Według szefa Komisji Europejskiej Jean-Claude Junckera „czas skończyć z demonizowaniem Rosji”, należy natomiast (nie zapominając o dzielących Unię Europejską z państwem Putina różnicach) powrócić do współpracy, zwłaszcza w sektorze innowacji. Tak brytyjski, lewicowy „Guardian” zrelacjonował to, co Juncker miał mówić na posiedzeniu jednego z brukselskich think-tanków.
Ten sektor innowacji jako obszar współpracy, skomentujmy, brzmi jawnie absurdalnie, biorąc pod uwagę że Rosja akurat w tej dziedzinie ma niewiele do zaoferowania. Juncker tak powiedział, bo to po prostu dobrze brzmi, a dyplomatyczne przełomy często zaczyna się od czegoś symbolicznego, co potem idzie w kąt, bo jak zacznie się proces zbliżenia, to wszyscy koncentrują się nie na symbolu, od którego się zaczął, tylko na czymś naprawdę istotnym. W wypadku relacji rosyjsko-unijnych ważny byłby oczywiście sektor energetyczny i wspólne zmniejszanie roli relacji między Europą a USA, a nie owe, ewidentnie pretekstowe, innowacje.
Nigdy nie zaakceptujemy tego, co Rosja zrobiła na Krymie czy w Donbasie
— zastrzegł Juncker. By zaraz dodać:
ale musimy pamiętać, że całe terytorium Unii to pięć i pół miliona kilometrów kwadratowych, a Rosji – 70 i pół (w rzeczywistości terytorium Rosji to 17,1 miliona kilometrów, ale czegóż wymagać od Junkera…)
Juncker – podkreślił „Guardian” – powiedział to, co powiedział tuż po tym, gdy premier Holandii Mark Rutte podkreślił swoją determinację, by pociągnąć Kreml do odpowiedzialności za zestrzelenie lecącego z Amsterdamu malezyjskiego boeinga.
*
To nie jest pierwsza de facto prorosyjska wypowiedź Junckera (przypomnijmy choćby kwietniowe „Putin to mój przyjaciel” i marcowe gratulacje, złożone na wyprzodki po wygraniu przez prezydenta Rosji wyborów (wtedy delikatnie dystansował się od niego Donald Tusk). Jest jednak pierwszą, zawierającą tak jednoznaczny program polityczny.
Zachodnia liberalna lewica nie cierpi Putina; głównie ze względu na jego (szczere czy nieszczere) odwoływanie się do wartości konserwatywnych i chrześcijańskich oraz postawę, konsekwentnie wrogą programowi homoseksualnych radykałów. Europejscy chadecy, do których należy Juncker, w sensie ideowym reprodukują, w nieco złagodzonej formie postawy lewicowe, podzielają więc tę niechęć. Widać jednak, że – przynajmniej jeśli chodzi o co starszych i co ważniejszych przedstawicieli unijnego establishmentu – nad ideologiczno-polityczną awersją potrafi przeważyć, po prostu, świadomość wagi własnych interesów (ich uosobieniem jest Gerhard Schroeder).
Ale można też powiedzieć, że wypowiedź Junckera jest przejawem starej mentalności. Mentalności odchodzącego już pokolenia europejskich polityków, ukształtowanych w okresie, w którym – najpierw – traktowali oni ZSRR jako, mimo wszystko, pożyteczną przeciwwagę dla grożącej ich zdaniem zdominowaniem Europy Ameryki, a potem z nadzieją patrzyli na reformującą się Rosję Jelcyna czy wczesnego Putina. Mentalność młodszych jest już inna. Ale starzy zawsze będą skłonni do automatycznego odtwarzania świata swojej młodości.
Tak czy inaczej trzeba stwierdzić, że lansowane przez niektórych przekonanie, jakoby choćby w sensie relacji z Rosją świat był jednoznaczny, i zachodnie elity – jako całość – przyjęły konsekwentnie antykremlowskie stanowisko, jest po prostu w znaczącej części nieprawdziwy.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/swiat/396887-juncker-chce-zblizenia-z-rosja-czyli-swiat-jest-skomplikowany