzód nie posuwa się też dwustronna umowa handlowa z Japonią, ponieważ premier Shinzo Abe nie wierzy w obietnice Trumpa.
Na razie rezultatem nie są lepsze umowy handlowe, jak twierdzi Trump, lecz największe zagrożenie dla światowego handlu od II wojny światowej
— podkreśla dziennik.
Pisząc o zbliżającym się spotkaniu Trumpa z przywódcą Korei Płn. „WSJ” zauważa, że grozi to zapewnieniem dyktatorowi równego statusu na światowej scenie i przypomina, że nic podczas rządów trzech poprzednich prezydentów nie powstrzymało północnokoreańskiego zagrożenia nuklearnego.
Trump w sobotę oznajmił, że będzie w stanie ocenić szczerość Kima już „w pierwszej minucie” i prawdopodobnie w to wierzy.
Z drugiej strony już bagatelizuje to pierwsze spotkanie i mówi, że głównym rezultatem może być nawiązanie osobistych relacji z Kimem
— czytamy.
Problem w tym, że osobiste relacje rzadko liczą się bardziej, niż interesy narodowe, a głównym interesem Kima jest przetrwanie jego reżimu i jego własne - zauważa gazeta. Tym sposobem na przetrwanie jest broń nuklearna, która wyniosła Kima na to spotkanie, a także dała mu dyplomatyczne uznanie, czego nie udało się osiągnąć jego ojcu i dziadkowi.
Nie będzie chciał zrezygnować z tego bezpieczeństwa
— dodaje „WSJ”.
Trumpa może kusić, by powtórzyć błąd swych poprzedników - przehandlować złagodzenie sankcji i inne ustępstwa za samą obietnicę przyszłej denuklearyzacji. Bill Clinton i George W. Bush też mieli nadzieję na historyczny sukces dotyczący nierozprzestrzenia broni jądrowej. Jednak Północ wycofała się, grając na czas, by badać i rozwijać broń jądrową.
Być może Kim doznał objawienia i chce, aby jego naród przyłączył się do reszty współczesnego świata.
Jednak testem tego zobowiązania powinno być natychmiastowe ujawnienie wszystkich obiektów jądrowych i rakietowych, by mogli je skontrolować amerykańscy eksperci. Demontaż można przeprowadzić etapami, ale musi to się dziać w przejrzysty i dający się zweryfikować sposób, natychmiast i w pełni. Instynktowny osąd Trumpa na temat charakteru i intencji Kima nie wystarczy
— dodaje.
Trump szczyci się tym, że wstrząsa światowymi elitami, ale jako prezydent będzie oceniany nie przez pryzmat zniszczonej spuścizny Obamy, lecz tej pozostawionej po sobie. Wcześniej czy później będzie musiał przedstawić rezultaty, które popychają naprzód amerykańskie interesy
— dodaje.
„Le Figaro”, komentując nieoczekiwaną woltę Donalda Trumpa, który podczas szczytu G7 w Kanadzie nagle wycofał się z porozumienia, pisze w poniedziałek, że prezydent USA chciał przed spotkaniem w Singapurze pokazać się jako twardy i nieustępliwy polityk.
Zdaniem dziennika „Le Figaro” było do przewidzenia, że prędzej czy później dojdzie do poważnej konfrontacji między Trumpem a przywódcami państw rozwiniętych, bo „prezydent ostrzegał (…), że w imię polityki „Ameryka przede wszystkim” i jej nadrzędnych interesów nie cofnie się przed niczym i przed nikim klękać nie będzie”.
Ale na kilka dni przed spotkaniem w Singapurze z przywódcą Korei Północnej Kim Dzong Unem, podczas którego „Trump obiecał sobie, że zatriumfuje dzięki swej wojowniczej postawie”, prezydent za wszelką cenę chciał uniknąć sytuacji, w której byłby postrzegany jako „słaby przywódca” - komentuje paryski dziennik.
Podczas tego spotkania w Kanadzie Trump najpierw poparł końcową deklarację G7, jednak wystąpienie premiera Kanady Justina Trudeau, który powiedział z naciskiem, że jest przeciwny taryfom celnym wprowadzonym przez Trumpa, a Ottawa wprowadzi cła odwetowe na amerykańskie produkty, skłoniło prezydenta do nagłego wycofania podpisu delegacji USA z komunikatu końcowego szczytu.
Pałac Elizejski zareagował na tę woltę jeszcze w niedzielę, wydając komunikat, w którym znalazł się taki apel: „Bądźmy poważni i godni swoich narodów”.
Współpraca międzynarodowa nie może być uzależniona od wybuchów złości czy sloganów (…). Spędziliśmy dwa dni, uzgadniając tekst i zobowiązania. Będziemy ich dotrzymywać i ktokolwiek odwróci się od nich plecami, pokaże swoją niespójność
— napisano w oświadczeniu.
Dziennik „Le Monde” podkreśla, że fiasko szczytu w Kanadzie oznacza „eskalację napięć” między USA a pozostałymi państwami z klubu G7.
Tygodnik „L’Obs” napisał na swym portalu, że „Trump storpedował końcowe porozumienie G7”. Napięcia z Waszyngtonem, wynikające również z tego, że Trump poczuł się „dotknięty do żywego” stanowiskiem Trudeau, są coraz bardziej widoczne, co jest tym bardziej zdumiewające, że tuż przed szczytem G7 Trump zapewniał, że „relacje dwustronne między Kanadą a USA nigdy nie były tak dobre”.
Francja potępia „niekoherentną” postawę Trumpa i jego niekonsekwentną politykę, skoro prezydent USA postanowił się odciąć od partnerów z G7 - pisze „Le Point”.
Tygodnik przypomina też, że jeszcze podczas szczytu w Kanadzie prezydent Francji Emmanuel Macron, pytany o to, czy Trump może jeszcze zmienić zdanie i doprowadzić do wojny handlowej, powiedział, że jeśli poważnie i konsekwentnie traktuje on to, co podpisał w ramach wspólnych deklaracji, to „nie podejmie już negatywnej (decyzji) jednostronnej”.
wkt/PAP
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/swiat/399039-prasa-na-swiecie-komentuje-wolte-trumpa-podczas-szczytu-g7-dowiodl-jak-malo-wie-o-globalnym-handlu