Wyniki referendum w sprawie dopuszczalności aborcji w Irlandii zaskakują. Bo choć wszystkie sondaże przewidywały, że Irlandczycy opowiedzą się za liberalizacją przepisów, to nikt chyba nie spodziewał się tak dużej skali poparcia dla przerywania ciąży.
Z wcześniejszych badań opinii publicznej wynikało bowiem, że większość Irlandczyków opowie się jedynie za dopuszczalnością przerywania ciąży w przypadku zagrożenia życia i zdrowia matki oraz w sytuacji, gdy dziecko pochodzi z gwałtu. Mniej prawdopodobne wydawało się poparcie dla aborcji na życzenie. Jednak wyniki piątkowego referendum nie pozostawiają wątpliwości, że i w tym punkcie wygrali zwolennicy przerywania ciąży. W Irlandii zostanie dozwolona aborcja na życzenie do 12 tygodnia ciąży.
Z pewnością wyjaśnieniem mogą tu być zmiany cywilizacyjne postępujące od dawna w zachodnim świecie, w tym spadek autorytetu Kościoła katolickiego w Irlandii wywołany m.in aferami z pedofilią w tle. Ale to wyjaśnienie tylko częściowe. Pytanie budzi bowiem tempo tych zmian. Warto przypomnieć, że w Irlandii dopiero w 1995 roku dopuszczono rozwody i to minimalną większością 50,3 proc. do 49,7 proc głosów. Z kolei zakaz aborcji od 1983 roku był umieszczony w konstytucji (tzw. ósma poprawka) i wówczas za takim rozwiązaniem opowiedziało się aż 67 proc. Irlandczyków.
Trochę światła na fenomen gwałtownej zmiany świadomości Irlandczyków rzucają dokumenty opublikowane w zeszłym roku przez DCLeaks. Z ujawnionych przez portal materiałów wynika, że Irlandia od dawna była celem szerokiej kampanii finansowanej z zewnętrznych źródeł. Świadczy o tym m.in. działalność założonej przez George Sorosa Fundacji Otwarte Społeczeństwo (OSF). Z wewnętrznej korespondencji OSF dowiadujemy się, że zwycięstwo zwolenników aborcji w Irlandii, a więc „w państwie, gdzie obowiązują jedne z najbardziej restrykcyjnych przepisów antyaborcyjnych, wpłynie na pozostałe kraje katolickie, takie jak Polska, i dostarczy dowodu, że zmiany, nawet w najbardziej konserwatywnych społeczeństwach, są możliwe.” Obiecujące było tu zwłaszcza zalegalizowanie w 2015 roku stosunkiem głosów 62 proc. do 38 proc. związków homoseksualnych, co – zdaniem OSF – dało „niepowtarzalną okazję, aby pchnąć do przodu kampanię” na rzecz legalizacji aborcji.
Jak wskazują irlandzcy działacze prolife w ostatnich trzech latach ruchy proaborcyjne otrzymały z zagranicy gigantyczne zastrzyki gotówki: oprócz Sorosa pokaźne dotacje przekazali m.in. amerykański milioner irlandzkiego pochodzenia Chuck Feeney, Fundacja Billa i Melindy Gatesów oraz Fundacja Forda. Jedna tylko Irlandzka Rada na Rzecz Wolności Obywatelskich (ICCL), która jeszcze kilka lat temu była marginalną organizacją z budżetem nieprzekraczającym 9 tys. euro, dysponuje dziś środkami powyżej 11 milionów euro (!).
Swoje zrobiło też odcięcie środowisk prolife od wielu platform i mediów społecznościowych, po tym jak Facebook i Google ogłosiły, że „zawieszają” publikację treści związanych z referendum w trosce o „uczciwy przebieg głosowania”. Bo choć oficjalnie blokada dotyczyła wszelkich – a więc również proaborcyjnych – treści, to w sytuacji, gdy większość tradycyjnych mediów oraz rząd agitowało za liberalizacją przepisów, ofiarą cenzury internetu padli głównie przeciwnicy legalizacji przerywania ciąży.
Warto na koniec rzucić okiem na zamieszczoną poniżej mapkę. Irlandia – tutaj zaznaczona na czerwono (zakaz aborcji) dołączyła właśnie do obozu zielonych (tj. państw o najbardziej liberalnych przepisach aborcyjnych). Do odwojowania pozostaje zwolennikom aborcji już tylko Polska i Malta (Wielka Brytania, Finlandia i Islandia dopuszczają aborcję z tzw. względów społecznych). Mapka ta daje nam również dość klarowną odpowiedź na pytanie, dlaczego zachodnia cywilizacja przegrywa dziś w Europie z muzułmańską.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/swiat/396030-od-zakazu-aborcji-do-jej-legalizacji-kto-pomogl-irlandczykom-szybko-zmienic-poglady