Zastrzelony w Kijowie przez „nieznanych sprawców” Arkadij Babczenko był nie tylko wybitnym dziennikarzem i korespondentem wojennym, ale też świetnym pisarzem. Autorem chyba najbardziej wstrząsającej książki o wojnie czeczeńskiej, w której uczestniczył jak szeregowy. Przedstawiał ją jako skończony koszmar – również dla żołnierzy, maltretowanych i wręcz mordowanych przez starszych kolegów, w ramach „fali”, a czasem przy okazji wymuszania haraczy.
CZYTAJ WIĘCEJ: W Kijowie zabito rosyjskiego dziennikarza opozycyjnego. Strzelano do niego w jego własnym mieszkaniu
A mimo to pojechał również na drugą wojnę czeczeńską – tym razem dobrowolnie, jako ochotnik, kierując się patriotyzmem i, jak sam potem opisywał, nienawiścią do życia cywilnego w ówczesnej, skorumpowanej do cna, postjelcynowskiej Moskwie. Nieproste bywa myślenie Rosjan. I dopiero na tej drugiej wojnie przeżył przełom. Jak opisywał – wtedy, kiedy wszedł do opuszczonego mieszkania i zaczął czytać pamiętnik jakiejś dwunastoletniej dziewczynki, która przedtem tam mieszkała. Oglądał rysowane przez nią jednorożce i księżniczki, i nagle pomyślał: „co ja tutaj robię”. A potem: „przecież jestem okupantem, dokładnie tak jak kiedyś Niemcy na Białorusi”.
Od drugiego wyjścia z wojska stał się aktywistą – antywojennym i antyputinowskim. Jednym z najbardziej radykalnych. W 2014 roku nie tylko potępił zajęcie Krymu, ale wykazał się polityczną przenikliwością, właściwie (a niewielu w pierwszym momencie było na to stać) interpretując kluczowe, wygłoszone po inwazji przemówienie Putina. Odczytał jego główne przesłanie – że rosyjska opozycja to „piąta kolumna”, będzie więc zwalczana z brutalnością, odpowiadającą ostrości tego sformułowania.
To, co już na emigracji, najpierw w Pradze, potem w Kijowie pisał o wojnie w Donbasie, wywoływało paroksyzmy wściekłości wśród zwolenników rosyjskiej władzy. Był stałym adresatem fal hejtu – i pogróżek.
Jego ostatni facebookowy wpis, sprzed kilkunastu godzin, wyglądał tak: zdjęcie wojskowego ukraińskiego helikoptera i podpis:
Do tego helikoptera cztery lata temu nie zabrał mnie generał Kulczycki. Z powodu przeładowania. Przeładowana „wiertuszka” ciężko oderwała się od ziemi, i, niemal zaczepiając podwoziem o nasyp okopu, poleciała na Karaczun. Dwie godziny po zrobieniu tej fotografii została zestrzelona. Zginęło czternastu ludzi. A mi się udało. Wychodzi na to, że urodziłem się po raz drugi.
Był w ogóle farciarzem. Ale szczęście w końcu go opuściło. Odszedł jeden z tych, którzy czynili Rosję jaśniejszą.
-
W najnowszym „Sieci”: „W pełni sprawni szantażyści” - Marek Pyza i Marcin Wikło ujawniają szokujące kulisy protestu, który odbywa się w Sejmie. Demaskują akcję, która okazała się działaniem politycznym liberalnej opozycji mającym doprowadzić do obalenia rządu. To trzeba przeczytać!
Kup nasze pismo w kiosku lub skorzystaj z bardzo wygodnej formy e - wydania dostępnej na: http://www.wsieci.pl/prenumerata.html.
Zapraszamy też do subskrypcji tygodnika w Sieci Przyjaciół – www.siecprzyjaciol.pl i oglądania ciekawych audycji telewizji internetowej www.wPolsce.pl.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/swiat/396492-smierc-babczenki-odszedl-jeden-z-tych-ktorzy-czynili-rosje-jasniejsza
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.